Na bruk za strajk

Michał Wandrasz
Wczoraj załoga Przedsiębiorstwa Produkcji Sadowniczej "Grudynia S.A." miała otrzymać wszystkie zaległe od lutego pensje. Nic z tego.

Ludzie dostali po trzysta złotych zaliczki, a szefowie związku zawodowego wypowiedzenia z pracy.
O trudnej i niejasnej sytuacji firmy pisaliśmy już kilkakrotnie na łamach "NTO". Przypomnijmy, że jest ona zadłużona na wiele milionów złotych, a niedawno część majątku sprzedano rzeszowskiej firmie "Rem-Bud". Z Grudyni nadal wyjeżdżają transporty jabłek, ale załoga do wczoraj nie otrzymała wypłat za luty i marzec. Prezes "Grudyni" Robert Piróg zapewniał, że pieniądze na wypłaty uzyska, zaciągając kredyt.
- Okazało się, że prezes kredytu nie dostał i ludzie zostali na święta z 300 złotymi w ręce - powiedział "NTO" Edward Ostrowski, wiceprzewodniczący działającego w zakładzie związku zawodowego. - To wystarczy zaledwie na zapłacenie części długów, jakie ludzie mają w sklepie, gdzie od dawna biorą na kreskę.
Zdesperowani pracownicy kilka dni temu zapowiedzieli, że w razie dalszego zalegania z pensjami zaczną strajkować. Po rozmowie z prezesem, który obiecywał załatwienie kredytu, rozpoczęcie strajku zostało zawieszone.
- W środę dostałem wypowiedzenie z pracy za podżeganie do strajku, działania na szkodę zakładu i niewypełnianie poleceń przełożonego - mówi Ostrowski. - Wyrzucono też z pracy członka zarządu naszego związku, a w czwartek rano prezes powiedział ludziom, że rozwiązuje związki zawodowe w firmie.
Związkowcy z Grudyni mają zamiar złożyć dzisiaj skargę do Państwowej Inspekcji Pracy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska