Mord na randce

fot. Anatol Chomicz//WS
fot. Anatol Chomicz//WS
Ania miała 21 lat i ufność nastolatki. Umówiła się na randkę przez Internet. Gdy ją zgwałcili, powiedziała, że opowie policji. Nie potrafiła udawać, choć to mogłoby jej uratować życie. Zabili ją siekierą i wrzucili do ognia.

Tadeusza Ania poznała przez Internet. Zamieściła swoje zdjęcie. On odpowiedział. Rozmawiali na czacie, potem przez telefon. I umówili się na spotkanie. W sobotę, o 11. W biały dzień. Czego się miała obawiać? Rodzicom powiedziała, że idzie na randkę. Nigdy nie kręciła. Szczera była. "Nie martw się, mamo, to porządny chłopak".

Włożyła pomarańczową bluzkę, jasne spodnie rybaczki, adidasy beżowe na suwaki, które kupiła w Danii. I tak wybiegła z domu. Roześmiana, szczęśliwa.

A teraz zwęglone ciało... Polali ją benzyną, obłożyli deskami, podpalili... O, Boże, to nie do przeżycia - szlocha matka. - Jak coś takiego człowiekowi może przyjść do głowy?

- Chciałem zobaczyć córkę, ale prokurator odradził - dodaje ojciec. - Powiedział, że zwłoki są bardzo zmasakrowane. Muszą przeprowadzić sekcję. A we wtorek my mamy jechać na badanie DNA do Białegostoku, do Zakładu Medycyny Sądowej.
- Jak to wytrzymać? Jezusie kochany... - teraz jemu drży głos.

Ale po chwili otrząsa się. Chce opowiadać o Ani. Jak najwięcej. Podporą była, kiedy chorował na serce, kiedy żona leczyła się. Na Anię zawsze mogli liczyć. Wszystko w domu zrobiła, sprzątnęła, ugotowała.

To była sobota, 15 sierpnia. Kiedy długo nie wracała, zaczęli się niepokoić, bo nie zdarzyło się, by córka gdzieś została na noc, zabalowała na jakiejś imprezie. Po dziesiątej wieczorem zawsze w domu.

- Zadzwoniłem na policję. Bardzo szybko zainteresowano się zgłoszeniem. Aż byliśmy zdziwieni, zwykle każą czekać 24 godziny - Ania jest przecież dorosła. A tu policjant zaraz się zjawił, przyjechał do mieszkania, wziął zdjęcie Ani. Oni już wiedzieli o zbrodni - kiwa głową ojciec. - A w niedzielę rano powiedzieli, że to nasza córka, że to ją znaleźli w tym ognisku.

Była jedynym dzieckiem

Jolanta Kurkowska ma 45 lat, jej mąż Józef 50. Chcą rozmawiać. Jest poniedziałek, minął dzień, odkąd się dowiedzieli o strasznej zbrodni popełnionej na ich córce.

- Jeszcze możemy cokolwiek mówić, bo ja nie wiem, co z nami będzie potem, jak to zniesiemy - zaczyna cichym głosem ojciec.

Ania była ich jedynym dzieckiem. Skończyła zawodówkę krawiecką. W Zambrowie trudno o zajęcie dla krawcowej. W ubiegłym roku wyjechała do Danii. Zatrudniła się najpierw w jakiejś kafejce. Ciężko miała, ale poradziła sobie, zarobiła sporo pieniędzy, wróciła zadowolona, szczęśliwa. Miała tyle planów.
W pokoju na stole album ze zdjęciami Ani. Ładna ciemna blondynka z długimi włosami, uśmiecha się z dużej fotografii.

- Z wychowawczynią, z panią pedagog, z koleżankami, z siostrą cioteczną - Jolanta Kurkowska przewraca kolejne kartki. - Nie mogę uwierzyć. Nie dociera do mnie, że już nie zobaczę córki - patrzy bezradnie.

- Urodziła się na moje urodziny, 25 stycznia - wtrąca matka. - Ja cały czas myślę, że ona zaraz przyjdzie. Wróci z pracy i powie: Mamo, daj coś jeść, głodna jestem - kobieta zalewa się łzami.

Tyle radości w niej było

W pokoju Ani rozłożone drobiazgi. Bluzka na krześle.

- Nie mogła się zdecydować, którą włożyć - uśmiecha się na moment Jolanta. Miś pluszowy na biurku, inne maskotki. Jakby wyszła i za chwilę miała wrócić.

Jasne regały, mały telewizor, na szafie duża czarna waliza po wyjeździe do Danii.
- Marzyła o komputerze, zbierała pieniądze, żeby kupić taki porządny, by internet podłączyć, bo teraz chodziła do biblioteki. I to tam tego chłopaka wypatrzyła, na swoją zgubę - Jolanta znowu szlocha.
Na ścianie obrazek z I Komunii św. Ani - 3 maja 1998 roku, w kościele pod wezwaniem Ducha Świętego w Zambrowie.

Jolanta patrzy i mówi: - Ania była bardzo wierząca. Do kościoła chodziła co niedzielę, czasem i po dwa razy. Ja nawet ją kiedyś spytałam, co ty tak często do tego kościoła biegasz, może zakonnicą chcesz zostać. A ona się tylko uśmiechnęła. Aj, mamo, czuję taką potrzebę, i znajomych coraz to innych spotkam.

Jolanta pokazuje zestaw kosmetyków w składanym pojemniku. Ania lubiła się umalować, ładnie wyglądać. Tyle radości w niej było, tyle życia....

Jeszcze w sobotę z rana zrobiła pranie, ugotowała barszcz. Z Tadeuszem miała się spotkać o 11. Wyszła pół godziny wcześniej.

W sobotę wieczorem, około godziny dziewiątej, policja dostała meldunek, że na opuszczonej posesji we wsi Sędziwuje koło Zambrowa pali się wielki ogień. Płomień widać było z krajowej ósemki. Wyglądał groźnie, jak pożar. Kiedy przyjechali strażacy, odkryli w pogorzelisku zwłoki dziewczyny.

Policja szybko odnalazła sprawców. To Andrzej Sz. (26 lat) i Tadeusz Sz. (23 lata). Obaj są z Zambrowa. To oni zabili Anię. Jeszcze tej samej nocy obaj mężczyźni zostali zatrzymani przez policję. W niedzielę byli przesłuchiwani na policji, w poniedziałek prokuratura rejonowa w Zambrowie postawiła im obu zarzut zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem. We wtorek zostali aresztowani.

Najpierw brutalnie zgwałcili dziewczynę, a kiedy się odgrażała, że powiadomi policję, zabili ją, zrobili stos z opon i desek, podpalili

- Wysoka temperatura sprawiła, że biegły nie był w stanie ustalić przyczyn zgonu na miejscu zdarzenia - powiedział Jan Karwowski, zastępca prokuratora rejonowego w Zambrowie.

W Sędziwujach szok

Wszyscy są przerażeni tym, co się stało. Wieś nieduża, 45 gospodarstw. Spokojna.

- Przyjeżdżali tutaj - opowiadają mieszkańcy o Andrzeju Sz. i Tadeuszu Sz. Ani agresywni, ani jakieś zabijaki. Nikt się nie spodziewał, że mogą coś takiego zrobić. Starszy Andrzej mieszkał tu z rodzicami do piętnastego roku życia. Chodził do szkoły. Potem się wyprowadzili do Zambrowa. Jest żonaty. Ma dwoje dzieci. Ale domu się nie trzymał, za rozrywkami gonił.

Tadeusza też często widywano we wsi. Spędzał tu wakacje, kiedy żyła prababcia. Po jej śmierci odziedziczył majątek, był w Sędziwujach zameldowany. Od kilku lat dom stał pusty. Tadeusz zjeżdżał tu tylko ze swoim towarzystwem z Zambrowa się zabawić.

Wydawało się normalne chłopaki. A co im przyszło do głowy? Alkohol? Narkotyki? - zastanawiają się ludzie w wiosce.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska