Muzyka łagodzi obyczaje?

Monika Kluf, Elżbieta Maszkowska
Od kilku lat festyny organizowane są w samym środku największego w Kluczborku osiedla. Jego mieszkańcy mają tego dość.

Sezon na tego typu imprezy zaczyna się w maju, a kończy we wrześniu. W ubiegłym roku w ciągu czterech letnich miesięcy odbyło się 5 dużych koncertów połączonych z piwnymi piknikami. Mniejsze imprezy odbywają się na scenie między blokami przy ulicach Tuwima i Morcinka. Większe koncerty - na znajdujących się tuż obok tzw. błoniach przy ul. Ligonia. Ale i tak za każdym razem tego typu imprezom towarzyszy solidne nagłośnienie. Bloki przy ulicach Tuwima, Morcinka i Ligonia zamieniają się wtedy w betonowe pudła rezonansowe.

- Nie da się normalnie rozmawiać, posłuchać radia czy oglądać telewizji. Na dłuższą metę podczas takiego koncertu nie da się wytrzymać w domu. Hałas jest nie do zniesienia - mówi Adam Sikora. - A potem jeszcze chuligani, wracając z imprezy, niszczą co popadnie. Mnie ostatnio porysowali samochód.
Eugenia Nowakowska z ul. Morcinka mówi, że takich imprez w ogóle nie powinno się organizować w środku osiedla. - Nie każdy takie zabawy lubi, ale jest zmuszony znosić te hałasy, czy mu się to podoba, czy nie. Ostatnio, jak był taki koncert, grali tak głośno, że jak chciałam normalnie z mężem porozmawiać, to musieliśmy pojechać na działkę.
Do imprez z muzyką w środku osiedla mają też zastrzeżenia młodzi ludzie. Wacław Marek zdaje w tym roku maturę. - Ostatnia majówka z rockowym koncertem była w porządku, ale z nagłośnieniem chłopaki trochę przesadzili. Na dworze upał, a ja musiałem pozamykać okna, żeby się uczyć.

- Gdy mieszkałam przy Morcinka, koncerty mocno dawały nam się we znaki - mówi Grażyna Adamów. - Hałas jest nie do zniesienia, od decybeli aż szyby drżą. Wyprowadziłam się stamtąd na drugi koniec miasta. Ale i tak słyszę, co grają na osiedlu. Uważam, że takie imprezy powinny być organizowane w innym miejscu - twierdzi.
Koncerty teoretycznie powinny trwać do 22.00. W praktyce kończą się dużo później. Rok temu Paweł Kukiz zszedł ze sceny grubo po północy. Zaraz potem z głośników popłynęła wiązanka przebojów w wykonaniu Urszuli. Mieszkańcy osiedla byli oburzeni tym nocnym maratonem. To był - jak zapewniali potem organizatorzy - niezaplanowany poślizg. Kolejna sprawa to ekscesy pijanej młodzieży podczas takich imprez. Zaczyna się od wywracania koszy na śmieci, dzwonienia domofonami w środku nocy, a kończy - tak jak w ubiegłym roku - na podpalaniu śmietników. Dlatego coraz więcej ludzi z osiedla "Północ" woli, żeby imprezy masowe odbywały się, tak jak dawniej, na stadionie w parku.

- Wiem, że koncerty niektórym przeszkadzają. Ale to jest niewielka grupa ludzi - mówi zastępca prezesa kluczborskiej spółdzielni mieszkaniowej "Przyszłość" Wiesław Nizwald. Dodaje, że na przykład podczas imprez organizowanych na małej scenie, jest wyznaczony pracownik spółdzielni, który ma dbać o to, żeby muzyka nie była za głośna. - A że ostatnio młodzież "dała trochę czadu", grając przez pół godziny ostrego rocka, to chyba nic takiego, im też się coś należy. Zresztą nigdy się wszystkim nie dogodzi.
Wiceburmistrza Kluczborka Adama Sokołowskiego zapytaliśmy, czy koncerty w ramach Dni Kluczborka nadal będą się odbywać tuż pod oknami mieszkańców osiedla. - To jest tylko jedna impreza w roku. Myślę, że można wytrzymać - stwierdził. - Nie jest to chyba taki wielki problem. Tym bardziej że teraz staramy się, żeby koncerty trwały nie dłużej niż do 22.00. A na za zorganizowanie ich na stadionie trzeba płacić klubowi. Trzeba trochę wyrozumiałości - podsumował wiceburmistrz.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska