Ale dziura
Problem zniszczonej ulicy na osiedlu przy ulicy Wrocławskiej w Opolu zgłosili nam w październiku mieszkańcy okolicznych bloków i kamienic. Sprawdziliśmy. Dziur było dużo, każda sporych rozmiarów, a to przed nadchodzącą zimą nie wróżyło nic dobrego. Kierowcy musieli się nie lada napocić, żeby ominąć dziury i jednocześnie nie "stuknąć" parkującego obok sąsiada. Na dodatek od dłuższego już czasu nikt się do tej drogi nie przyznawał. Droga nie należała ani do spółdzielni Przyszłość, ani do kolei, ani do najbliższej wspólnoty mieszkaniowej. Jak zwykle w takich wypadkach bywa, właścicielem okazała się... gmina.
Po naszych interwencjach ulicą wyjątkowo szybko zajął się zarządca terenu - firma Turhand-Ret. Po kilku dniach zadzwonili mieszkańcy Wrocławskiej - dziury załatano. Dziękujemy!
Balkon na Kolejowej
Lipiec. Zadzwonili do nas państwo Ryżewscy z Opola: - Pomóżcie. Rok temu wrocławskie PKP rozpoczęło remont naszego balkonu. Żeby sąsiadka nie spadła nam na głowę, założyli specjalne szyny. Na wiosnę mieli zamurować pęknięcia w murze. Czekamy do dziś. A PKP twierdzi, że skoro powstała u nas wspólnota, to musimy to zrobić sami.
Choć w rozmowach z nami dyrektor Zakładu Gospodarowania Nieruchomościami PKP we Wrocławiu, Tomasz Lisiecki, wykluczał jakikolwiek dalszy remont, w październiku okazało się to możliwe.
- Balkon jest jak nowy. Ma porządnie wzmocnione ściany i ocieplenie. Mogliśmy w końcu wymienić okna, więc teraz w mieszkaniu jest o wiele cieplej. Dziękujemy "NTO" i szefom PKP z Wrocławia - cieszyła się pani Bronisława Ryżewska.
Klapa pilnie poszukiwana
W maju na terenie Pogotowia Opiekuńczego w Opolu doszło do wypadku. Dziesięcioletni Łukasz wpadł do niezabezpieczonej studzienki kanalizacyjnej. Okazało się, że wszystko przez złodzieja, który ukradł metalową klapę zabezpieczającą wejście do kanału. Po naszej publikacji znalazła się osoba, która pogotowiu taką klapę sprezentowała.
A jednak można
O problemie Bronisławy Łukowskiej, mieszkanki kamienicy przy ulicy Dmowskiego 1 w Opolu, napisaliśmy w lipcu. Od piętnastu lat nasza Czytelniczka słała pisma do administracji budynku i urzędu miasta z prośbą o pomoc. Chodziło o jej mieszkanie (ostatnie piętro kamienicy, bezpośrednio pod płaskim dachem), które znajdowało się w opłakanym stanie. Wszystko przez nieszczelny dach i ubytki w tynku zewnętrznych ścian budynku. Znad okna w dużym pokoju płatami zaczął odpadać tynk. Mieszkanie było zawilgocone i niedogrzane. Dzień po ukazaniu się artykułu opisującego ten problem, w mieszkaniu pani Bronisławy pojawiła się komisja z urzędu miasta, a następnego dnia pracę zaczęli budowlańcy.
Ekipa Wodociągów i Kanalizacji naprawiła uszkodzony kanał deszczowy.
Co ulewa, to powódź
Pod koniec lipca pisaliśmy o kłopotach mieszkańców ulicy Kośnego w Opolu. W trakcie każdej ulewy ich garaże stojące na tyłach kamienicy tonęły w wodzie. Woda wylewała się ze studzienek kanalizacji deszczowej. Okazało się, że winny był niedrożny kanał ściekowy. Nikt nie chciał zająć się tą sprawą. Po naszej publikacji na miejsce pojechała ekipa z firmy Wodociągi i Kanalizacje, która kanał udrożniła.
Pułapka na Powolnego
O pułapce na ulicy Powolnego w Opolu pisaliśmy we wrześniu. Znak (stojący w pobliżu wejścia do sklepu Hermes), który powinien wisieć (zgodnie z instrukcją o znakach drogowych) przynajmniej dwa metry nad ziemią, zawieszony był znacznie niżej - około 175 cm. Jeden z naszych Czytelników rozbił sobie głowę o tablicę z napisem "koniec". Poszkodowany mógł się domagać wypłaty odszkodowania pieniężnego za uszczerbek na zdrowiu. Pozostała jeszcze sprawa pechowego znaku, którego nikt nie chciał zdjąć. Po tekście w "NTO" okazało się, że to Miejski Zarząd Dróg powinien dbać o bezpieczeństwo przechodniów. Znaki wzdłuż całej ulicy ściągnięto i ponownie zawieszono na odpowiedniej wysokości.
Szambo na torach
O kłopotach mieszkańców czterech bloków na ulicy Jaronia pisaliśmy wielokrotnie. Ostatni raz we wrześniu. Głównym sprawcą problemów było szambo, z którego nieczystości zalewały piwnice i pobliskie tory. W upalne dni po osiedlu roznosił się obrzydliwy zapach. Po artykule, który ukazał się 2 września, na ulicę Jaronia pojechała ekipa z Wodociągów i Kanalizacji po to, żeby sprawdzić dlaczego z wywożonego codziennie szamba wydostają się nieczystości. Okazało się, że wszystkiemu winien jest uszkodzony kanał kanalizacji deszczowej. Kilka dni później rozpoczęła się naprawa. Wczoraj do naszej redakcji dotarła kartka ze świątecznymi życzeniami od Juty Suworow, jednej z mieszkanek ul. Jaronia. Do życzeń dołączyła kartkę. Oto co napisała: "Tymi życzeniami chciałam podziękować za interwencję w sprawie «szamba na torach»". Inaczej byśmy dalej byli zdani na te przykre zapachy. Raz jeszcze dziękuję i życzę dużo zdrowia i wytrzymałości".
- No, wreszcie jest bezpiecznie - powiedzieli nam uczniowie z Biadacza.
Niebezpieczne wysiadanie
We wrześniu uczniowie gimnazjum w Biadaczu powiedzieli nam o tym, że mają problem z wsiadaniem i wysiadaniem z dojeżdżających do autobusów. Powód był prozaiczny - brak miejsca parkingowego dla gimbusów, które musiały zatrzymywać się na drodze przy szkole. Po pierwszym tekście na ten temat, Rada Gminy Łubniany podjęła decyzję o wybudowaniu zatoczki i utwardzeniu kostką brukową terenu przed szkołą. Sprawa została zakończona po niespełna miesiącu od interwencji.
Tylko po szynach
W Dąbrowie trwa przebudowa odcinka torów kolejowych na trasie Opole - Wrocław. Ludzie wysiadający na II peronie z pociągu nie mieli w pewnym momencie jak przejść na przystanek, bo na czas przebudowy znikła kładka ułożona nad torowiskiem. Po naszej wizycie i publikacji tekstu ze zdjęciem kładka znów została ułożona. Ludzie przestali się potykać przechodząc przez tory.
Dziękujemy i polecamy się na przyszły nowy rok.