MŚ 2018. Została wolontariuszką, bo namówił ją chłopak. Mieli tu być razem, ale on nie dostał urlopu. „To przygoda życia!”

Tomasz Biliński
Tomasz Biliński
Jadwiga Dowgal - polska wolontariuszka na mundialu w Rosji
Jadwiga Dowgal - polska wolontariuszka na mundialu w Rosji Bartek Syta
Trudno bez nich wyobrazić sobie mistrzostwa świata, Europy albo igrzyska olimpijskie. Zawsze pomogą, nawet wtedy, gdy do końca nie znają odpowiedzi. Są niezastąpieni, choć FIFA, UEFA czy MKOl zwykle nie pozwalają im udzielać wywiadów. To wolontariusze, wśród których można znaleźć niecodzienne historie. Jak w przypadku Janiny Dowgal, która służy pomocą w Soczi, przyjechała z Anglii, a urodziła się w Stalowej Woli.

- Nie wiem, dlaczego. W moim przypadku nie było problemu. Choć rozumiem menedżerów z FIFA. Codziennie mają mnóstwo pracy, a wolontariuszy są setki tysięcy – tłumaczyła 23-letnia Polka, która aplikację, by wziąć udział w mundialu złożyła dwa i pół roku temu.

By to zrobić, namówił ją chłopak, który także chciał znaleźć się w Rosji. - Uwielbia futbol, ma na jego punkcie fioła i od piątego roku życia jest kibicem Arsenalu. Ja za piłką nożna nie przepadałam, ale że w Anglii studiowałam filologię rosyjsko-słowiańską, to uznałam, że praca przy takiej imprezie będzie świetnym doświadczeniem – wyjaśniła Janina. - Jana, tak jest łatwiej dla obcokrajowców – dodała.

Jednak do Soczi przyjechała sama. - Max dostał nową pracę i nie mógł wziąć urlopu. Wahałam się co zrobić, ale on mnie namawiał, żebym nie rezygnowała. I super, że tego nie zrobiłam. Atmosfera na mistrzostwach jest świetna. To przygoda życia. Mamy mnóstwo kontaktu z ludźmi, także z piłkarzami. Teraz już wiem, kto to jest Cristiano Ronaldo, Luis Suarez, Neymar… Ostatnio zadzwoniłam do chłopaka, żeby się pochwalić, że idę oglądać mecz Urugwaju z Portugalią. Nie mógł mi uwierzyć. On oglądał go w pubie z kolegami – opowiadała wolontariuszka, która uczyła go, jak poprawnie wymawiać imiona i nazwiska Wojciecha Szczęsnego i Łukasza Fabiańskiego, gdy bramkarze byli „Kanonierami”.

Z uśmiechem przyznała też: - Max wielokrotnie zapraszał mnie na mecz. Zawsze było mi nie po drodze. Po mundialu na pewno skorzystam z zaproszenia. Tym bardziej, że pierwszy prezent, jaki od niego dostałam, to koszulka Arsenalu! Do tej pory ją mam, nie mogłam jej wyrzucić. I dobrze, bo teraz chętnie ją założę i pójdę na mecz. Łączy nas piłka.

Hasło PZPN rzuciła nieprzypadkowo. Kibicowała reprezentacji Polski. - Wybranie przez nią bazy w Soczi było jak gwiazda z nieba. Akurat miałam wolny czas, gdy odbył się otwarty trening kadry. Udało mi się dostać bilet, zrobiłam sobie zdjęcie z panem Adamem Nawałką, a także z Robertem Lewandowskim. Pozdrowiłam jego żonę, Anię, a Robert odpowiedział uśmiechem. Bardzo ją lubię, obserwuje jej aktywności w mediach społecznościowych. Jest super trenerką, cudownie go wspiera. W ogóle cała rodzina jest super Ania, Robert i Klara.

W trakcie wolontariatu (FIFA, podobnie jak inne organizacje przy wielkich imprezach, nie płaci wynagrodzenia, zapewnia za to wszystko inne, co potrzebne) robienie zdjęć z piłkarzami czy trenerami jest surowo zabronione. - Mamy pomagać. W różny sposób, dlatego jest kilka rodzajów wolontariuszy. Można pomagać w strefach kibica, na mieście, przy drużynach, jak chciał mój chłopak, czy być w centrum medialnym, jak ja jestem – wyliczała Jana.

Choć początkowo uśmiechnięta blondynka planowała być blisko ludzi w mieście. Jednak ze względu na świetną znajomość języka angielskiego i rosyjskiego ludzie z FIFA zaproponowali, że będzie bardziej pomocna w pracy z dziennikarzami. - Mamy w Soczi świetną grupę. Raz jest się przy boisku, innym razem na trybunie prasowej, w strefie wywiadów lub w sali konferencyjnej. Poza dniami meczowymi jesteśmy w centrum medialnym albo odpoczywamy. Soczi jest pd tym względem wymarzone, morze, plaża, słońce… Tutaj mój wybór był nieprzypadkowy – opowiadała zafascynowana.

Znajomość wspomnianych języków też nie jest przypadkiem. Jana urodziła się w Stalowej Woli, ale jej rodzice pochodzą z Rosji. Do Polski przeprowadzili się po rozpadzie Związku Radzieckiego. - Dlatego wybrałam taki kierunek. Chciałam poznać kraj, w którym są moje korzenie – tłumaczyła. Studia z najwyższym stopniem skończyła w Anglii, gdzie przeprowadziła się dziesięć lat temu, po ukończeniu pierwszej klasy gimnazjum nr 10 w Stalowej Woli. Głównie dlatego, że wtedy od roku w Irlandii pracował jej ojciec, który jest inżynierem. - Następnie przeniósł się do Windsoru w Anglii. Z mamą zdecydowali, że taka rozłąka nie może trwać dłużej, więc razem ze starszym bratem przeprowadziliśmy się na Wyspy.

Polskiego, rzecz jasna, nie zapomniała. - Coraz rzadziej rozmawiam po polsku, ale za to dużo czytam – podkreśliła. W Anglii nie zrezygnowała też ze szkolnej gry w siatkówkę i… bycia w zespole folklorystycznym.

- Tańczę od trzeciego roku życia – zaskoczyła Jana. - Moim ojcem chrzestnym jest Piotr Szpara, śpiewak operowy i członek Zespołu Pieśni i Tańca Racławice, który zresztą serdecznie pozdrawiam. Wujek zapisał swoją córkę na lekcje tańca, moi rodzice zrobili to samo. Tańczyłam dotąd, aż wyjechałam. W Nottingham, gdzie mieszkam, brakowało mi tego. Znalazłam w Slough Polski Zespół Pieśni i Tańca Młody Las. Głównie są w nim potomkowie Polaków, którzy wyjechali na Wyspy po drugiej wojnie światowej i dbają o nasze tradycje. Dzięki byciu w zespole, na politechnice rzeszowskiej skończyłam kurs choreografów dla zespołów polonijnych za granicą.

Zresztą do Rzeszowa regularnie przyjeżdża co cztery lata, gdy odbywa się Festiwal Zespołów Polonijnych. - To taki nasz mundial, bo zespoły przyjeżdżają z całego świata – opowiadała, dodając, że dzięki tańcowi poznała ludzi mnóstwa narodowości. Podobnie jak podczas mistrzostw świata.

Mundial w Rosji jest jej pierwszym. W Soczi jest jedyną Polką, choć naszych rodaków nie brakuje też w innych miastach, o czym przekonaliśmy się podążając za drużyną Adama Nawałki. Chętnych, by zostać wolontariuszem nie brakuje, ale zostać nim to wcale nie jest łatwa droga.

- Przede wszystkim trzeba pilnować terminu, gdy można aplikować. W przypadku trwających mistrzostw świata, rekrutacja rozpoczęła się dwa i pół roku przed turniejem. Ale w przypadku kolejnego mundialu aplikacje będzie można składać jakoś niedługo. Wszystkie informacje są na stronie FIFA – tłumaczyła 23-letnia Polka. - Następnie czeka nas wywiad przez Skype’a. Tam czekają na nas proste pytania, o zainteresowanie, czym jest FIFA i tak dalej. Choć przyznaję, że w niektórych miejscach bardzo pomógł mi mój chłopak. Później, w przypadku przejścia tego etapu, rozmawiamy już z menedżerem. Głównie na temat naszej roli. Na końcu są kursy internetowe, które trzeba zaliczyć. Zdałam je bardzo dobrze – uśmiechała się z dumą. Dodała, że nie wie jeszcze, co będzie robić po wakacjach. - Ale liczę, że bycie wolontariuszem podczas mundialu wzmocni moje CV. Może zatrudnię się w jakimś klubie piłkarskim? Piłka wciąga!

Czy to oznacza, że wybierze się na kolejne wielkie imprezy sportowe? Na pewno tak. Chciałabym wziąć udział w mistrzostwach świata w 2026 r., które odbędą się w USA, Kanadzie i Meksyku. Mam tylko nadzieję, że już z Maksem – stwierdziła Jana, która na razie czeka, by kupić chłopakowi pamiątkę. - Myślę, że koszulkę. Nie wiem jeszcze czyją, może Rosji, może Anglii, której kibicuje z powodu braku jego narodowej drużyny, Irlandii… Natomiast ja po odpadnięciu Polaków trzymam kciuki za Rosję, drugi najbliższy mi kraj.

Miss Euro na MŚ w Rosji

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: MŚ 2018. Została wolontariuszką, bo namówił ją chłopak. Mieli tu być razem, ale on nie dostał urlopu. „To przygoda życia!” - Portal i.pl

Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska