Moje Kresy. Tarnopolska diaspora

Ze zbiorów Marii Szutt z Brzegu
Zakończenie roku szkolnego w Nastasowie pod Tarnopolem - rok 1938 r. Ostatnie zdjęcie sióstr Skowrońskich. Wojna zgotowała im tragiczny los: Stanisława (z kwiatami), deportowana do Kazachstanu, zmarła w Teheranie w wieku 16 lat; starsza, Maria, umarła z głodu, podobnie jak jej brat i matka, w Krasnojarskim Kraju w wieku 18 lat.
Zakończenie roku szkolnego w Nastasowie pod Tarnopolem - rok 1938 r. Ostatnie zdjęcie sióstr Skowrońskich. Wojna zgotowała im tragiczny los: Stanisława (z kwiatami), deportowana do Kazachstanu, zmarła w Teheranie w wieku 16 lat; starsza, Maria, umarła z głodu, podobnie jak jej brat i matka, w Krasnojarskim Kraju w wieku 18 lat. Ze zbiorów Marii Szutt z Brzegu
Tarnopol ma trwałe, choć niedostatecznie spopularyzowane miejsce w kulturze polskiej. W krótkich okresach, gdy jego mieszkańcy doznawali dobrodziejstw pokoju, tworzono tam dzieła piękne, mądre, szlachetne.

Budowano świątynie, których żal, że nie przetrwały do naszych czasów, jak choćby strzelisty, neogotycki kościół przemieniony po wojnie na stołówkę robotniczą, a w 1952 r. na fali nasilającej się ateizacji w ZSRR wysadzony w powietrze na osobisty rozkaz Chruszczowa, który podczas wizyty w tym mieście powiedział do swej świty: "Dlaczego to jeszcze stoi?". Zniszczono też XVII-wieczną synagogę, jedną z najokazalszych na Podolu.

Cmentarz Mikuliniecki

Miał też Tarnopol stary cmentarz utworzony na początku XIX w., od nazwy ulicy zwany Mikulinieckim, a na nim epitafia przywołujące pamięć o postaciach dobrze zasłużonych dla historii Polski oraz piękną kaplicę mszalną, którą wzniósł w 1865 r. inż. Jan Zakrzewski z Radziechowa. Podobnie jak z miastem czas okrutnie obszedł się z tą nekropolią. Tylko kilkadziesiąt polskich nagrobków posiada jeszcze tablice epitafijne, z których można wyczytać, kto tam spoczywa.

Zachowało się tam kilka pomników żołnierskich. Przedzierając się przez spowitą zaroślami kwaterę w centrum nekropolii, natrafiłem na grób Jerzego Dmytrowa (1892-1919) i Rudolfa Popiela (1894-1919) - żołnierzy polskich, na których 4 maja 1919 r. w czasie wojny polsko-ukraińskiej popełniono zbrodnię sądową. Była to historia dziś zupełnie zapomniana, która wstrząsnęła mieszkańcami Tarnopola.

Jerzy Dmytrów, absolwent filozofii na Uniwersytecie Lwowskim, i Rudolf Popiel, fotograf tarnopolski, byli twórcami Polskiej Organizacji Wojskowej (POW) w Tarnopolu. Gdy w listopadzie 1918 r. wojska ukraińskie zajęły Tarnopol i ogłoszono powstanie Zachodnio-Ukraińskiej Republiki Ludowej (ZURL), Dmytrów i Popiel uznali, że jest to zamach stanu i wezwali Polaków do walki, podobnie jak to stało się we Lwowie, gdzie Lwowskie Orlęta podjęły walkę o przynależność miasta do Polski.

Już w pierwszych dniach walk o Tarnopol Dmytrów i Popiel wpadli w ręce Ukraińców. I wówczas, aby zastraszyć Polaków, wytoczono im pokazowy proces przed sądem polowym. Wyrok wydano w wielkim pośpiechu. Obu skazano na śmierć przez rozstrzelanie. Jerzy Dmytrów był pół-Ukraińcem, grekokatolikiem. Gdy odczytano mu wyrok śmierci i zapytano, czy ma coś jeszcze do powiedzenia, rzekł: "Owszem, mam. Tu Ukrainy nie było i nie będzie".

To miało dodatkowo rozsierdzić ukraińskich sędziów i wyrok wykonano jeszcze tego samego dnia o jedenastej w nocy. Nim padła salwa plutonu egzekucyjnego, Dmytrów zdążył krzyknąć: "Niech żyje Polska!". Nazajutrz siostra Dmytrowa przyszła prosić o wydanie zwłok brata. "Takich się nie wydaje" - usłyszała w odpowiedzi. Ciało zabitego wrzucono bez trumny do wspólnego grobu razem z Rudolfem Popielem. Oto dramat walk bratobójczych, który rozegrał się tuż przed powstaniem niepodległej Polski w listopadzie 1918 r.

1 czerwca 1919 r. wojska polskie pod dowództwem płka Mieczysława Lindego odbiły Tarnopol z rąk Ukraińców. Dwa dni później ekshumowano zwłoki Dmytrowa i Popiela i z wszystkimi honorami wojskowymi pochowano w centralnej części cmentarza Mikulinieckiego. Na ich grobie kilka lat później postawiono pomnik w formie wysokiej steli oplecionej kamiennym wieńcem, z płaskorzeźbą orła w koronie. Do dziś zachowała się jeszcze tablica z inskrypcją: "Lecz zaklinam - niech żywi nie tracą nadziei. J. Słowacki".

W lutym 1932 r. doszło w Tarnopolu do tragedii. Sekretarz rady miasta Włodzimierz Wołodkiewicz wdał się w romans ze swoją sekretarką, o czym plotkowano w całym mieście. Zazdrosna żona, nie mogąc się pogodzić z tym publicznym upokorzeniem, wtargnęła do ratusza i na oczach urzędników zastrzeliła niewiernego męża, a następnie z tej samej broni odebrała sobie życie. Rodzice postanowili pochować ich wspólnie. Na pogrzeb na cmentarzu Mikulinieckim przybyły nieprzebrane tłumy gapiów. Był to w ogóle czas, kiedy dość często w Tarnopolu dochodziło do samobójstw.

Dla przykładu: 16 marca 1935 r. miasto obiegła wieść o samobójczej śmierci Nicefora Sadowskiego - profesora renomowanego II gimnazjum tarnopolskiego. Samobójca tuż przed odebraniem sobie życia napisał kredą na ścianie swego skromnego pokoiku: "Ridi, pagliaccio". Ten tajemniczy napis był komentowany długo przez tarnopolan, którzy wspólnie z oficerami śledczymi próbowali dociec, co Sadowski miał na myśli, gdy w ostatnich minutach swego życia pisał te słowa na ścianie swojej kawalerki. Tajemnicę swą zabrał do grobu, na którym do dziś stoi skromny, omszały kamień z nazwiskiem nieszczęśnika.

17 lutego 1935 r. zmarł stary tarnopolski fotograf Brunon Kaliszewski, prezes "Gwiazdy", skarbnik Towarzystwa im. "Kościuszki" - jedna z pięknych i charakterystycznych postaci Tarnopola. Nosił się po staropolsku. W młodości stracił nogę i poruszał się za pomocą drewnianej kuli. Był człowiekiem bardzo żywiołowym, niezwykle aktywnym społecznie, powszechnie znanym i lubianym. Na swej drewnianej nodze poruszał się z zadziwiającą sprawnością. Ale w Tarnopolu zapisał się szczególnie jako mistrz fotografii. W swoim zakładzie wykonał tysiące znakomitych zdjęć, widokówek. To on właściwie zatrzymał w kadrze stary Tarnopol i setki jego elegancko ubranych mieszkańców. Gdyby nie fotografie Kaliszewskiego, nie znalibyśmy dzisiaj kształtów najważniejszych zabytków Tarnopola i jego zaułków, bo II wojna światowa starła je z powierzchni ziemi. Gdy Kaliszewski zmarł, miejscowa prasa przy nekrologach zamieszczała informacje: "Odszedł wyjątkowy świadek epoki".

Pod koniec lutego 1937 r. zmarł Mieczysław Głowiński - bogaty przemysłowiec tarnopolski. Piękna, dziś doszczętnie zapomniana postać. Jako człowiek przedsiębiorczy dorobił się dużego majątku i w testamencie zapisał 100 tysięcy złotych na kształcenie młodzieży wiejskiej. A warto pamiętać, że pensja nauczyciela wynosiła wówczas ok. 150 zł. Dzięki stypendiom Głowińskiego wielu synów chłopskich skończyło studia. Groby Kaliszewskiego i Głowińskiego nie zachowały się na cmentarzu w Tarnopolu.

Dramat starosty Raczyńskiego

Dzięki zbiorom przechowywanym przez Barbarę z Raczyńskich Czyżyk w Brzegu przetrwała pożogę wojenną duża kolekcja fotografii ukazująca tarnopolską rodzinę Pileckich i Raczyńskich. Zygmunt Pilecki (1869-1930) był lekarzem ordynującym przez wiele lat w Tarnorudzie, Skałacie, Tarnopolu i w końcu we Lwowie. Miał związki rodzinne z Ignacym Łukasiewiczem - twórcą polskiego przemysłu naftowego. Czerpał dochody z produkcji ropy naftowej, przez co był jednym z najbogatszych tarnopolan. Wyrazem jego zamożności były samochody najnowszych marek, które posiadał, oraz nieruchomości w Tarnorudzie (piękny dwór z majątkiem) i trzy kamienice we Lwowie.

Jego najstarsza córka, Maria Emilia (1899-1926), była żoną Tadeusza Raczyńskiego (1892-1940?), długoletniego starosty w Horochowie na Wołyniu. Kiedy Horochów zajęli we wrześniu 1939 r. Sowieci, nie zdecydował się na ucieczkę z innymi urzędnikami państwowymi do Rumunii, co przypłacił śmiercią w piwnicy aresztu horochowskiego.
Wcześniej przeżył tragedię. Jego żona Maria Emilia, obciążona chorobą płuc, przez wiele lat nie mogła mieć dzieci. W końcu po długiej kuracji w najlepszych europejskich
uzdrowiskach uzyskała akceptację lekarzy.

Długo wyczekiwane dziecko przyjechała urodzić do szpitala lwowskiego, gdzie ordynatorem był jej ojciec. Otoczono ją tam najlepszą z możliwych opieką. Poród miał przebieg szczęśliwy, ale tuż po nim doszło do dramatu. Przez niedomknięcie okna w pokoju szpitalnym przeciąg spowodował zapalenie płuc u pacjentki. Pomimo nadludzkich wysiłków jej ojca i całego zespołu lwowskiego szpitala zmarła po 10 dniach, w wieku 27 lat. Jej mąż, starosta Tadeusz Raczyński, przez te 10 dni klęczał przy łóżku żony, modląc się o ratunek dla niej.

Urodzona w tych tragicznych okolicznościach córka, Barbara Raczyńska (po mężu Czyżyk), przeżyła. W czasie wojny była w AK, co przypłaciła wywózką do obozu pracy za Ural. Wróciła do Polski dopiero w 1948 r. i po ukończeniu farmacji na Uniwersytecie Wrocławskim przez wiele lat kierowała aptekami w Kędzierzynie-Koźlu i Brzegu, gdzie obecnie mieszka, przechowując pamiątki rodzinne.

Wybitni tarnopolanie

Zakończenie roku szkolnego w Nastasowie pod Tarnopolem - rok 1938 r. Ostatnie zdjęcie sióstr Skowrońskich. Wojna zgotowała im tragiczny los: Stanisława (z kwiatami), deportowana do Kazachstanu, zmarła w Teheranie w wieku 16 lat; starsza, Maria, umarła z głodu, podobnie jak jej brat i matka, w Krasnojarskim Kraju w wieku 18 lat.
(fot. Ze zbiorów Marii Szutt z Brzegu)

Z Tarnopola bądź otaczających go wiosek wyszły w świat znane postacie: prof. Ludwik Finkel - twórca bibliografii historii Polski; Róża Pomeranz-Melzer - słynna feministka, dramatopisarka, pierwsza kobieta w parlamencie II RP; gen. Franciszek Kleeberg - dowódca grupy operacyjnej Polesie, który jako ostatni złożył broń po przegranej wojnie z Niemcami w październiku 1939 r.

Spod Tarnopola wywodzi się trzech wybitnych filmowców: Janusz Morgenstern - reżyser ponadczasowych seriali "Stawka większa niż życie" i "Polskie drogi", Zbyszek Cybulski, który oprócz wielkiej roli w "Popiele i diamencie" Andrzeja Wajdy stworzył niezapomniane role w filmach Morgensterna "Jowita" i "Do widzenia do jutra" oraz Michał Mazurski - znany później pod nazwiskiem Mike Mazurki, aktor amerykański, który wyjechał do Stanów Zjednoczonych z rodzicami w wieku 6 lat i tam zagrał w ponad 100 filmach, m.in. w "Jesieni Czejenów".

Tarnopolanami byli też wybitni uczeni i artyści: Kazimierz Ajdukiewicz - logik, filozof; Kazimierz Michałowski - archeolog i historyk sztuki, który zasłynął w świecie odkryciami w Egipcie i Abisynii; Karol Rathaus - kompozytor; Józef Balwirczak - pedagog, polonista, który po wojnie w Koźlu w słynnym "Złotym Gimnazjum" wykształcił kilkanaście roczników polskiej młodzieży, a także Stanisława Elżbieta Licznar - wybitna gleboznawczyni związana z Akademią Rolniczą we Wrocławiu.

Tarnopolscy pedagodzy

Z Tarnopola i jego okolic po II wojnie światowej trafiło głównie na Śląsk, Ziemię Lubuską i Pomorze kilkuset nauczycieli. Byli to przeważnie absolwenci tamtejszego renomowanego Studium Nauczycielskiego. W pięciotomowym "Słowniku biograficznym Nauczycieli Śląska Opolskiego", którego twórcami są Jerzy Duda, Anna Szelka i Franciszek Dzionek (zmarł przed kilku tygodniami), prawie co piąte nazwisko związane jest z Tarnopolszczyzną. Ci, którzy ukończyli tarnopolskie Studium Nauczycielskie, już nie żyją. Młodsi, którzy po opuszczeniu swej ziemi rodzinnej kończyli studia nauczycielskie i licea pedagogiczne w Głogówku, Brzegu, Opolu, przebywają na emeryturze. Pragnę wymienić z nazwiska przynajmniej tych najbardziej zasłużonych dla oświaty, których uczniowie rozsiani są dziś po całej Polsce, a nawet Europie. Jest to wybór bardzo subiektywny spośród kilkuset nazwisk, ale nie sposób w tym artykule wymienić wszystkich.

Z Tarnopola przywędrowali nestorzy repolonizacji Śląska po 1945 r. małżonkowie Julian (1903-1967) i Stanisława (1908-1975) Dyhdalewiczowie - spoczywają dziś w Debrzycach pod Głubczycami; Edward Niewczas (1929-1997) - długoletni dyrektor szkół w Kędzierzynie-Koźlu; Stefan Pawlicki (1931-1983) - długoletni radny w Łambinowicach, spoczywa w Malerzowicach; Wojciech Piasecki (1896-1962) - pedagog i działacz ruchu spółdzielczego spoczywający w Grobnikach pod Głubczycami; Bronisław Skibiński (1933-1998) - dyrektor kilku szkół średnich w Nysie, artysta plastyk; Franciszka Storoż (1932-1991) - chemiczka, do ostatnich dni zapalona harcerka, spoczywa w Otmuchowie; Andrzej Szyndrowski (1896-?) - związany po wojnie z Kluczborkiem, zmarł we Wrocławiu; Helena Czornij (1910-1996) - kierowniczka szkół w Prudniku; Kazimierz Klucznik (1923-1994) - działacz "Solidarności" internowany w stanie wojennym; Zofia Murzyńska (1926-1998) - tuż po wojnie odegrała ważną rolę w walce z analfabetyzmem na Śląsku; bracia Jan (1913-1995) i Józef (1920-1996) Owczarowie, związani z Grodkowem i Brzegiem; Tadeusz Solarczyk (1909-1983) - uczestnik bitwy pod Monte Cassino, metodyk, geograf, autor artykułów metodycznych, spoczywa w Ozimku; małżonkowie Karolina i Stanisław Turkiewiczowie - w czasie wojny żołnierze AK, spoczywają w Kluczborku; doc. Stanisław Łukowski (1927-?) - bohaterski partyzant, po wojnie historyk, tropiciel zbrodni hitlerowskich i dyrektor Instytutu Kształcenia Nauczycieli w Opolu; Leon Hołubowicz (1879-1969) - dyrektor liceum w Tarnopolu a po wojnie w Prudniku; Jadwiga Lachowska (1909-1988) - organizatorka kół gospodyń wiejskich, pochowana w Kluczborku; Anna Urbanek (1895-1955) - babka pisarza i publicysty, redaktora "Odry" Mariusza Urbanka, pochowana w Biestrzykowicach; Bazyli Chabin (1901-1990) - twórca szkoły w Borkowicach, mający szczególne zasługi w walce z analfabetyzmem, spoczywa w Opolu; Michał Kwieciński (1910-1984) - porucznik AK, geograf, spoczywa w Opolu; Bolesław Smereczyński (1933) - geograf, wychowawca olimpijczyków, dyrektor szkół w Oleśnie i Kluczborku; Mieczysław Kołodka (1929) - polonista, dyrektor szkół namysłowskich, autor tomu wspomnień o Kozowej i urodzony w Zaleszczykach dr Kazimierz Burtny (1938) - były dyrektor Instytutu Kształcenia Nauczycieli i Badań Oświatowych w Opolu.

Płotycz i Nastasów

Tarnopol otoczony był wiankiem wsi o wyjątkowo żyznych glebach. Do najbardziej interesujących ze względu na zabytki zaliczyć można Płotycz i Nastasów.

W Płotyczy był okazały klasycystyczny pałac hrabiów Korytowskich (przetrwał do dziś), kościół św. Erazma i cerkiew. Wieś miała szczęście, gdyż urodzona w niej w 1932 r. dr Władysława Bilska-Homa, kierowana sentymentem i miłością do ziemi rodzinnej, napisała o niej świetną monografię. Opisała w niej wszystkich zapamiętanych przez siebie sąsiadów, ich obyczaje, obrzędy, koligacje, a nawet przezwiska; sporządziła dokładny plan układu poszczególnych gospodarstw z identyfikacją, do kogo należały, częściowo zinwentaryzowała cmentarz miejscowy i zabytki Płotyczy. Zilustrowała swą książkę znakomitymi zdjęciami i różnego rodzaju dokumentami archiwalnymi. Słowem - zredagowała wzorową pracę historyczną o swej małej ojczyźnie oraz przedstawiła dzieje swej rodziny i sąsiadów, których okrutny los wygnał na zachód, na Śląsk, w okolice Jeleniej Góry i Lubomierza.

Ona sama jako kilkunastoletnia dziewczynka trafiła do Radoniowa koło Lubomierza, gdzie rodzice objęli poniemieckie gospodarstwo. Później ukończyła studia polonistyczne we Wrocławiu, doktoryzowała się w Opolu i osiadła w Szczecinie, podejmując pracę na tamtejszym uniwersytecie, będąc towarzyszką życia prof. Homy - językoznawcy, byłego rektora WSP w Słupsku. Rodzinnie związana była z Leśniowskimi, którzy również zostali przesiedleni z Płotyczy do Radoniowa. Jej kuzynka Stefania Leśniowska-Adamiszyn (rocznik 1925) jest matką językoznawcy, współwłaściciela znanej opolskiej firmy "Artim", dra Zbigniewa Adamiszyna - swego czasu jednego z głównych animatorów kultury studenckiej w opolskiej WSP.

Podobnie rzecz się ma z Nastasowem, którego historię możemy odtworzyć dzięki materiałom zebranym przez mieszkającą obecnie w Brzegu Marię ze Skowrońskich Szutt (rocznik 1937). Nim osiadła po wojnie na Śląsku, przeszła gehennę syberyjską i tułaczkę po Bliskim Wschodzie. Pieczołowicie przechowała rodzinne listy syberyjskie i fotografie z przedwojennego Nastasowa.

W Nastasowie urodził się też inż. Tadeusz Pakosz (1934-2012), pierwszy dyrektor naczelny Remaku, jednego z największych przedsiębiorstw w Opolu. Później budował elektrownię w Opolu i był głównym inżynierem ds. budowy opolskiej ciepłowni, ojciec dra Juliana Pakosza - zastępcy dyrektora medycznego Szpitala Wojewódzkiego w Opolu i Darii Pakosz - wokalistki, która z zespołem "Ballada" wygrała konkurs debiutów na Festiwalu Piosenki Polskiej w Opolu, która od lat kształci w MDK-u wokalistów. O tym, że związany był z Tarnopolem, dowiedziałem się tuż przed jego śmiercią i niestety nie zdążył mi opowiedzieć o swych młodzieńczych latach. Spóźniłem się.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska