Mszyca atakuje świerki, drzewa usychają na potęgę

Jarosław Staśkiewicz
Jarosław Staśkiewicz
Zaatakowane przez mszycę świerki Sławomira Kołodzieja z Nysy mają jeszcze szansę na "odbicie” w kolejnych latach.
Zaatakowane przez mszycę świerki Sławomira Kołodzieja z Nysy mają jeszcze szansę na "odbicie” w kolejnych latach.
Na ratunek jest już za późno, ale to przestroga dla wszystkich właścicieli drzewek.

Mszyca świerkowa atakuje głównie na południu Polski, w tym na Dolnym Śląsku i Opolszczyźnie. Dopadła tej wiosny setki jeśli nie tysiące drzewek. m.in. w powiecie nyskim. Zaatakowane świerki zamiast być ozdobą ogródków i działek, wyglądają jakby to były ich ostatnie dni.

- Szkoda mi tych drzewek, zwłaszcza, że są związane z naszymi dziećmi. O, tutaj rośnie Zuzia, a tam Jola - mówi
Sławomir Kołodziej z Nysy, jeden z mieszkańców, który odczuł inwazję szkodnika. - Przykro człowiekowi, jak widzi, że chorują i nie wiadomo, czy nie trzeba będzie ich wyciąć w pień.

Niestety, w czerwcu na ratunek jest już za późno. - Mszyca żeruje najdalej do pierwszej dekady maja - tłumaczy dr Janusz Mazurek, właściciel portalu Wirtualna Klinika Roślin.

Na walkę z mszycą jest już za późno

Szkodnik zaatakował drzewka głównie na południu województwa, m.in. w gminach Nysa i Paczków. Rozwojowi mszycy sprzyjała słaba zima.

Urzędnicy z obu wymienionych gmin dostali po kilkadziesiąt zgłoszeń od właścicieli drzewek, na których owad dokonał spustoszenia. Nierzadko razem z informacją przychodziły wnioski o zgodę na wycięcie drzewek.

Część osób sięgnęło też po preparaty owadobójcze.

- Gorzej już chyba nie będzie, a może akurat pomoże - mówił pan Sławomir Kołodziej z Nysy. - Tym bardziej że przecież końcówki gałązek najwyraźniej zielenią się jeszcze i rosną.

Jednak zdaniem specjalistów opryski już na niewiele się zdadzą, a mogą raczej zaszkodzić. Kiedy efekt żerowania elatobium abietinum czyli mszycy świerkowej staje się dostrzegalny, szkodnik już praktycznie kończy swoją działalność.

- Od połowy maja następuje gwałtowny spadek populacji mszyc, a równocześnie notujemy wzrost aktywności wielu pożytecznych organizmów w postaci różnych drapieżców, m.in. biedronek - tłumaczy dr Janusz Mazurek z Wirtualnej Kliniki Roślin. - Masowego opadania igieł nie powstrzymamy, a możemy tylko doprowadzić do ograniczenia naszych naturalnych sprzymierzeńców.

Co więc pozostaje? Wszystko wskazuje na to, że... wyciągnięcie wniosków. Specjaliści radzą, by gałązki dokładnie obejrzeć już pod koniec lutego i robić to do kwietnia. A w przypadku dostrzeżenia szkodnika, który żeruje na dolnej stronie igieł, trzeba jak najszybciej zacząć walkę z nim z pomocą preparatów lub spryskując świerki silnym strumieniem wody.
Jeżeli tego nie zrobiliśmy i igły giną na potęgę, można spróbować je wzmocnić dbając o nawadnianie i nawożenie.

- Niestety, mszyca świerkowa atakuje w różnych miejscach i nieregularnie, więc nie da się przewidzieć, kiedy znowu się pojawi - dodaje dr Mazurek.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska