Boiskiem było koryto miejscowej rzeczki z porządnie utwardzonymi brzegami, w dno którego wetknięto dwie bramki. Dwie drużyny podzieliły się na grupy i stanęły po obu stronach rzeki. Chwyciły strażackie węże, motopompy zawyły na pełny regulator, sędzia rzucił dużą, gumową piłkę na środek rzeki. Strumienie wody z czterech węży tryskały prosto na piłkę, która chwilami unosiła się nawet metr w powietrzu. W lejących się kaskadach wody ledwie widać było, jak jednej z drużyn udało się wepchnąć piłkę do bramki przeciwników.
- Jestem spokojny o wynik. Dostali zadanie, szybko wbić 3, 4 gole, a potem mogą odpoczywać - komentował siedzący przy stoliku na brzegu Rajmund Hoffmann, naczelnik straży w Przechodzie, która w tym roku broniła tytułu mistrzowskiego. Kilka minut później wynik meczu Przechód - Kuźnica Ligocka faktycznie doszedł do czterech - zero. - Nie odpuszczamy, jeszcze z pięć goli! - dopingował kolegów Maciek Skut, szef młodzieżówki strażackiej z Przechodu.
- Kiedyś graliśmy u nas w piłkę wodną, ale zwyczaj odszedł w niepamięć - opowiadał Hoffmann. - Pięć lat temu przyjechali do nas na obóz strażacki Niemcy z zaprzyjaźnionego Herzogenrath. Wymyśliliśmy zawody w prądopiłkę, żeby uatrakcyjnić obóz. Zaczęliśmy grać dla zabawy, ale po kilku minutach już było ostro. Wszyscy umorusani w błocie, ale nikt nie popuścił.
W pierwszym turnieju w Przechodzie uczestniczyło 10 drużyn. Teraz było 12, w tym z Herzogenrath, Friedlandu w Meklemburgii i Pisecznej w Czechach. Pierwsze miejsce w rywalizacji zajęli Czesi, drudzy byli strażacy z Przechodu. Polacy chcą, żeby za rok u nich odbywały się tylko finały eliminacji powiatowych.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?