Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sposób na kryzys

CZESŁAW WACHNIK
Wiele przedsiębiorstw budowlanych, aby wygrać przetarg proponuje niskie stawki za wykonanie zlecenia. Później chcąc zaoszczędzić, oszukują podwykonawców. Praktyka niepłacenia podwykonawcom stała się już tak dużą plagą, że posłowie opracowali projekt ustawy o gwarancji płatności budowlanych. Jej autorzy przekonują, że tzw. zatory płatnicze uniemożliwiają prawidłowe funkcjonowanie przedsiębiorstw budowlanych i są szczególnie groźne dla małych i średnich firm, które nie dysponują dużym kapitałem.
Mały i słaby

Dariusz Szpera z jednej z podzielonogórskich wsi miał już dość pracy dla innych. Nie chciał też być bezrobotnym. Dlatego kupił aparat do tynkowania i wraz ze znajomym wygrał przetarg na wykonanie tynku w nowym bloku mieszkalnym zbudowanym przez jedną z firm zielonogórskich. Prace dawno zakończono, a D. Szpera do dziś nie dostał obiecanych w umowie pieniędzy. Zleceniodawca jest mu dłużny prawie 30 tys. zł.
- Już podjąłem decyzję, by sprzedać sprzęt, oddać długi i pójść na bezrobocie. Mam dość własnej firmy powiedział rozżalony Szpera.
Zdaniem prezesa Lubuskiej Izby Budownictwa Wacława Mandryka tzw. zatory płatnicze są plagą naszych firm. Wszystkiemu winny jest kryzys w budownictwie.
Porównując 6 miesięcy tego roku do tego samego okresu ub. r. odnotowano około 16 procentowy spadek przychodów w budownictwie. Dlatego firmy walczą jak lwy o możliwość pozyskania zleceń. Do każdego przetargu np. na budowę mieszkań, hali fabrycznej czy sklepu zgłasza się dziesiątki przedsiębiorstw budowlanych. Aby wygrać oferują często ceny poniżej 60 procent ceny kosztorysowej.
- Jeśli firma otrzymuje zlecenie na takich warunkach i dodatkowo inwestor obiecuje zapłacić za wykonany budynek np. po 90 dniach, to naturalne, że brakuje pieniędzy na zapłacenie w terminie podwykonawcom mówi prezes Przedsiębiorstwa Budownictwa Ogólnego w Zielonej Górze Stanisław Jęch. Ci więksi jakoś sobie jeszcze radzą, natomiast mniejsze firmy bankrutują.

Oszczędzać czy oszukiwać

- Czekanie na pieniądze dwa czy trzy miesiące wcale nie jest najgorsze dodaje prezes Przedsiębiorstwa Budowlanego PeBeRol w Sulechowie Ignacy Odważny. Od wygrania przetargu do otrzymania pieniędzy mija niekiedy rok. Przez ten czas trzeba przygotować dokumentację, kupować materiały, płacić podatki i pensje załodze. Dlatego niekiedy pieniędzy dla podwykonawców brakuje.
Zdaniem budowlańców, jeśli szef jakiejś firmy gotowy jest wybudować blok za 60 procent jego wartości kosztorysowej, to już na początku zakłada, że będzie oszukiwał.
Problem bowiem w tym, że dokumentacja jest opracowywana przez profesjonalistów, którzy zakładają średnie ceny. Zarówno materiałów jak też wykonywanych czynności.
Oszczędzić oczywiście można, jednak nie aż 40 procent. Chyba, że wykonawca będzie używał tańszych i gorszych materiałów lub też nie zapłaci podwykonawcom. Czy można temu zaradzić
Zapewne tak. Służby inwestorskie powinny baczniej patrzeć na ręce wykonawcy. Przy rozstrzyganiu przetargów pieniądze nie powinny być decydującym czynnikiem otrzymania zlecenia. Czasami warto więcej zapłacić. Lepiej zbudowanego budynku nie będzie wtedy trzeba remontować zaraz po zakończeniu okresu gwarancyjnego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska