Na dopłatach rolnicy już się nie bogacą, te pieniądze przechwycili pośrednicy

Krzysztof Ogiolda
- Statystyczne gospodarstwo może liczyć na dopłaty w wysokości 10 tysięcy zł rocznie - mówi Herbert Czaja.
- Statystyczne gospodarstwo może liczyć na dopłaty w wysokości 10 tysięcy zł rocznie - mówi Herbert Czaja. Krzysztof Świderski
- Prawie każdy w otoczeniu rolników postanowił coś dla siebie uszczknąć z dopłat obszarowych, podnosząc ceny maszyn, nawozów i innych środków do produkcji - mówi Herbert Czaja, prezes Izby Rolniczej w Opolu.

 

- Ponad 6 miliardów złotych zaliczek na poczet unijnych dopłat bezpośrednich spłynęło już lub do końca listopada trafi na konta rolników. To znaczna suma. Może wzbudzić zazdrość mieszczuchów?

- Ktoś słabo zorientowany gotów rzeczywiście pomyśleć, że skoro takie pieniądze są w obrocie, to nic tylko zostać rolnikiem. To wrażenie wynika po trosze i z tego, że te pieniądze są wypłacane praktycznie w obrębie jednego miesiąca. Muszę tu podkreślić, że UE zawsze wypłacała przed 1 października pieniądze na dopłaty dla rolników. Poprzednie rządy zwykle grały na tych pieniądzach. Przesuwano je na państwowe lokaty, by dawały ogromne sumy. Obecny rząd zdecydował, że będzie pieniądze przekazywał od razu, by zarobili ci, którym się to należy, czyli rolnicy. Albo od razu kupią potrzebne środki do produkcji, albo pieniądze z dopłat wrzucą na lokaty, a coś kupią wiosną. Ale one będą procentować dla rolnika. Zresztą, cała kwota dopłat bezpośrednich w skali kraju jest znacznie wyższa i wynosi 13,5 mld zł.

 

- I to już jest suma, która naprawdę robi wrażenie. Zwłaszcza, że rolników nie jest w naszych wioskach zbyt wielu.

- Ale ogólna liczba gospodarstw w Polsce to jednak ciągle niespełna 1,4 miliona. Oznacza to, że statystyczne gospodarstwo może liczyć na dopłaty bezpośrednie w wysokości około 10 tysięcy zł rocznie. Ale i ta suma jest trochę faktem statystycznym, bo połowa gospodarstw w Polsce i w regionie to są małe gospodarstwa - do pięciu hektarów. Średnia dopłata do jednego hektara wynosi 800 zł. Łatwo policzyć, że taki rolnik otrzyma cztery tysiące zł, podkreślam - na rok. Więc nikt się z dopłat nie utrzyma. Gospodarstw do 10 ha mamy w Polsce około miliona. Tylko 350 tys. to są więksi rolnicy.

 

- Ale jak ktoś ma 100-150 hektarów, a bywają właściciele gospodarstw i o powierzchni tysiąca hektarów, to i dopłaty ma potężne.

- Im pewnie rzeczywiście niektórzy zazdroszczą. Powinni jednak pamiętać, że od nowej perspektywy unijnej, czyli od 2014 roku mamy ograniczenia. Maksymalna dopłata bezpośrednia wynosi 150 tys. euro. Za pozostałe hektary, choćby ich rolnik, a właściwie latyfundysta, miał 2-3 tysiące, już dopłaty bezpośredniej nie dostanie.

 

- Na ile dopłaty realnie poprawiają sytuację materialną rolników i pozwalają np. rozwijać gospodarstwa?

- Największy boom dopłaty bezpośrednie przyniosły w pierwszym roku, bo wtedy to naprawdę były pieniądze ekstra, których się rolnik nawet nie spodziewał. Może jeszcze w kolejnych 3-4 latach tak było. Potem już pośrednicy zorientowani, że rolnicy te dodatkowe pieniądze mają, zaczęli konsekwentnie podnosić ceny na środki produkcji. Prawie każdy w otoczeniu rolników postanowił coś z tego tortu uszczknąć. Największych graczy skupujących zboża czy ziemniaki jest niewielu. Oni się też dogadali i dyktują ceny skupu. Te pieniądze tam są przesuwane. Rolnik jest tylko pośrednikiem. Gigantami są sieci handlowe i wielcy hurtownicy. Oni brutalnie dyktują warunki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska