Po zakończeniu poprzedniego sezonu nie zgłosił się do rozgrywek, jego piłkarzy przejęła Oderka, a po niemal 65-letnim klubie pozostały niespłacone długi. Może być ich około 2,5 mln złotych.
Odry nie dało się uratować: zrezygnował zarząd, nie znalazł się poszukiwany przez miasto kurator, który próbowałby spłacać długi i Odra istniała tylko wirtualnie.
- Nikt nie chciał być grabarzem klubu, stąd nie było wniosku o upadłości, czy likwidację, o który powinien wystąpić ostatni zarząd - mówi Maciej Płuska, dyrektor MOSiR-u. - Trzeba było to zmienić, gdyż prawo obowiązuje, a stowarzyszenie kierujące Odrą nie wypełnia statutowych obowiązków sportowych i organizacyjnych. Po ustaleniach z prezydentem Ryszardem Zembaczyńskim zdecydowaliśmy, że wniosek o upadłość zgłosi do sądu MOSiR, którego dłużnikiem jest Odra. Być może to będzie pierwszy krok w kierunku normalizacji sytuacji i być może pracownicy odzyskają część pieniędzy.
W sytuacji Odry, ale i jej wierzycieli, fakt złożenia wniosku o upadłość prawdopodobnie niewiele zmieni. Sąd, po zapoznaniu się ze sprawą i ocenieniu, czy możliwe jest odzyskanie pieniędzy powinien powołać syndyka, który będzie starał się spłacić przede wszystkim urząd skarbowy i ZUS oraz piłkarzy, trenerów i pracowników.
Środki finansowe mógłby pozyskać sprzedając klubową działkę na Zakrzowie. Tego nie udało się jednak osiągnąć przez dwa lata.
O Odrze Opole czytaj więcej na portalu mmopole.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?