Moje Kresy. Opolscy samborzanie

Archiwum
Pierwsi polscy autostopowicze - Tadeusz Sowa i Bogusław Laitl - w specjalnych strojach, z bujnymi fryzurami, uczesani na modną wówczas "mandolinę” - na szlaku, wrzesień 1957 r.
Pierwsi polscy autostopowicze - Tadeusz Sowa i Bogusław Laitl - w specjalnych strojach, z bujnymi fryzurami, uczesani na modną wówczas "mandolinę” - na szlaku, wrzesień 1957 r. Archiwum
W lutym 1945 r. zadecydowano w Jałcie, że Sambor ma być zdepolonizowany. Kto czuł się Polakiem, musiał to miasto opuścić i przenieść się za rzekę San, w granice nowej Polski. Na dworcu ustawiono wagony "repatriacyjne".

Od dłuższego czasu próbuję ustalić, gdzie po wojnie osiadło najwięcej samborzan. Mam nadzieję, że czytelnicy mi w tym pomogą. Potwierdza się, że wielu z nich znalazło swoje nowe domy na Śląsku Opolskim.

I tak dla przykładu w Kluczborku - według relacji Bogusława Pawłowicza - samborzanie zajęli całą poniemiecką czteropiętrową kamienicę u wylotu ulicy Pułaskiego. Kamienica ta do dziś nazywana jest "samborską".

W Kluczborku osiadła Stefania Dzięgielewska (1908-1979) - początkowo nauczycielka w szkole podstawowej w Wierzbicy Dolnej, a od 1946 r. aż do przejścia na emeryturę w Szkole Podstawowej nr 2 w Kluczborku; jej syn, Ryszard Dzięgielewski (1935-2009), po wojnie absolwent Politechniki Wrocławskiej, nauczyciel w opolskim Technikum Budowlanym, zasłynął jako projektant oryginalnych rozwiązań technicznych, kierownik biur projektowych, a po przejściu na emeryturę poświęcił się dokumentowaniu przeszłości Sambora i pracom remontowym przy renowacji kościoła polskiego w Samborze.

Z Sambora pochodziła Józefa Drozd (1907-?), nauczycielka w szkołach w Łowkowicach, Kujakowicach i w samym Kluczborku. Jej rówieśnikiem i kolegą był Adolf Stanisław Korngut (1907-1973) - po wojnie długoletni dyrektor Liceum Ogólnokształcącego w Kluczborku, z wykształcenia filolog klasyczny i jako świetny tłumacz współpracownik Polskiej Akademii Nauk.

Swój duży, specjalistyczny księgozbiór zapisał w testamencie Uniwersytetowi Wrocławskiemu. Bardzo znana była siostra jego żony, Ewa Kifer-Millerowa, która miała w Kluczborku opinię świetnej, lubianej przez młodzież polonistki.

Języka polskiego uczyła również Janina Cieślar-Bunda, która początkowo, po opuszczeniu Sambora, trafiła do Budkowic, by następnie przenieść się do Opola i podjąć pracę w WSP, gdzie zyskała opinię znakomitej dydaktyczki w zakresie nauczania początkowego.

W Kluczborku na wiele lat osiadła też samborska rodzina Pawłowiczów. Stanisław Pawłowicz (1899-1970) był zawodowym wojskowym, żołnierzem armii Andersa.

W Kluczborku zamieszkał z żoną Rozalią z Fuglewiczów (1906-1980) i trójką dzieci. Spośród nich Bogusław (rocznik 1933), z wykształcenia ekonomista, osiadł w Opolu, pracując w WPHW.

Jego syn, Przemysław, obecnie dyrektor jednego z wydziałów w Urzędzie Marszałkowskim we Wrocławiu, zapalony historyk lotnictwa, ma w swojej kolekcji dwa oryginalne samoloty, w tym słynnego douglasa. Żona Przemysława, Beata Pawłowicz, absolwentka Uniwersytetu Opolskiego, jest od pięciu lat dolnośląskim kuratorem oświaty.

Dotychczas doliczyłem się ponad dwustu samborzan, którzy osiedli w samym Opolu. Jedną z najwybitniejszych samborzanek była Józefa Zielonczanka-Donicht (1888-1974) - pianistka i znakomita pedagog, po wojnie współtwórczyni szkoły muzycznej w Opolu.

Jej uczniem był Zbigniew Letza (1914-1999) - absolwent gimnazjum w Samborze i Konserwatorium we Lwowie.

Po wojnie nauczyciel muzyki w LP w Brzegu i kierownik Ogniska Muzycznego w Brzegu oraz wizytator i metodyk, do końca swoich dni wierny Brzegowi i swojej muzyce, autor piosenek, m.in. "Walczyk o Brzegu", "Brzeg moje miasto" wykonywanych na imprezach patriotycznych na Zamku Piastów w Brzegu.

Chór licealny, którym dyrygował, był uznawany za jeden z najlepszych w kraju. Jego utwory nagrywane były w Polskim Radiu, występował w telewizji, m.in. podczas Turnieju Miast Brzeg - Nysa.

W Samborze urodziła się też doc. Maria Wanda Jastrzębska (1924-1988) - dziekan WSI w Opolu, która miała znaczące osiągnięcia w dziedzinie elektrotechniki. Z WSI związana była również samborzanka Barbara Janusz, z domu Juzwa (rocznik 1942).

W licznej grupie nauczycieli, którzy mają rodowód samorski, wyrazistą postacią jest Bogusław Kasprzysiak (rocznik 1936). Jego ojcem był Kazimierz Kasprzysiak (1911-2000), który posiadał w Samborze znany zakład fryzjerski.

Zaczynał jako czeladnik u samborskiego mistrza grzebienia Maksymiliana Ratza, zamordowanego przez Niemców. Swój zakład fryzjerski Kazimierz Kasprzysiak urządził w centrum Sambora, przy kościele farnym. Było to miejsce, gdzie na poprawę swoich fryzur, schodziła się elita miasta. Kasprzysiak jako mistrz fryzjerski trafił nawet do poezji. Jan Gabryś w jednym z wierszy pisał:

Na samborskiej promenadzie fryzjerskich pokoi
Młody majster Kasprzysiak otworzył podwoje.
Miał klientów głównie młodych, jeszcze półwąsatych
Ale też łysiejących i półbrodatych.

Po wojnie Kasprzysiak z żoną Zofią ze Świstuniów (1910-2004) i całą jej rodziną osiadł w Opolu i otworzył zakład fryzjerski na Zaodrzu, na ulicy Niedurnego, przeniesiony następnie do Rynku.

Zakład Kasprzysiaka miał świetną renomę, zwłaszcza wśród opolanek, a jego właściciel był swego czasu powszechnie znany w Opolu. Pełnił funkcję "starszego" Cechu Rzemiosł Różnych.

Przez wiele lat przewodniczył komisji egzaminacyjnej i był sędzią oceniającym konkursy fryzjerskie, w tym także międzynarodowe. Po przejściu na emeryturę pracował jako nauczyciel fryzjerstwa. Spoczywa na cmentarzu w Opolu.

Jego syn, Bogusław Kasprzysiak, należał do bardzo aktywnych organizatorów opolskiego szkolnictwa. Był wicedyrektorem Technikum Elektrycznego i Policealnego Studium Zawodowego. Współpracował jako dziennikarz z działem sportowym "Trybuny Opolskiej".

Wyróżniał się szczególną aktywnością wśród organizatorów różnych wypraw i wycieczek turystycznych, zwłaszcza do Sambora. Jeździł do swego ukochanego miasta corocznie, imponując uczestnikom wycieczek bardzo szczegółową wiedzą o całej Samborszczyźnie. Jego młodsza siostra, Anna, urodzona też w Samborze, po mężu Skrzypecka, do czasu przejścia na emeryturę uczyła w szkołach opolskich.

Z Sambora pochodzili również: Romuald Rudzik (1922-2001) - po wojnie nauczyciel w Szkole Przemysłowej Fabryki Wyrobów Metalowych w Osowcu, później kierownik laboratorium Gimnazjum Chemicznego w Zdzieszowicach, dyrektor Technikum Hutniczego i kierownik internatu w Technikum Budowlanym w Opolu, autor poradników metodycznych, aktywny organizator środowiska nauczycielskiego, wizytator Kuratorium Oświaty; Stanisław Gilewicz (1900-1984) - nauczyciel Szkoły Powszechnej w Starym Samborze, po wojnie pracował w Liceum Pedagogicznym w Opolu; Maria Nawarecka (1906-1994) - absolwentka SN w Samborze, po przybyciu na Śląsk pracowała w Zakładach Naprawczych Taboru Kolejowego w Opolu oraz kierowała szkołą w Nowej Wsi Królewskiej; Antoni Kmicikiewicz (1888 1986) - urodzony w Czaplach pod Samborem, po wojnie nauczyciel matematyki i fizyki w I Gimnazjum i Liceum Męskim w Opolu oraz w liceum felczerskim i liceum dla Dorosłych.

We wsi Pogranicze koło Sambora urodził się Franciszek Petela (1904-1987) - absolwent Uniwersytetu Lwowskiego, który po osiedleniu w Opolu był organizatorem pierwszej (w maju 1945 r.) szkoły średniej w naszym mieście, noszącej imię Mikołaja Kopernika. Zasługi dla opolskiej oświaty i organizacji sieci bibliotek położyła też Danuta Tokarzowa (1917-2008) - absolwentka Gimnazjum Żeńskiego w Samborze.

W Opolu osiadła też arcysamborska rodzina Wachułków, m.in. Antoni (1906-1963) - inspektor szkolny w Samborze, a po wojnie m.in. pracownik Kuratorium Oświaty w Opolu, i jego żona, Wanda (1906-...) - nauczycielka w opolskich szkołach podstawowych.

Z tej rodziny pochodzi mieszkający obecnie w Gdyni Wacław Wachułka (rocznik 1942) - długoletni dyrektor stoczni gdańskich, m.in. remontowej, a obecnie dokumentalista przeszłości Sambora i redaktor naczelny "Biuletynu Samborskiego". Wachułkowie byli zaprzyjaźnieni z Eugenią Antas (1914-1994), która po długiej wędrówce z Sambora, poprzez obozy koncentracyjne w Oświęcimiu i Ravensbrück oraz po kilkuletnim pobycie w Zielonej Górze, po 1956 r. osiadła w Prószkowie pod Opolem, ucząc w tamtejszym Technikum Ogrodniczym i działając w Wojewódzkiej Radzie Narodowej w Opolu.

W Opolu na ulicy Książąt Opolskich, po gehennie syberyjskiej, osiadła Marzena Kuczera, po mężu Kusturek, córka Aleksandra Kuczery - autora monumentalnego, dwutomowego dzieła o historii Sambora, o którym pisałem przed dwoma tygodniami. Zmarła w 2009 r.

Z Sambora pochodzi też Maciej Prus (rocznik 1938) - wybitny polski reżyser teatralny i dyrektor artystyczny kilku polskich teatrów, w tym Narodowego w Warszawie. Maciej Prus ma też w biografii epizod opolski, bo w latach 60. związał się na trwałe z Jerzym Grotowskim, z którym wspólnie tworzył "Teatr 13 Rzędów", szokując nowatorskimi inscenizacjami ówczesny polski świat artystyczny.

Dzięki korespondencji z panią Jadwigą Borzęcką z Wrocławia udało się wyrwać z zapomnienia piękną postać jej ojca, mjra dra Mariana Gustka (1896-1941) - lekarza po studiach medycznych we Lwowie, syna Józefa Gustka - znanego lwowskiego ogrodnika i projektanta szaty roślinnej przy najważniejszych budynkach we Lwowie.

W Samborze, gdzie stacjonował 6. Pułk Strzelców Podhalańskich, Marian Gustek pełnił przez wiele lat funkcję lekarza pułkowego. Mieszkał z rodziną w domu na ulicy Drohobyckiej, nad apteką. Prowadził tam swój gabinet, cieszący się uznaniem i powodzeniem.

Kochał zwierzęta, miał akwaria z rybkami i klatki z kanarkami, posiadał też kolekcję militariów. Gdy Rosjanie zajęli Sambor, jego córka zakopała zbiory broni ojca nad Młynówką w Samborze.

Marian Gustek, wzięty do niewoli przez Niemców pod Dębicą, ze względu na swe kompetencje został uwolniony i wyznaczony na dyrektora szpitala w Kielcach. Ale w 1941 r. zadenuncjowany, że jest zakonspirowanym żołnierzem AK, został przez Niemców aresztowany, wywieziony do Oświęcimia i tam po trzech miesiącach zamordowany.

W Opolu osiadł też po wojnie najsłynniejszy aptekarz samborski, właściciel apteki "Pod Gwiazdą" (tuż przy samborskim rynku), farmaceuta, chemik dr Stanisław Adam Lepiankiewicz (1902-1985).

Od 1947 r. był kierownikiem apteki w Opolu, mieszczącej się na rogu ulic Słowackiego i Mickiewicza. Wykładał farmakologię w Liceum Felczerskim w Opolu. Był autorem podręcznika do farmakologii dla słuchaczek szkół pielęgniarskich.

Kierował pracownią chemiczną opolskiej Stacji Krwiodawstwa oraz w Opolskim Szpitalu Wojewódzkim. Lepiankiewicz to piękna postać społecznika, działacza Izb Aptekarskich, Opolskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk, wyróżnionego licznymi dyplomami i medalami.

Jego bratem był pianista Julian Lepiankiewicz, który po wojnie odnosił liczne sukcesy szczególnie w Wielkiej Brytanii, gdzie zmarł i został pochowany na cmentarzu w Londynie. Apteka Lepiankiewicza do dziś istnieje w Samborze, a w niej nadal są stare regały, piec i zabytkowe pojemniki apteczne.

Wnukiem samborzanina jest obecny wicemarszałek województwa opolskiego Tomasz Kostuś. W Daszawie i Kochawinie pod Samborem są korzenie rodzinne starosty głubczyckiego Józefa Koziny.

W Wojutyczach pod Samborem urodził się Jan Ganczarski (rocznik 1936) - długoletni nauczyciel i dyrektor szkoły podstawowej w Opawicy, gdzie wykształcił całe pokolenia młodzieży. Jego żona, Eugenia, z domu Węgrzyn (1940-2011), również kresowianka z Wołowego pod Lwowem i nauczycielka, była niezwykle aktywną działaczką społeczną i długoletnim sołtysem Opawicy, zdobywczynią lauru "Sołtys Roku 2005".

Ich synem jest Marek Ganczarski, obecny dyrektor Centrum Informatycznego Uniwersytetu Opolskiego. Z Laszek Murowanych pod Samborem wywodzi się inż. Jan Kędzierski (rocznik 1929), który kontynuuje wielopokoleniowe tradycje rodzinne związane z budownictwem, pracując przez wiele lat w opolskich przedsiębiorstwach budowlanych, w tym w OPB 2, przyczynił się do obecnego kształtu architektonicznego naszego miasta.

W mojej dzielnicy malarzy na Zaodrzu też spotykam samborzan, jak choćby panią Antoninę Babiak z ulicy Grottgera, której ojciec mieszkał w podsamborskiej Smolnicy. Przed kilku laty zmarł samborzanin, mój sąsiad z ulicy Styki, Mikołaj Łyczko (1926-2008), który zapisał piękną kartę żołnierską i przeżył dramat tropienia go przez banderowców, a w Opolu był długoletnim pracownikiem Zakładów Aparatury Spawalniczej (ASPA).

Samborski autostopowicz

Sambor jest miejscem urodzenia Bogusława Laitla (rocznik 1938), syna kolonisty Her-mana Laitla (1902-1966), którego francuska rodzina uległa polonizacji, mieszkając w Boryni, w okolicach Turki i Sambora.

Bogusław Laitl niewątpliwie zostawi swój ślad w historii, bo był pomysłodawcą jednego z najoryginalniejszych zjawisk w polskiej masowej kulturze drugiej połowy XX w., jakim był autostop.

Ruch ten objął ponad milion młodych Polaków, którzy przemierzali za darmo Polskę wzdłuż i wszerz różnymi wehikułami, pokazując kierowcy jedynie książeczkę z charakterystycznym znakiem i dziękując uśmiechem.

Laitl wspólnie z kolegą, Tadeuszem Sową, byli pierwszymi polskimi autostopowiczami. Ich wspólny pomysł i wielka przygoda, która znalazła później tak licznych naśladowców, zaczęła się 11 września 1957 roku.

Mieli wówczas po 19 lat i byli studentami AGH w Krakowie. Z głupia frant poszli do Wojewódzkiej Komendy Milicji i namówili tamtejszego komendanta, aby wystawił im zaświadczenie, że jako biedni studenci chcą objechać dookoła Polskę i "zwiedzić zakłady przemysłowe, a głównie huty". Komendant, po krótkim wahaniu, wystawił im taki glejt. I to się właśnie nazywa trafić na życiowy fart.

Po okresie stalinizmu, kiedy społeczeństwo żyło pod ciągłą obserwacją, został w ludziach lęk, że milicja może w każdej chwili zatrzymać jadącego (bez delegacji) w szoferce bądź na pace samochodu, na przysłowiowego "łebka", pasażera. Z tego powodu mogły być poważne nieprzyjemności.

Glejt, który otrzymali Laitl i Sowa od komendanta MO, rozwiązywał tę sprawę. Ich pierwsza wrześniowa wyprawa objęła trasę 2,5 tysiąca kilometrów, a podwoziło ich 39 kierowców.

Zachowały się zdjęcia tych śmiałków i fantastów, nazywanych przez prasę "włóczykijami", którzy nie tylko prowadzili dziennik podróży, ale też go zilustrowali.

Fotografie przedstawiają dwóch przystojniaków z kurzawą włosów na głowach, zaczesanych na modną wówczas "mandolinę", w drelichowych kurtkach oklejonych herbami miast polskich, w spodnich z licznymi zamkami na kieszeniach, z wielkim proporcem w rękach z napisem: "Ten kierowca fajny chłop, co popiera Autostop".

Tak to się zaczęło. A później poszło jak burza. Dziś już jest na ten temat fascynująca literatura, m.in. tom relacji pt. "Autostop w PRL", wydany przez Jakuba Czupryńskiego i tam opowieści o wielkiej przygodzie najbardziej zasłużonych polskich autostopowiczów, głównych organizatorów tego ruchu w PRL: Andrzeja Piwońskiego, Leszka Sopocińskiego, Krzysztofa Wacyka; wiecznych wędrowców i nestorów Autostopu - Aleksandra Melecha, Wiesława Harlendera, a także pisarzy - Edwarda Stachury, Andrzeja Stasiuka, Sławomira Shutego. Ale Laitl z Sową byli pierwsi i w ich biografiach na zawsze zostanie zapisana chwała pionierów autostopu - tej pięknej młodzieńczej przygody, którą w Polsce przeżyło szczególnie pokolenie bigbitowców i polskich hipisów. Ich swoistym hymnem była niezapomniana piosenka Karin Stanek "Jedziemy autostopem": "Autostop, autostop, wsiadaj, bracie, dalej, hop...."

Laitl, wracając autostopem na studia do Krakowa z winobrania w Zielonej Górze, zatrzymał się na dłużej w Opolu, bo nie mógł trafić na kierowcę, który jechał w kierunku Krakowa, i był zmuszony tu przenocować.

W akademiku spotkał studentów Studium Nauczycielskiego i postanowił zmienić uczelnię na opolską, wiążąc się z Opolem na dobre. Tu został nauczycielem, wychowawcą, tu się ożenił i stał się jednym z najbardziej rzutkich organizatorów kultury w mieście: szefem dyskusyjnych klubów filmowych, przewodnikiem, wiecznie niespokojnym duchem. Do dziś została mu ta jego dawna czupryna, tylko przyprószona siwizną, i rozwichrzona broda.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska