Moje Kresy. Sambor - miasto ogrodów

Stanisław S. Nicieja
Tak dokładnie 100 lat temu, w 1912 r., artysta widział Sambor przyszłości.  Pocztówka ze zbiorów Wacława Wachułki z Gdyni. W Opolu też ostatnio miano zamiar zbudować podniebne pojazdy.
Tak dokładnie 100 lat temu, w 1912 r., artysta widział Sambor przyszłości. Pocztówka ze zbiorów Wacława Wachułki z Gdyni. W Opolu też ostatnio miano zamiar zbudować podniebne pojazdy.
Wiele miejscowości w Galicji nosiło i nosi nazwy bliźniacze, historycznie rozdarte, jakby przepołowione, przykładowo Ustrzyki Dolne i Górne, Łukawica Niżna i Wyżna, Borynia Wysoka i Niska, Korczyn Rustykalny i Szlachecki (w domyśle chłopski i pański). I tak jest z Samborem.

Bliźniacze miasta

Są dwa Sambory - Stary i dwadzieścia kilometrów dalej, nad tą samą rzeką, Dniestrem, Sambor - zwany niegdyś Nowym.

Długo między tymi miastami toczyła się ostra rywalizacja o dominację jednego nad drugim, który którego zdominuje, o to, gdzie ma być siedziba władz powiatu czy cyrkułu, a tym samym najważniejszych instytucji miejskich w okolicy.

Można tutaj dostrzec analogię z rywalizującymi z sobą Zieloną Górą i Gorzowem Wielkopolskim, Bydgoszczą i Toruniem o to, gdzie ma być siedziba województw - lubuskiego i pomorskiego. Tylko w tym przypadku mamy do czynienia z miastami zupełnie różnymi, o innej genezie i nazwie, a bliźniaczość Samborów była ewidentna, bo najpierw powstał Sambor, nazwany później Starym.

Ale gdy po napadzie Tatarów w XIII w. miasto spalono niemal doszczętnie, część jego ocalałych mieszkańców opuściła pogorzelisko i przeniosła się dalej, tworząc nowe miasto o nazwie Sambor, a część pozostała na miejscu, odbudowując swoje domostwa. I tak powstały dwa Sambory.

Swat Jagiełły i królowa Bona

Historia była łaskawsza dla Nowego Sambora, który z czasem zdominował starszego brata, spychając go na pozycję prowincji. I tak jest do dziś.

Tym, który u zarania odegrał bodaj najważniejszą rolę w budowaniu znaczenia Sambora, był Spytko z Melsztyna, od 1377 r. marszałek nadworny króla Ludwika Węgierskiego, później wojewoda krakowski i jeden z głównych architektów planu matrymonialnego, aby ożenić Litwina Władysława Jagiełłę z królewną Jadwigą.

Już za realizację tego pomysłu Spytko ma trwałe miejsce w historii Polski. Bez tego ożenku nie byłoby unii polsko-litewskiej, wspaniałej dynastii jagiellońskiej i wielkiej Rzeczypospolitej Obojga Narodów, sięgającej terytorialnie od Morza Bałtyckiego do Morza Czarnego.

Nic więc dziwnego, że Spytko z Melsztyna był później faworytem i ulubieńcem króla Władysława Jagiełły, głównym jego doradcą w sprawach dyplomatycznych, towarzyszem wypraw wojennych. Król wynagrodził go hojnie włościami samborskimi, rozciągającymi się od Dobromila na zachodzie aż po Stryj na wschodzie. Spytko okazał się znakomitym gospodarzem tych ziem. Wzniósł w Samborze ufortyfikowany zamek i 13 grudnia 1390 r. ogłosił dokument nadający miastu prawa magdeburskie. Nie będąc jeszcze starym, zginął dość pechowo w bitwie pod Worsklą w 1399 r.

Sambor był miastem chętnie odwiedzanym przez królów polskich, zwłaszcza z dynastii jagiellońskiej (bywali tam wszyscy) i później elekcyjnych, ale najdobitniej w dzieje Sambora wpisała się królowa Bona. Gdy stała się właścicielką dóbr samborskich, polubiła to miejsce i często tam przebywała.

Towarzyszył jej mąż Zygmunt I, zwany Starym, głównie na polowaniach. I to Bonie przypisuje się powstanie herbu Sambora, który w treści jest, można rzec, makabryczny, bo przedstawia pędzącego jelenia z szyją przeszytą strzałą z łuku.

Podobno królowa Bona, nie będąc entuzjastką polowań, za namową męża strzeliła z łuku do pędzącego jelenia i właściwie nie chcąc, trafiła w nieszczęsne zwierzę, przecinając jego życie. Wtedy to dla upamiętnienia tego "wyczynu myśliwskiego" królowej stworzono wizerunek herbu samborskiego używanego do czasów, gdy miasto było polskie. Ukraińcy zmienili ten herb. Początkowo usunęli strzałę z szyi jelenia, a ostatnio na tarczę herbową wprowadzili nowy wizerunek - krzyż prawosławny wyrastający z księżyca.

Samborska twierdza

W XVI w. zamek w Samborze był trzonem systemu obronnego miasta otoczonego murami, wałami i fosami. Był to zespół obiektów, nad którymi dominował pałac z kopułą, galeriami i obszernym dziedzińcem. W podziemiach pałacu znajdowały się skarbiec, lamus i spiżarnie. Na podzamczu były wozownie, browar, winiarnia, dwa młyny, górny i dolny, ogrody z altanami i blich, służący jako warsztat do bielenia płócien.

Do miasta wchodziło się przez dwie bramy i most na młynówce. Królowa Bona, częsta bywalczyni na zamku samborskim, nadała pałacowi renesansowy wdzięk. Kazała też doprowadzić tam wodociągi. Była to sieć dębowych rur, dostarczających wodę do dużego basenu, przy którym zbudowano drewnianą wieżę ciśnień.

Obok niej wzniesiono olbrzymie koło z czerpakami poruszane spadającą wodą (na wzór koła młyńskiego), które wynosiło napełnione czerpaki wysoko i stamtąd woda rozprowadzana była rurami do domostw, browaru i warsztatów rzemieślniczych.

Sambor wyróżniał się też wówczas systemem kanalizacji. Oprócz królowej Bony z wygód zamkowych korzystali tam później Stefan Batory, Jan Kazimierz, Dymitr Samozwaniec, późniejszy car Rosji, ze swoją żoną Maryną Mniszchówną, a w 1680 r. Jan III Sobieski z królową Marysieńką.

Zamek miał pecha. Wraz z upadkiem Rzeczypospolitej spłonął i zaczął popadać w ruinę. Mieszkańcy rozbierali go stopniowo, aż w końcu rząd austriacki w roku 1820 sprzedał go miejscowym kupcom na cegłę, a ci rozebrali zamek z przyległościami do fundamentów.

Zachowały się jedynie trzy skromne budynki: dawna kordegarda, czyli odwach dla warty zamkowej zamieniony na mieszkania czynszowe, masztalarnia oraz budynek nazwany później "dworkiem myśliwskim Stefana Batorego", bo jeden z kronikarzy zanotował, że przed nim składano trofea myśliwskie upolowane przez samego króla.

Sambor słynął z zadbanych ogrodów. Nazywano go nawet miastem ogrodów, o czym świadczą liczne zapisy w kronikach. Według nich wspaniałe ogrody mieli przy swoich klasztorach bernardyni, jezuici i brygidki oraz bogaci patrycjusze, m.in.: Pisarzowscy, Melnarowiczowie, Jurkiewiczowie i Marcowiczowie.

W czasach saskich powstał w Samborze park angielski, a za panowania Józefa II Habsburga ogród miejski jako teren spacerów i rozrywek. Urządzono tam kręgielnię, stałą karuzelę i chętnie odwiedzaną ogrodową winiarnię. Liczne na obrzeżach miasta dworki szlacheckie również tonęły w zieleni. Tradycja dbania o zieleń miejską, ogrody i park, kontynuowana była w czasach II Rzeczypospolitej. Burmistrzowie przykładali dużą wagę do wyglądu estetycznego ulic - wysadzanych szpalerami drzew, domów z elewacjami porosłymi winnymi pnączami, skwerów i parków miejskich i z dumą głosili, że Sambor to miasto ogrodów.

Caryca Polka

W roku 1604 Sambor zaistniał niespodziewanie w historii Polski i Rosji. Powód był dość banalny. Spotkało się tam dwoje młodych ludzi - tajemniczy Rosjanin o imieniu Dymitr (według niektórych nieślubny syn Stefana Batorego, według innych najprawdopodobniej Griszka Otriepiew) oraz córka starosty samborskiego i wojewody sandomierskiego Maryna Mniszchówna. Dwa lata później on został carem Rosji, ona carycą.

Oboje byli marionetkami, choć nie pozbawionymi talentu i ambicji. Stały za nimi potężne siły polskich i rosyjskich możnowładców. Zderzenie tych sił wywołało bardzo okrutną wojnę polsko-rosyjską. Jest na ten temat ogromna literatura, ciągle narastająca, zarówno w Polsce, jak i w Rosji.

Wobec braku solidnych źródeł pełno w niej domysłów i nadinterpretacji. Sprzyja to tworzeniu mitów i legend. W polskiej historiografii najgłębiej w tę sprawę wniknął historyk Andrzej Andrusiewicz, wydając na ten temat dwie obszerne książki i starając się dość precyzyjnie ustalić, co stało się w Samborze, w "miasteczku rozłożonym na pagórkach, w dawnym zamku królowej Bony, którego panem był wówczas Jerzy Mniszech".

Ustalił, że tam toczyły się pierwsze tajne narady i obmyślano plany, a później formowano odziały interwentów, które w liczbie około 3600 żołnierzy wyruszyły w październiku 1604 r. na podbój Moskwy.

Rosja w tym czasie, po śmierci Iwana Groźnego, nurzała się w zamęcie krwawych bratobójczych walk, głodu i anarchii. Przez kilkanaście lat, do 1613 r., trwała tam "Wielka Smuta" (smuta, czyli zamęt, ferment, bunt). Rosja była wówczas wyjątkowo słaba. Syn Iwana Groźnego, następca tronu Dymitr, ostatni z dynastii, został skrytobójczo zabity. Trzy kolejne nieurodzajne lata przyniosły straszliwy głód. Pełniący obowiązki cara Borys Godunow był niepopularny i podejrzewany o zabójstwo carewicza Dymitra.

Dymitr Samozwaniec

I wtedy właśnie w Polsce pojawił się człowiek głoszący, że jest synem Iwana Groźnego, carewiczem Dymitrem, który uniknął śmierci, bo miał rzekomo cudem ujść z rąk oprawców. Dymitr przybył do Sambora prosić Polaków, aby pomogli mu odzyskać carski tron.

Zdaniem historyków, znawców epoki, Dymitr Samozwaniec, liczący wówczas około 24 lat, był dobrze przygotowany do swojej roli. Mistyfikacja była tak sugestywna, iż on sam uwierzył, że jest synem Iwana Groźnego, w czym pomagały mu przymioty osobiste, dostrzegane zarówno przez jego zwolenników, jak i przeciwników.

Cechowała go bowiem niezwykła inteligencja, bystrość i szaleńcza wręcz odwaga. Nuncjusz papieski w Polsce Claudio Rangoni, który obserwował Dymitra na uczcie wydanej przez Jerzego Mniszcha w Samborze, zostawił wiarygodną charakterystykę rzekomego syna Iwana Groźnego.

"Był to - czytamy w jego relacji - człowiek młody o dobrej aparycji, o ciemnej cerze twarzy, o długich białych rękach świadczących o szlachetnym pochodzeniu. Wykazywał też pewność siebie w sposobie mówienia, chodzenia i bycia. Miał w sobie naprawdę coś z wielkiego pana".

Dymitr Samozwaniec pojawił się po raz pierwszy w Samborze 19 stycznia 1603 r. w towarzystwie Konstantego Wiśniowieckiego, który w kościele bernardynów brał ślub ze starszą córką Jerzego Mniszcha, Urszulą. Po uroczystościach weselnych Dymitr zatrzymał się na zamku samborskim na kilka dni i wtedy poznał młodszą siostrę panny młodej, urodziwą, zalotną - i jak twierdzą kronikarze - nie mającą skrupułów Marynę.

Wtedy też zapoznał się z obrządkiem łacińskim i miał obiecać, że jeśli odzyska tron moskiewski, przejdzie z prawosławia na katolicyzm i uzna zwierzchnictwo papieża. Dymitr przebywał też z Maryną kilka dni w pobliskim zamku w Laszkach Murowanych, należącym także do Mniszchów.

Ambitny teść

Szansa przejęcia władzy na Kremlu przy pomocy rzekomego syna Iwana Groźnego była bardzo kusząca i wydawała się realna.

Nic więc dziwnego, że znalazło się wielu chętnych, aby z niej skorzystać. Najbardziej zaangażowanym spośród polskich magnatów w dzieło osadzenia domniemanego Dymitra na tronie moskiewskim okazał się właśnie Jerzy Mniszech. Miał niepohamowane ambicje i należał do najpotężniejszych postaci w ówczesnym państwie polsko-litewskim.

W Samborze obiecał wyłożyć pieniądze i zgromadzić wojsko interwentów, które miało zmienić władzę na Kremlu. Dymitr miał osiąść na tronie, a córka Mniszcha, Maryna, miała w nagrodę zostać carycą. W trakcie rozmów na zamku samborskim Dymitr zapisał: "Jerzemu Mniszchowi »po wieczne czasy« majątki ziemi siewierskiej (14 zamków) i smoleńskiej »z wszystkimi miastami, wsiami i poddanymi«".

Przyszła żona Dymitra, Maryna Mniszech, miała otrzymać w posiadanie "ziemię nowogródzką (Nowogród Wielki) i ziemię pskowską, do której pretensje rościła Rzeczpospolita.

I tak się stało na krótko, na 11 miesięcy. Rosjanie nazywali Dymitra Samozwańcem (Łże-Dmitr) - nikt nie wierzył, że był synem cara Iwana Groźnego, a tylko narzędziem w rękach polskich możnowładców, którzy chcieli rządzić Rosją i panować w Moskwie. Polka Maryna Mniszchówna na krótko została carycą Rosji. 12 maja 1605 r. odbył się jej uroczysty wjazd do Moskwy. Tydzień później doszło do zaślubin pary carskiej oraz koronacji Maryny.

Polacy na Kremlu

Gdy młody car ucztował na Kremlu z Polakami, rozpoczął się rokosz (bunt) przeciw niemu. Na jego czele stanął książę Wasyl Szujski z bojarami. 27 maja 1605 r. spiskowcy i podburzone pospólstwo, które nie zaakceptowało polskich rządów w Moskwie, rozpoczęli szturm Kremla.

Po zaciętej walce wycięto w pień całe otoczenie Dymitra, w tym około 500 Polaków. W zamęcie carycy Marynie udało się ukryć, a potem szczęśliwie zbiec z Moskwy. Mniej szczęścia miał Dymitr. W czasie ucieczki, wyskakując przez okno, złamał nogę i stracił przytomność.

Obstąpiony przez spiskowców, został zakłuty nożami. Obnażone jego zwłoki przewieziono na Plac Czerwony i tam przeleżały trzy dni i trzy noce, aby pospólstwo mogło się napatrzyć, jak kończą samozwańcy sięgający po władzę przy wsparciu polskich interwentów. Później zwłoki porąbano i spalono na stosie, a popioły po zabitym Dymitrze załadowano do armaty i wystrzelono w kierunku zachodnim. "Niech lecą tam, skąd przyszły - do Polszy" - krzyczano.

Wkrótce w Polsce pojawił się Dymitr II Samozwaniec, którego Maryna Mniszchówna uznała za męża, twierdząc, że tamtej okrutnej nocy, 27 maja 1605 r., na Kremlu zabito kogoś innego. Drugi Samozwaniec, wspierany przez Polaków, ruszył na Moskwę, aby "odzyskać tron carski".

Po zwycięstwie hetmana Stefana Żółkiewskiego pod Kłuszynem 10 lipca 1610 r. Polacy znów zajęli Kreml i uwięzili cara Wasyla Szujskiego - zabójcę Dymitra I Samozwańca. Przewieziono go do Warszawy i upokorzono go przed majestatem króla Polski Zygmunta III Wazy. Wkrótce zmarł w tajemniczych okolicznościach. Rosjanie twierdzą, że car Wasyl Szujski został w Warszawie otruty.

Polacy nie panowali długo na Kremlu. Rosjanie wzniecili powstanie i ponownie krwawo rozprawili się z interwentami. Dymitr II Samozwaniec skończył podobnie jak pierwszy. Caryca Maryna Mniszchówna przeżyła swych mężów. Jak wykazał prof. Mieczysław Gębarowicz, w zamku w Laszkach Murowanych długo przechowywano cykl obrazów historycznych zamówionych przez Jerzego Mniszcha, przedstawiających momenty "chwały i sławy" Dymitra i Maryny: ich zaślubiny, wjazd do Moskwy i koronację Maryny na carycę Rosji.

Powstała też legenda o synu Dymitra i Maryny, któremu podobno matka po urodzeniu poleciła na plecach wytatuować napis w mało znanym ruskim narzeczu, następnie troszcząc się o życie synka, poleciła ukryć go wśród zaufanych Kozaków gdzieś na Siczy Zaporoskiej.

Gdy chłopiec dorósł i dowiedział się podczas kąpieli, że ma na plecach jakiś tajemniczy napis, postanowił go rozszyfrować. I wtedy miał się dowiedzieć, że jest synem zabitego cara. Król Władysław IV, następca Zygmunta III Wazy, powiadomiony o tym fakcie, polecił sprowadzić młodzieńca do Warszawy, otoczyć opieką i kształcić.

Domniemany syn Maryny i Dymitra mógł się jeszcze kiedyś politycznie przydać. Rywalizacja Polski i Rosji sięgała wówczas apogeum. Oba państwa, szukając sposobu dominacji, sięgały kilkakrotnie po niegodne rozwiązania.

W historii Polski i Rosji tzw. dymitriada to ważna epoka. Do dziś budzi w obu państwach skrajne emocje i kontrowersje. Obecnie dzień wygnania Polaków z Kremla, 4 listopada, jest świętem państwowym Rosji. W 2007 r. na polecenie prezydenta Władimira Putina nakręcono film pt. "Rok 1612" w reżyserii Władimira Chotinienki, przedstawiający usunięcie Polaków z Moskwy. Polskiego dowódcę na Kremlu zagrał Michał Żebrowski. Z racji propagandowego wydźwięku tego filmu niektórzy polscy widzowie mieli pretensje do popularnego aktora, że wziął udział w tej produkcji.

Zamek w Samborze do czasów, aż go doszczętnie rozebrano, uważany był za miejsce, gdzie zawiązano nici wielkiej międzynarodowej intrygi, która pochłonęła życie wielu ludzi i była przyczyną wojny, a później nienawiści pomiędzy władcami Polski i Rosji, której echa odżywały i odżywają w różnych pokoleniach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska