Moje Kresy. Podhorce - podolski Wersal

Archiwum prywatne
Dzieci ze szkoły w Podhorcach, wśrod nich Zofia Karabczyńska. Okres okupacji sowieckiej.
Dzieci ze szkoły w Podhorcach, wśrod nich Zofia Karabczyńska. Okres okupacji sowieckiej. Archiwum prywatne
Na Kresach w czasach Rzeczypospolitej szlacheckiej wzniesiono setki rezydencji, zamków i pałaców magnackich. Jeden z najwspanialszych, o których Henryk Sienkiewicz napisał, że jest to "skarb wprost nieoszacowany", wybudowali Koniecpolscy.

Wznieśli go w maleńkiej wiosce o nazwie Podhorce, leżącej w połowie drogi między Lwowem a Krzemieńcem. W tym miejscu, na płaskiej jak okiem sięgnąć przestrzeni nagle wyłania się niewielkie pasmo pagórków, których nazwa Woroniaki pochodzi od czarnych ptaków, które szczególnie jesienią upodobały sobie tę okolicę.

Zlatywały się tam ich niezliczone stada. Przygotowując się do odlotu, oblepiały szczyty pagórków niczym czarna smoła migocąca w promieniach zachodzącego słońca. Ten widok fascynował poetów, malarzy i licznych wędrowców. Próbując opisać to zjawisko, szukali strzelistych metafor i kreślili widoki tych ptasich sabatów w swych szkicownikach.

Jest jeszcze jeden wyróżnik tego miejsca. Przez środek Podhorców przebiega główny europejski dział wodny, rozdzielający trzy wielkie dorzecza - Wisły, Dniepru i Dniestru. Strumienie i rzeki zaczynające bieg na wschód od wsi zasilają Morze Czarne, a od strony zachodniej - Morze Bałtyckie. W całej okolicy przeważają lasy bukowe.

Nazwa miejscowości pochodzi być może stąd, iż połowa wsi rozbudowała się na stoku największego wzgórza (po ukraińsku pod horą - czyli pod górą), a druga połowa na szczycie.

Podhorce to jeden z najstarszych grodów na Podolu. Do literatury pięknej trafiły już w XII w., bo ich nazwa znalazła się w staroruskiej kronice (letopisie) i w słynnym poemacie "Słowo o pułku Igora", mającym znamiona starosłowiańskiej mitologii.

Pierwsze polskie zapisy archiwalne o Podhorcach pochodzą z roku 1440. Wówczas to Władysław Warneńczyk obdarował Podhorcami i Zahorcami Janusza Podhoreckiego herbu Belina. W posiadaniu Podhoreckich wieś była do lat trzydziestych XVII wieku. W 1633 r. nabył ją Stanisław Koniecpolski, ale jego wnuk, również Stanisław, w 1682 r. podarował Podhorce synowi króla - Jakubowi Sobieskiemu. Z początkiem XVIII w. (1718 r.) Podhorce kupił hetman wielki koronny Stanisław Mateusz Rzewuski. W rękach tego rodu Podhorce były do 1865 r., kiedy stały się własnością Sanguszków - ostatnich polskich właścicieli.

Wzorzec znad Loary

Podhorce wprowadził na karty historii Polski wielki smakosz francuskiej kultury Stanisław Koniecpolski (1594-1646), który upodobał sobie to miejsce i zbudował tam zamek, nazywany ze względu na bogactwo i otaczający go przepych Wersalem Podola. Budowniczy tej pysznej rezydencji należał do wąskiego grona wybitnych polityków swojej epoki w Rzeczypospolitej.

Sprawował wysokie urzędy, był m.in. hetmanem wielkim koronnym i kasztelanem krakowskim. Cieszył się sławą wielokrotnego pogromcy Tatarów i Kozaków. Nim zajął się budową pałacu w Podhorcach, zasłynął jako budowniczy potężnej nowoczesnej fortecy w Brodach, czemu dano wyraz w uchwale sejmowej w 1633 roku. Jego latyfundium było ogromne, bo w samym tylko województwie wołyńskim należało do niego ponad 18 tys. gospodarstw chłopskich. Do tego trzeba doliczyć posiadłości w wielu innych województwach.

Z usposobienia marzyciel i namiętny podróżnik, był Koniecpolski pod wielkim wpływem architektury zamków północnych Włoch i Francji, a zwłaszcza pałaców nad Loarą. Jeździł tam wielokrotnie, aby je podziwiać. I tam zapewne przyszła mu myśl, aby jeden z takich cudów architektury krajobrazowej wybudować na Podolu na najwyższym wzgórzu Woroniaków. Swoje marzenie mógł zrealizować, bo był człowiekiem bardzo bogatym.

Więcej, swą nową okazałą rezydencję wzniósł w tempie wręcz błyskawicznym, bo w ciągu niespełna pięciu, a jak chcą niektórzy - w ciągu tylko trzech lat (1637-1640). Wzorcem dla Koniecpolskiego był zamek w Rosny-sur-Seine, który należał do księcia Maksymiliana de Sully, przyjaciela króla Francji Henryka IV.

Narzucające się podobieństwo między rezydencjami francuskiego marszałka i polskiego hetmana tkwi w czworokątnym obrysie fortyfikacji oraz formie i strukturze elewacji. Dachy wszystkich zabudowań pokryto blachą miedzianą i wzbogacono ich wygląd różnymi ozdobnymi gałkami i wietrznikami. Na głównych wieżach umieszczono potężnych rozmiarów rzeźby atlasów. Koniecpolski polecił również stworzyć ogród w stylu włoskim z tarasowymi zejściami. Albrycht Stanisław Radziwiłł, kanclerz wielki litewski, w swych pamiętnikach napisał: "Trzy ogrody stopniowo obniżają się i przypominają ogrody w Parmie. Wodotryski, cudne fontanny wystrzeliwują w górę i nic w tym dziwnego, bo mistrzem ich konstrukcji był znakomity wynalazca sprowadzony z Rzymu".

Z pałacu zbudowanego na wierzchołku góry rozpościerał się widok na rozległą równinę i na sześć tarasów, obudowanych balustradami. Otaczały go ogrody ozdobione stylizowanymi kamiennymi grotami, pawilonami wzniesionymi na podmurówkach z cegieł, podestami z marmurowymi balustradami i ze schodami rozchodzącymi się na dwie strony, a służącymi do przechodzenia z jednego tarasu na drugi.

W ogrodach pałacu w Podhorcach były pomarańczarnie i figarnie. Rosło w nich kilkaset drzew cytrusowych w specjalnych donicach, aby można je było na zimę schować w oranżerii. Były tam tez liczne krzewy rozmarynu i jaśminu błękitnego. Rezydencja miała też swój zwierzyniec, pstrągarnię, pasiekę, winnice, młyn i folwark. Wjazd na dziedziniec przedpałacowy prowadził przez most przerzucony przez szeroką fosę. Na bramie wjazdowej umieszczono łaciński napis, że jest to "miejsce uciech i odpoczynku".

Pałac składał się z budynku głównego, początkowo dwukondygnacyjnego, którego środkowa część zwieńczona była późnobarokową wieżą wyposażoną w zegar kurantowy.

Pałac oprócz funkcji rezydencjalnych miał służyć również celom obronnym. Cały otoczony był głęboką fosą, dziś zasypaną. Za nią zlokalizowano inne elementy systemu fortyfikacji: place broni, stok forteczny, ukryty podziemny tunel na wypadek potrzeby ucieczki. Na każdym rogu obszernego zewnętrznego tarasu były wieżyczki strażnicze. Wkoło zamku wzniesiono dworki dowódców i oficerów, a żołnierze mieli swe kwatery po okolicznych wsiach.

Ranga zamku w Podhorcach wzrosła z chwilą, gdy stał się własnością Sobieskich. Zapełniono go wówczas wytwornymi sprzętami, dziełami sztuki, upiększono ogród. Gościli tu najznamienitsi obywatele Rzeczypospolitej, m.in. król Jan III z Marią Kazimierą i licznym dworem, margrabiowie i książęta, dyplomaci i artyści. Pamiątką po pobycie tu pary królewskiej był posadzony osobiście przez Jana III Sobieskiego orzech włoski - obok lip ulubione przez króla drzewo. W czasie I wojny światowej ścięto go na opał.

Mecenat Wacława Rzewuskiego

Po Koniecpolskich pałac szczęśliwie trafił w ręce Rzewuskich. Stał się wielką namiętnością urodzonego w Rozdole Wacława Rzewuskiego (1706-1779).

Był to jeden z najwybitniejszych przedstawicieli literatury czasów saskich, dramaturg, mówca, poeta piszący po polsku i łacinie, tłumacz Horacego, podróżnik, wiele lat przebywający we Francji. Był też aktywnym i wpływowym politykiem - wielkim hetmanem koronnym, co przypłacił m.in. więzieniem za udział w konfederacji barskiej. Chciał być reformatorem - domagał się wspierania rzemiosła i handlu w miastach, reformy organizacji sejmów.

Wacław Rzewuski wybrał Podhorce na całoroczną stałą rezydencję. Włożył ogromny wysiłek nie tylko w upiększenie rezydencji, ale i w rozwój całej okolicy. Zmienił formę architektoniczną pałacu, dobudowując mu jedną kondygnację, salom nadał nowy wystrój i charakter, zgromadził bogaty księgozbiór i wiele cennych dzieł sztuki, tworząc galerię malarstwa. Sprowadzał do Podhorców malarzy, w tym m.in. portrecistę Jacka Olesińskiego i Szymona Czechowicza, który wykonał dla zamku dziesiątki portretów oraz wiele kopii obrazów o treści religijnej. Kolekcja liczyła około 700 obrazów.

Rzewuski stworzył w Podhorcach teatr nadworny. Sprowadził do pałacu liczną grupę aktorów oraz muzyków i wystawiał własne sztuki. Założył w pałacu drukarnię i wyposażył ją w nowoczesne maszyny. Zorganizował muzeum oraz laboratorium alchemiczne.

Stworzył też archiwum rodzinne, gromadząc najważniejszą dokumentację dotyczącą całego rodu Rzewuskich. W latach 1752-1766 wzniósł barokowy kościół według projektu Karola Romanusa, przypominający w miniaturze Bazylikę św. Piotra w Rzymie. Usytuował go naprzeciwko pałacu na końcu długiej lipowej alei. Kościół ma kształt rotundy, z przepiękną wyniosłą kopułą i potężną kolumnadą koryncką wspierającą portyk oraz attykę ozdobioną wykonanymi z piaskowca figurami ośmiu świętych patronów rodu Rzewuskich. Ściany kościoła były pokryte malowidłami Franciszka Smuglewicza i Szymona Czechowicza.

Zamek po przebudowie wyglądał imponująco. Wszystkie sale budziły podziw niezwykłymi dekoracjami. Ściany pokryte były stiukami, malowidłami, adamaszkami, lustrami, sztukaterią, dekoracyjnymi boazeriami, świadczącymi o wielkich umiejętnościach i kunszcie stolarskim ówczesnych artystów-rzemieślników. Wielkie wrażenie robiły obrazy w bogato rzeźbionych, złoconych ramach, niezwykle dekoracyjne kominki i wielkie piece z kafli gdańskich, ozdobne żyrandole i świeczniki, stylowe meble, przepiękna saska i chińska porcelana, pamiątki historyczne, kobierce, namioty wschodnie - po prostu przepych. Poszczególne sale w pałacu nosiły nazwy: karmazynowa, zwierciadlana, złota, chińska, żółta, stołowa.

Rodzina Rzewuskich uchodziła wśród polskiej arystokracji za światłych intelektualistów. Byli wśród nich znakomici rozmówcy i krasomówcy, o czym świadczy stare powiedzenie:

Z Chreptowiczami - żyć
Z Radziwiłłami - pić
Z Ogińskimi - jadać
Z Rzewuskimi - gadać.

W Podhorcach urodził się Euzebiusz Słowacki - ojciec poety Juliusza Słowackiego. Kres "pierwszej" świetności tamtejszego pałacu przyniosły rozbiory Polski. Podhorce trafiły w ręce Austriaków. Po śmierci Wacława Rzewuskiego były kilkakrotnie licytowane. Wyprzedawano za bezcen najwartościowsze rzeczy. Z czasem doprowa- dzono ten zamek niemal do ruiny. Zdarto nawet z dachu i sprzedano pokrywającą go blachę miedzianą.

Feniks z popiołów

Gdy już sądzono, że zamek - podobnie jak dziesiątki innych na Podolu - pozostanie wieczną ruiną, niespodziewanie odrodził się niczym mityczny Feniks. Uczynił to Leon Rzewuski, który powróciwszy z emigracji w 1833 r., chcąc ocalić dzieło przodków, poddał pałac remontowi i przywrócił salom zamkowym ich dawny wystrój.

Na ścianach ponownie zawisły portrety poprzednich właścicieli oraz znamienitych obywateli Rzeczypospolitej: Koniecpolskich, Sobieskich, Rzewuskich, Sanguszków, Augusta III i jego żony, Sapiehów, Czartoryskich itp.

Odtworzono też słynną salę rycerską, gdzie ustawiono ponad 40 postaci rycerskich w pełnym rynsztunku zbroi husarskiej ze skrzydłami i kopiami husarskimi, pancerze, hełmy, proporce, buławy hetmańskie, łuki, miecze, kolczugi, sztandary, tarcze, strzelby i wiele różnych zdobyczy wojennych, zwłaszcza spod Wiednia. Ściany były pokryte adamaszkiem i portretami postaci z historii Polski. Sufit pokryty był malowidłem, na którym w środkowej części przedstawiony został Stanisław Koniecpolski, a wokół najważniejsze sceny z jego życia.

Po nie mającym potomstwa Leonie Rzewuskim zamek odziedziczyli Sanguszkowie i kontynuowali dzieło odbudowy. Starannie utrzymany pałac i park przetrwały do 1914 roku. Wybuch wojny spowodował, że znalazł się w strefie przyfrontowej. Służył w tym czasie wielokrotnie jako siedziba sztabów i miejsce kwaterunku przemieszczających się wojsk carskich, austriacko-węgierskich, pruskich, ukraińskich i sowieckich. Żołnierze rozbijali obozowiska w rozległym parku i niszczyli tarasy, balustrady, pawilony. Park zamieniono na plac defilad, gdzie odbywały się uroczyste przeglądy wojsk, których dokonywali m.in. ostatni cesarze Niemiec i Austrii - Wilhelm II i Karol I.

Po wojnie Sanguszkowie byli jedną z najbogatszych rodzin w II Rzeczypospolitej. Posiadali dwa wielkie majątki ziemskie - w Gumniskach pod Tarnowem i Podhorce, liczące w sumie ok. 30 tys. hektarów ziemi. W 1921 r. samodzielnym dysponentem tej ogromnej fortuny został Roman Sanguszko (1901-1984). Był to jedyny późny syn księcia Eustachego Sanguszki, byłego namiestnika Galicji i hrabiny Konstancji Zamoyskiej. Urodził się, gdy jego ojciec miał 59 lat.

Roman Sanguszko to postać arcyciekawa. Wszedł do historii jako wielki miłośnik automobilizmu. Posiadał jedną z największych na świecie kolekcji markowych samochodów. Uwielbiał szybką jazdę. Znany był z różnych, czasem szaleńczych, ekstrawagancji i dowcipów, które aranżował. Jeden z nich opisał Paweł Huelle w świetnej powieści "Mercedes Benz".

Roman Sanguszko, aby przestraszyć swoją wyniosłą w zachowaniu ciotkę, polecił robotnikom wymianę kawałka pałacowego muru na tekturową atrapę. Następnie zaprosił ciotkę na przejażdżkę po okolicy swoim sportowym bugatti. Wracając do pałacu, rozpędził samochód i z całą mocą uderzył w tekturową atrapę muru, wprowadzając w stan śmiertelnego przerażenia ciotkę, która zemdlała, co sprawiło żartownisiowi dużą radość.

Drugą miłością księcia Sanguszki były konie. Jego stadnina uchodziła za najlepszą w Polsce, a niektórzy twierdzą, że i w świecie. Jego konie wygrywały w najbardziej prestiżowych gonitwach i święciły sukcesy na światowych wystawach. Dobiegając trzydziestki, zakochał się w mężatce, kobiecie, która dla jego arystokratycznego rodu, szczególnie matki z Zamoyskich, wydała się za nisko urodzona. Przeżył podobny dramat jak ordynat ze słynnej powieści Mniszkówny "Trędowata". Ale wbrew matce doprowadził do małżeństwa, zakończonego jednak nieszczęśliwie, bo po pół roku jego wybranka zmarła, zostawiając mu syna Piotra.

Roman Sanguszko dbał szczególnie o park w Podhorcach oraz rozbudował tam prywatne muzeum, o bogactwie którego krążyły w kraju legendy. W pierwszych dniach II wojny światowej, tknięty przeczuciem, polecił, aby konwój ciężarówek z Podhorców wypełniony obrazami, rzeźbami, porcelaną, srebrami i wieloma cennymi pamiątkami narodowymi ruszył w kierunku granicy rumuńskiej, a nie do Gumnisk. Po niezwykle dramatycznej tułaczce zbiory trafiły do Sao Paulo w Brazylii, gdzie stworzono fundację kulturalną Sanguszków. I tam te zbiory są do dziś bezpieczne. Może kiedyś wrócą do Polski.

II wojna światowa spowodowała kompletne spustoszenie pałacu. Został on doszczętnie wyszabrowany. Dziś sale są w rozpaczliwym stanie - puste, poobijane mury. Ostały się tylko marmurowe portale, których nie sposób było wyrwać, porąbać i spalić. Pałac w Podhorcach, ten podolski Wersal, spotkał podobny los jak pałac Schaffgotschów w Kopicach pod Grodkowem.

Roman Sanguszko nie stracił swej fortuny całkowicie. W Sao Paulo zarządzał dobrze prosperującymi firmami, w których zatrudniał Polaków. Przyjaźnił się na emigracji z poetą Janem Lechoniem. Finansował wiele polskich instytucji, m.in. Bibliotekę Polską w Paryżu i Instytut Sikorskiego w Londynie. Był hojnym filantropem.

Do legendy przeszły wysyłane przezeń paczki świąteczne do byłych jego pracowników, którzy po wojnie mieszkali w kraju. Taką paczkę przez lata otrzymywał, według relacji Jerzego Adamka z Ciechocinka, ojciec długoletniego premiera PRL Józefa Cyrankiewicza, który pracował jako drwal u księcia Sanguszki w Podhorcach. Roman Sanguszko zmarł w Sao Paulo i spoczął na tamtejszym cmentarzu w pobliżu słynnego "króla bolidów" Ayrtona Senny - mistrza kierownicy.

Polscy mieszkańcy Podhorców osiedli po wojnie w licznej grupie w Złotoryi, Lwówku i Lubomierzu na Dolnym Śląsku. Była wśród nich Zofia Karabczyńska, której wuj, Ludwik Dziedzic, był przed wojną kustoszem muzeum Sanguszków w Podhorcach. Dzięki Pani Zofii, która przez 30 lat była kierowniczką drukarni w Złotoryi, oraz nauczycielowi historii ze Złotoryi Tadeuszowi Szymaniakowi otrzymałem wgląd w unikatowe fotografie Podhorców, którymi ilustruję ten artykuł. W Podhorcach kierowniczką szkoły była Władysława Szczepkowska (1907-1963), po wojnie wysoko ceniona nauczycielka w szkołach w Złotoryi i Legnicy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska