Na leczenie brakuje, ale na pensje starcza

Redakcja
Choć opolski WCM wykonuje najbardziej skomplikowane zabiegi i zatrudnia wielu specjalistów, to procentowo, w porównaniu z innymi opolskimi szpitalami, nie wydaje najwięcej na płace.
Choć opolski WCM wykonuje najbardziej skomplikowane zabiegi i zatrudnia wielu specjalistów, to procentowo, w porównaniu z innymi opolskimi szpitalami, nie wydaje najwięcej na płace.
Większość szpitali na Opolszczyźnie co najmniej połowę swojego budżetu przeznacza na wynagrodzenia dla personelu.

W niektórych placówkach wynagrodzenia zżerają nawet więcej pieniędzy, bo aż 60-70 proc. corocznego kontraktu z NFZ.

- My wydajemy na pensje około 76 procent, to jest dramat polskiego szpitalnictwa i strasznie mi się to nie podoba - przyznaje Andrzej Mazur, dyrektor Szpitala Powiatowego w Kędzierzynie-Koźlu. - Taką sytuację jednak zastałem, obejmując placówkę, i muszę przestrzegać kodeksu pracy. Ja nie twierdzę, że wynagrodzenia personelu są za wysokie, tylko przychody szpitala są zbyt małe, żeby sobie na taki wydatek pozwolić.

Dr Mazur uczestniczył kilka lat temu w szkoleniu dla menedżerów służby zdrowia, zorganizowanym w Krakowie przez amerykańską firmę Project Hoppe. - Powiedziano nam wtedy, że jeśli płace w firmie sięgają 60 proc., to powinna upaść - mówi dr Mazur. - To cud, że nasze szpitale jakoś się utrzymują.

Z danych udostępnionych przez Urząd Marszałkowski Województwa Opolskiego wynika, że w pierwszym kwartale br. wydatki na płace w budżetach opolskich szpitali wyniosły: w WCM - 58 proc., w ZOZ nad Matką i Dzieckiem - 62 proc., w centrum onkologii - 47 proc., w Wojewódzkim Specjalistycznym Zespole Neuropsychiatrycznym - około 60 proc. Jeśli chodzi o placówki w terenie, to np. w szpitalu w Branicach wynagrodzenia pochłaniają około 70 proc. kontraktu, w zespole szpitali w Kup - blisko 50 proc., w ośrodku w Korfantowie - 52 proc.

- Przyglądając się kontraktom i wydatkom, można zauważyć pewną prawidłowość - mówi Roman Kolek, wicemarszałek województwa, któremu podlega służba zdrowia na Opolszczyźnie. - Otóż duże szpitale, oferujące specjalistyczne usługi przeznaczają mniej pieniędzy na pensje niż szpitale powiatowe, bo znaczną część kontraktu muszą zarezerwować na badania, utrzymanie sprzętu, pewne operacje, których małe szpitale nie wykonują. Są to zabiegi z endoprotezoplastyki, do których trzeba zakupić drogie implanty, czy też leki dla onkologii lub hematologii.

Natomiast szpital, w których badań jest niewiele albo operacji się nie przeprowadza, może na pensje wydać więcej.
Nie oznacza to jednak, że personel na prowincji zarabia kokosy. Tam automatycznie kontrakty są niższe.
- U nas najpierw idą pieniądze na leki, a dopiero potem na pensje - podkreśla dr Wojciech Redelbach, dyrektor Opolskiego Centrum Onkologii. - Mamy kontrakt w wysokości około 55 mln zł, z czego 18 mln to pieniądze wydzielone na chemioterapię. Można je wydać tylko na zakup leków, na nic innego. Poza tym 2 mln zł mamy zawsze odłożone na utrzymanie w gotowości sprzętu do radioterapii. Kontraktu nie przejadamy, nie można nam tego zarzucić.

Z rozeznania wicemarszałka Romana Kolka wynika, że w szpitalach w Niemczech lub Czechach wydatki na płace nie stanowią więcej niż 60 proc. budżetu, jakim dysponują. I też na wynagrodzeniach nie oszczędzają. Trudno nas jednak do nich porównywać. W Niemczech przeznacza się na ochronę zdrowia prawie 10 proc. PKB (produktu krajowego brutto), u Czechów 6 procent, a w Polsce tylko 4,3 proc.

- Mam nadzieję, że zapowiadana reforma służby zdrowia w naszym kraju, decentralizacja NFZ i nadanie większych uprawnień oddziałom regionalnym funduszu uzdrowi sytuację - mówi dr Andrzej Mazur. - Lekarze i pielęgniarki muszą odpowiednio zarabiać, bo inaczej uciekną do sektora prywatnego lub wyjadą za granicę. Jednak obecnie zbyt dużo pieniędzy ucieka z systemu i nie wiadomo gdzie...

Pacjenci jednak na całą sprawę patrzą inaczej. - Dostałam skierowanie na usunięcie zaćmy, bo ledwo widzę, ale muszę czekać w kolejce aż trzy lata - żali się Józefa Iłków z Opola. - Nim dotrwam do zabiegu, prędzej oślepnę. Gdy słyszę, ile pieniędzy idzie w szpitalach na pensje, to mną trzęsie. Część z nich mogliby przeznaczyć na skrócenie kolejek.

Starosta strzelecki podchodzi nieufnie do niektórych danych na temat wynagrodzeń podawanych przez szpitale. W podległym mu szpitalu powiatowym w Strzelcach Op. stanowią one 60 proc. budżetu. - Nie da się za 40 czy 50 procent budżetu utrzymać personelu, opłacić wszystkie dyżury, ja w to nie wierzę - mówi Józef Swaczyna. - Chyba że są pełnione na telefon, w domach, na co u nas nie ma zgody.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska