Moje Kresy. Płaj - droga do serca Huculszczyzny

Irena Wielocha
Andrzej Ruszczak, Leszek Rymarowicz i Andrzej Wielocha w Hołowach podczas wspólnej wędrówki po Czarnohorze, 2013.
Andrzej Ruszczak, Leszek Rymarowicz i Andrzej Wielocha w Hołowach podczas wspólnej wędrówki po Czarnohorze, 2013. Irena Wielocha
U schyłku XX wieku nastąpił w Polsce renesans zainteresowania historią Huculszczyzny. Kamieniem milowym ponownego odkrycia w Polsce tamtych terenów była wydana w 1993 roku świetna książka autorstwa Leszka Rymarowicza i Marka Olszańskiego "Powroty w Czarnohorę".

Jej kilkutysięczny nakład i dodruk rozszedł się błyskawicznie, a jak mówią z satysfakcją jej autorzy - pojawiły się nawet nielegalne reprinty tej książki.

Czytelnikami "Powrotów" byli nie tylko urodzeni tam Kresowiacy, którzy pamiętali jeszcze Huculszczyznę z przedwojennych czasów, ale w równym stopniu młodzież akademicka, która wybierała się tam dopiero z plecakiem i namiotem.

Zdziwienie Kresowian budził fakt, że autorami książki byli trzydziestolatkowie, którzy zaczęli swą przygodę od półlegalnych wówczas wypraw na Huculszczyznę organizowanych przez Studenckie Koła Przewodników Beskidzkich z Rzeszowa.

Ich książka, która nabrała znamion bestselleru, stała się jednocześnie dla wielu studentów i młodych pracowników naukowych inspiracją do poznawania Czarnohory, a także prowadzenia własnej pracy badawczej.

Wielu czytelników "Powrotów" jest dziś autorami dysertacji doktorskich, a nawet habilitacyjnych poświęconych Czarnohorze (i to w najprzeróżniejszych dziedzinach nauki - od historii poprzez archeologię, architekturę, ekologię i etnografię). Tytuł książki stał się także "bon motem" wielu wyjazdów, wystaw czy publikacji poświęconych Huculszczyźnie.

Historyczną rolę w rozbudzeniu polskich zainteresowań Huculszczyzną odegrał półrocznik "Płaj" wychodzący w Warszawie od 1987 roku. Ta piękna, o miękkim brzmieniu nazwa pisma, gdy pytałem przyjaciół o jej znaczenie, poza kręgiem miłośników gór wpędzała moich rozmówców w zakłopotanie.

Warto więc przypomnieć znaczenie tego starosłowiańskiego wyrazu. Z wdziękiem literackim zdefiniowali to słowo twórcy półrocznika, redagując jednocześnie motto swego periodyku. Płaj - czytamy na karcie tytułowej - to droga do wnętrza gór, do ich serca. Droga, którą od wieków kroczyły całe pokolenia zamieszkujących je ludzi, zamykając w jej kształcie sumę swoich doświadczeń.

Można na niej odnaleźć oprócz śladów kierpców i racic, także ślady podkutych butów pierwszych turystów czy rzuconych tu przez kolejną wojnę żołnierzy. Droga, na której w sposób ukryty, czytelny tylko dla wtajemniczonych zapisana jest historia gór. Chcemy, żeby i nasz "Płaj" stał się taką właśnie swoistą drogą wprowadzającą czytelnika w świat Karpat w przestrzeni i w czasie.

Twórcą "Płaju" jest Andrzej Wielocha (rocznik 1952) - z wykształcenia historyk filozofii, po Akademii Teologii Katolickiej, z zawodu redaktor, wydawca literatury turystyczno-krajoznawczej. Jego pasje turystyczne i osobowość ukształtowały się w latach siedemdziesiątych w kręgu Studenckiego Koła Przewodników Beskidzkich w Warszawie, zrzeszającego akademików głównych uczelni stołecznych.

Wspólne spotkania i wędrówki po górach oraz dyskusje spowodowały, że zaczęto wydawać pisma - "Magury" i "Połoniny", gdzie pisano o pozostałych w granicach Polski kresach: Beskidzie Niskim i Bieszczadach.

Ten krąg osób powołał też Towarzystwo Karpackie, którego pierwszym prezesem został Andrzej Wielocha - główny organizator sesji popularnonaukowych: "Bojkowszczyzna", "Żydzi w Karpatach", "Niemcy w Karpatach" i "Odkrywanie Huculszczyzny". I właśnie w ramach Towarzystwa Karpackiego przy okazji organizowania sesji popularnonaukowych zaczęto wydawać półrocznik "Płaj", którego tematem przewodnim są Karpaty Wschodnie (pozostałe po wojnie w granicach Związku Radzieckiego, a później państwa ukraińskiego) oraz Karpaty rumuńskie - nieobecne dotychczas w polskiej literaturze.

Krąg przyjaciół i redaktorów "Płaju"

Na łamach "Płaju" na przestrzeni ćwierćwiecza istnienia tego pisma ukazało się kilkadziesiąt interesujących od strony literackiej i erudycyjnej artykułów poświęconych Huculszczyźnie. Wychodziły one i nadal wychodzą spod piór pasjonatów i entuzjastów, ludzi różnych zawodów i pokoleń, których łączy jedno - miłość do gór i historii.

Należy do nich Andrzej Ruszczak (rocznik 1939) - z urodzenia lwowianin, lekarz. Po opuszczeniu w 1945 roku rodzinnego Złoczowa zamieszkał w Gdańsku.

Przez całe dziesięciolecia, nie przypuszczając, że kiedykolwiek pojedzie na Huculszczyznę (która znalazła się w pilnie strzeżonej strefie przygranicznego sowieckiego imperium), gromadził i czytał o tej krainie, cokolwiek na ten temat napisano.

A gdy po upadku Związku Radzieckiego można było już tam pojechać, był jednym z pierwszych Polaków, który zaczął rokrocznie jeździć w rejon Czarnohory. W ciągu ostatniego ćwierćwiecza zadzierzgnął tam dziesiątki przyjaźni.

To jemu zawdzięczamy, że m.in. we wsi Bystrzec u podnóża Czarnohory (gdzie mieszkał i tworzył Stanisław Vincenz) pojawiły się dwujęzyczne, polsko-ukraińskie tablice informacyjne. Zdaniem Leszka Rymarowicza nie ma lepszego znawcy twórczości Stanisława Vincenza. Zna jego wieloksiąg na wyrywki, cytuje go z pamięci, potrafi analizować ten utwór w sposób fascynujący dla słuchaczy.

Znakomitym znawcą Huculszczyzny jest dr inż. architekt Włodzimierz Witkowski z Politechniki Łódzkiej, który poświęcił architekturze tamtych okolic wiele artykułów. Od lat jest też organizatorem studenckich obozów naukowych dla architektów, których plonem jest najbardziej kompletny materiał dokumentujący relikty tamtejszego budownictwa ludowego.

Gdy w 2009 roku spłonęła cerkiew na Moskalówce koło Kosowa i ku rozpaczy wiernych oraz ukraińskich historyków sztuki nie było żadnych planów umożliwiających jej odbudowę, wówczas pojawił się tam dr Włodzimierz Witkowski i po uroczystej mszy na pogorzelisku przekazał miejscowym Hucułom kompletną dokumentację architektoniczną cerkwi i jej inwentaryzację fotograficzną.

Dokumentacja ta była pomocna przy odbudowie świątyni. To dzięki Włodzimierzowi Witkowskiemu w Biłoberezce, Fereskuli czy Jabłonicy nad Białym Czeremoszem ludzie nie dziwią się, widząc młodego człowieka mówiącego po polsku i dopytującego się o jakieś szczegóły z ich obecnego życia i z przeszłości.

Jednym z najaktywniejszych autorów publikujących w "Płaju" jest Leszek Rymarowicz (rocznik 1963) - fizyk, absolwent Uniwersytetu Rzeszowskiego i Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie, doktor nauk technicznych w dziedzinie inżynierii środowiska. Jest autorem fundamentalnych prac o słynnym "Białym Słoniu", czyli obserwatorium na Popie Iwanie i wielu ciekawych artykułów, m.in. o rodzinie Gertnerów, huculskich skrzypkach, czarnohorskich przedwojennych schroniskach i ochronie przyrody w Czarnohorze.

Nie sposób pominąć w tym towarzystwie Piotra Kamińskiego - kartografa z Warszawy. Bez wydanych przez niego map nie mogłaby się odbyć na przestrzeni ostatnich 20 lat żadna z wypraw na Czarnohorę. Bez Piotra Kamińskiego - pisze Leszek Rymarowicz - nie byłoby naszych masowych powrotów na Czarnohorę.

A dzięki wrodzonej szczodrobliwości i niefrasobliwości "Pitera" - rozdawane podczas jego licznych podróży po Huculszczyźnie "na prawo i lewo" gratisowe mapy - znaleźć można w różnych, zgoła niespodziewanych miejscach na Huculszczyźnie. Wielokrotnie przekonywaliśmy się, że mapa Kamińskiego, jako podarunek, otwierała na Huculszczyźnie każde drzwi.

W gronie zafascynowanych Huculszczyzną nie może zabraknąć należącego do seniorów Towarzystwa Karpackiego Tadeusza Kiełbasińskiego (rocznik 1930) - inżyniera energetyka, na stałe mieszkającego w Łodzi, który turystykę górką, narciarską i taternictwo uprawia od 1946 roku.

Posiada uprawnienia przewodnickie na wszystkie góry w Polsce. W 1980 roku stał się właścicielem chyży łemkowskiej w Olchowcu, w której mieszka od wiosny do jesieni. Zorganizował tam muzeum sztuki ludowej Łemków, Bojków i Hucułów (850 eksponatów), po którym osobiście oprowadza setki młodych turystów, przekazując im swą wiedzę niesamowitymi opowieściami.

Nie sposób pominąć też zasług dra Wojciecha Krukara z Rymanowa i dra Mateusza Trolla z Krakowa, od lat prowadzących żmudne prace terenowe i kwerendy archiwalne, czego efektem jest nie mająca ukraińskiego odpowiednika mapa turystyczno-nazewnicza Czarnohory (w skali 1:50 000).

Miejscowi Huculi zaczynają mapę tę traktować jako podstawowe źródło wiedzy o tym, jak naprawdę nazywają się... ich własne góry, połoniny i miejsca, na które spoglądają ze swoich okien. Wojciech Krukar i Mateusz Troll dosłownie w ostatniej chwili ocalili od totalnego zapomnienia setki nazw miejscowych. Wydobyli je z pamięci odchodzącego pokolenia - najstarszych mieszkańców wsi z okolic Żabiego. Czarnohorą "zarazili" wielu studentów uczelni, na których pracują, m.in. przez organizowane corocznie obozy studentów geografii.

Do grona entuzjastów Huculszczyzny, a Czarnohory w szczególności, należą Justyna i Piotr Kłapytowie z Krakowa. On - doktor geografii, ona - doktor etnomuzykolog, propagatorzy kultury huculskiej wśród tzw. szerokiej publiczności, szczególnie Krakowa.

Organizatorzy festiwali huculskich, w tym w 2011 roku wielkiego Międzynarodowego Festiwalu Huculskiego "Słowiańska Atlantyda", którego kulminacją była wystawa w krakowskim Muzeum Narodowym "Sztuka Huculszczyzny - Huculszczyzna w sztuce", zaszczycona obecnością prezydenta RP Bronisława Komorowskiego (który, jak się okazuje, ma również swe związki rodzinne z Huculszczyzną).

To dzięki Justynie i Piotrowi Kłapytom w 2011 roku dźwięki huculskich trombit popłynęły z Kopca Kościuszki w Krakowie, a ulicą Floriańską przeszedł imponujący pochód koni huculskich.

Ważną rolę w dziele zbliżenia polsko-huculskiego pełni dr Karolina Kwiecień - religioznawczyni z Krakowa, właścicielka chatki w Bystrzcu. Co roku spędza pod Czarnohorą część swoich wakacji. Jest autorką wydanego w 2006 roku popularnego przewodnika pt. "Czarnohora, Połoniny Hryniawskie, Świdowiec. Góry Ukrainy z plecakiem". Ciekawą jej inicjatywą jest zorganizowanie wymiany dzieci z krakowskiego Centrum Młodzieży im. dra Henryka Jordana i szkoły w Bystrzcu w Czarnohorze.

Nie można w tym gronie znawców Czarnohory zapomnieć o dr. Marku Olszańskim - krakowskim germaniście, specjaliście od dialektów szwajcarskich, autorze wielu artykułów dotyczących historii, literatury i sztuki, synu Kazimierza Olszańskiego (1923-2002) - historyka sztuki, najwybitniejszego znawcy twórczości Kossaków.

Od lat rokrocznie samotnie przemierza Czarnohorę i Gorgany, znakomity kolekcjoner, posiadający imponujące zbiory rzadkich huculianów. On to właśnie wspólnie z Leszkiem Rymarowiczem wydał bestsellerową książkę "Powroty w Czarnohorę".

W grono polskich entuzjastów Czarnohory znakomicie wpisuje się Czech, mieszkaniec Pragi - Alesz Kuczera. To on powtórnie odkrył i spopularyzował dla Czechów (te przez dwadzieścia lat ich najbardziej z najbardziej egzotycznych Kresów) góry Podkarpackiej Rusi.

Alesz Kuczera był inicjatorem znakowania szlaków, jest autorem publikacji i map obejmujących południową część Czarnohory. W czasie katastrofalnej powodzi w 2008 roku organizował pomoc charytatywną dla mieszkańców Żabiego i okolic.

Dzięki niemu ukraińska służba ratownictwa górskiego przechodzi szkolenia według standardów europejskich i doposaża się w nowoczesny sprzęt. Jest jednym z najbardziej zaangażowanych w akcje ekologiczne, których skutkiem jest m.in. wstrzymanie akcji budowy na karpackich rzekach i potokach kilkuset minielektrowni wodnych, które doprowadziłyby tamtejsze góry do stanu ekologicznego Armagedonu, swoistego pobojowiska.

Do wspaniałych entuzjastów wszystkiego, co wiąże się z Huculszczyzną, należy Kuba Węgrzyn. Od kilkunastu lat na grzbiecie Kosaryszcza między Bystrzcem a Dzembronią prowadzi pierwsze polsko-ukraińskie schronisko turystyczne, zwane "Chatką u Kuby".

To on wytyczył nowe znakowane ścieżki wiodące w nieznane zakątki Czarno- hory. Zżyty z miejscową społecznością, jest uważany przez przyjaciół za "zhuculałego Polaka". Kuba Węgrzyn uczynił wiele dla polsko-ukraińskiego pojednania i wzajemnego rozumienia się.

Do szczególnie zasłużonych autorów "Płaju" należą też: dr Grzegorz Rąkowski (rocznik 1954) - biolog, podróżnik, krajoznawca, pracownik naukowy Instytutu Ochrony Środowiska w Warszawie, twórca erudycyjnych przewodników turystycznych m.in. po Wołyniu, Polesiu, Podolu i Ziemi Lwowskiej; prof. Tadeusz Trajdos - historyk sztuki, mediewista; dr Michał Kaczmarek - znawca twórczości Vincenza, syn wybitnego filologa, znawcy literatury polskiego baroku prof. Mariana Kaczmarka, i dr Jan Tadeusz Skłodowski (rocznik 1950) - historyk sztuki, fotografik, pisarz, podróżnik, badacz Kresów, pielęgnujący tradycje walk II Brygady Legionów Polskich w Karpatach Wschodnich, autor "Rzeczpospolitej Rafajłowskiej", organizator obchodów przypadającej w 2014 roku setnej rocznicy tych wojennych, wyjątkowo krwawych zmagań.

To w dużej części dzięki działalności wymienionych wyżej "karpackich komilitonów" i autorów "Płaju" tak dynamicznie w ostatnich latach rozwijają się nowoczesne relacje polsko-ukraińskie w Czarnohorze i rodzą się autentyczne przyjaźnie polskich uczonych, dziennikarzy, turystów, wędrowców z tamtejszą ukraińską inteligencją.

Zdaniem Leszka Rymarowicza "nad Czarnym i Białym Czeremoszem mamy wielu prawdziwych przyjaciół". Należą do nich m.in.:
Iwan i Jarosław Zełenczukowie z Krzyworówni. Ojciec i syn - naukowcy, krajoznawcy zaangażowani w ocalenie resztek dawności huculskiej, działacze społeczni, autorzy wielu publikacji - również w "Płaju". Zełenczukowie uratowali przed zapomnieniem wiele ciekawych postaci, wspomnień i dokumentów oraz różnych pamiątek przeszłości.

Posiadają bogate zbiory wspomnień z dawnej Huculszczyzny. Dzięki nim społeczność lokalna zaczyna wracać do Europy, to jest spostrzegać swoją przeszłość jako fragment naszej wspólnej historii. A informacje o wydarzeniach i ludziach z czasów galicyjskich i II Rzeczypospolitej postrzegane zaczynają być przez Ukraińców jako część wspólnego dziedzictwa.

Iwan Droniak - emerytowany pracownik Domu Kultury w Jabłonicy. W swoim domu corocznie gości grupy studentów z Polski, jest wielkim entuzjastą współpracy polsko-ukraińskiej i pisania wspólnej historii. Jego dom jest oazą życzliwości i sympatii do Polski. Każdy, kto zatrzyma się w domu Iwana Droniaka, nie opuści go bez sowitego poczęstunku, zwiedzenia jego prywatnego muzeum sztuki huculskiej i wysłuchania jego arcyciekawych opowieści.

Wasyl Kobyliuk - twórca i szef Europejskiego Centrum Turystyczno-Informacyjnego "Werchowyna". Jeżeli z okazji jakiegoś święta w centrum Żabiego powiewa polska flaga obok ukraińskiej i innych flag państw Unii Europejskiej, to każdy turysta może być przekonany, że jest przed instytucją, którą kieruje Wasyl Kobyliuk. Jest on także wydawcą różnych folderów i map obejmujących współczesną Huculszczyznę.

Wasyl Hutyriak - prezes Fundacji Karpackie Ścieżki. To dzięki niemu oznakowano w Czarnohorze i Gorganach szlaki turystyczne i ustawiono drogowskazy z wielojęzycznymi napisami. To właśnie on odbudował pierwsze istniejące już w okresie międzywojennym ukraińskie schronisko turystyczne na Płyśćcach.

Ważną rolę w dziele polsko-ukraińskiej współpracy w rejonie Czarnohory spełnia o. Iwan Rybaruk - proboszcz prawosławnej parafii w Krzyworówni. Znaczenie tej górskiej wioski dla kultury ukraińskiej można porównać jedynie do znaczenia Zakopanego dla kultury polskiej. Dlatego Krzyworównię nazywa się często "ukraińskimi Atenami".

Ojciec Rybaruk stworzył w cudownej zabytkowej krzyworówniańskiej cerkwi miejsce kontemplacji, poszukiwania artystycznych natchnień i ekumenicznego myślenia. Na honorowym miejscu znajduje się fotografia o. Rybaruka z papieżem Janem Pawłem II.

Redaktorzy "Płaju": Andrzej Wielocha i Paweł Luboński - tłumacz, matematyk (a wcześniej jeszcze Tadeusz Andrzej Olszański - prawnik, politolog, tłumacz m.in. twórczości Tolkiena), sięgają też po publikacje autorów ukraińskich, by wymienić tylko Jurija Nesteruka i Saszę Nużnego.

Przytoczone wyżej fakty świadczą, że wydawany od ćwierćwiecza bez żadnej finansowej pomocy państwa półrocznik "Płaj" i jego redaktorzy - entuzjaści i społecznicy - położyli wielkie zasługi w dziele odrodzenia zainteresowania Huculszczyzną w Polsce. Przyczynili się do objawienia się w nowym kształcie artystycznym i naukowym mitologii literackiej tamtych okolic.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska