Na Górze św. Anny odpust ku czci jej patronki

Krzysztof Ogiolda
Krzysztof Ogiolda
Kilkanaście tysięcy pątników wypełniło w niedzielę grotę, teren wokół niej i bazylikę. Bo na tym odpuście po prostu trzeba być.

Kasia i Hubert Drozdowie z 4-miesięczną Julią przyjechali na odpust z Żużeli.

- Dotychczas przez kilkanaście lat razem z moją parafią przychodziłam w pielgrzymce pieszo – mówi Pani Kasia. - Żeby pokonać 25 kilometrów, ofiarując modlitwę i dobre pragnienia św. Annie i zdążyć na sumę odpustową, trzeba wyjść o 3.30. Ze względu na córeczkę w tym roku było to niemożliwe. Ale babcia Julki szła pieszo.

- Wszyscy chcemy się św. Annie, która jest łączniczką pokoleń zawierzyć – dodaje pan Hubert. - Jesteśmy stąd, to jest nasze sanktuarium. To byłby grzech, jakby nas tu nie było. Prosimy przede wszystkim o zdrowie dla rodziny i przyjaciół.

Odpustowej sumie przewodniczył opolski biskup Andrzej Czaja, a kazanie wygłosił ordynariusz gliwicki Jan Kopiec.

- Wspólnota chrześcijańska w Jerozolimie dała nam przed wiekami impuls, by zwrócić uwagę na św. Annę i środowisko, z którego wyszła w świat Matka Boża – mówił. - Anna przekazuje swojej córce Maryi i nam mądrość. Nie tę, której się człowiek sam dopracowuje, ale dającą wiarę, że to, co nas w życiu spotyka, dzieje się dla naszego dobra. W czasach, które sprawiają nam wiele problemów i smutków, postawa św. Anny powinna nas uspokoić. Nigdy na świecie nie było pełnej zgody i harmonii. W każdych czasach zdarza się, że dajemy wyraz samolubstwu i egoizmowi. Św. Anna przypomina, że nie ma innej drogi jak poszukiwanie zgody i miłości między nami.
- Zawsze stawaliśmy z żoną i dziećmi blisko ołtarza, żeby zobaczyć z bliska figurę św. Anny, która na jej uroczystość jedyny raz w roku opuszcza bazylikę – mówi Rajmund Kalla z Raszowej k. Tarnowa Opolskiego. - W tym roku jest tyle ludzi, że się tak blisko nie dopchaliśmy. Od 20 lat jesteśmy małżeństwem i prawie co roku przyjeżdżamy. Pięć lat temu zmarła nasza 16-letnia córka – miała na imię Anna. I kiedyś jeździła tu z nami. O niej szczególnie pamiętam.

Opolski biskup Andrzej Czaja podziękował pielgrzymom za ich tak liczną obecność. Prosił ich, by przyjęli słowo Boże głęboko do serca. A także by modlili się w intencji tych, którzy w różnych miejscach na świecie cierpią z powodu głodu, prześladowań i przemocy. Także za uchodźców.

- Prośmy tu, na Górze ufnej modlitwy o dobrą pogodę i o siły dla rolników – dodał. - Bez nich nie mielibyśmy chleba naszego powszedniego. Jesteśmy im winni tę modlitwę w dniach żniw. Prośmy też za młode pokolenie o wiarę żywą w sercach i by nasze rodziny były Bogiem i miłością silne.

Do odpustowej tradycji należy też przywiezienie domownikom słodyczy kupionych „na budach”.

- Na wielu odpustach największym „przebojem” są śląskie makrony i kokosanki – mówi pani Olga z Rudy Śląskiej, która te słodkości sprzedaje. - Na Górze św. Anny najchętniej kupowane są słodkie kartofelki, malinki i galaretki, czyli to, co lubią dzieci. Do południa jak na te tysiące pątników ruch i obroty nie były zbyt wielkie, ale pewnie zdecydowana większość przyjdzie po słodycze dopiero po mszy św.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska