Na Malinie ludzie znów żyją w strachu

Archiwum policji
Kiedy chuligani trafili za kratki, mieszkańcy odetchnęli. Ale ich radość nie trwała długo...
Kiedy chuligani trafili za kratki, mieszkańcy odetchnęli. Ale ich radość nie trwała długo... Archiwum policji
Chuligani, którzy terroryzowali Malinę, usłyszeli zarzuty i zostali wypuszczeni do domów. - Teraz się na nas odgrywają - mówią mieszkańcy dzielnicy.

- Pierwszej nocy, kiedy policja ich wypuściła, przed północą stali u mnie pod oknem i darli się "niech żyje wolność, wolność i swoboda". Wyglądało na to, że byli kompletnie pijani - płacze pani Mariola (imię zmienione). - Myślałam, że na tym incydencie się skończy, ale wczoraj w nocy znowu byli przed moim domem. Za to, że się na nich poskarżyłam, wyzwali mnie od kur... Córka chciała zadzwonić na policję, ale w końcu stwierdziłyśmy, że to nie ma sensu. Znowu każą nam założyć sprawę cywilną, a mnie na to nie stać - mówi załamana.

O sprawie pisaliśmy na początku stycznia. Mieszkańcy opolskiej Maliny skarżyli się wówczas, że grupa ośmiu mężczyzn w wieku od 20 do 30 lat od wielu miesięcy terroryzuje dzielnicę. Chuligani próbowali rozjeżdżać ludzi autami, wybijali szyby, straszyli, że spalą domy. W trakcie pasterki, choć świadkami tego było wielu mieszkańców dzielnicy, pili w kościele alkohol, skakali po ławkach, uderzyli też butelką w głowę interweniującego mężczyznę.

Mieszkańcy odetchnęli z ulgą, kiedy przed dwoma tygodniami czterech chuliganów trafiło za kratki. W związku z zajściem na pasterce 29-letni Piotr N. usłyszał zarzuty udziału w pobiciu, obrazy uczuć religijnych oraz uszkodzenia mienia, 20-letni Mateusz W. i 24-letni Wojciech W. - zarzut znieważenia uczuć religijnych i pobicia, a Piotr W. - uszkodzenia mienia (trzej ostatni mężczyźni są braćmi - red.)

- Kiedy ich zamknęli, myślałam, że w końcu będzie u nas spokój, że po prawie dwóch latach gehenny nie będę musiała bać się o życie swoje i swojej rodziny, ale nam to już chyba nikt nie jest w stanie pomóc - płacze pani Mariola. - Wie pani, najgorsze jest to, że na takich to nie ma sposobu. Wypuścili ich na wolność, a oni śmieją się w twarz nam i policji - wtóruje jej pan Marian (imię zmienione). - W sklepie chwalili się, że za to, co zrobili, dostaną najwyżej zawiasy (wyrok w zawieszeniu - przyp. red.), a my nadal będziemy żyli w strachu.

Prokuratura zastosowała wobec mężczyzn dozór policyjny, więc na rozprawę będą czekali na wolności. - Cała czwórka po złożeniu wyjaśnień i przedstawieniu zarzutów została wypuszczona do domów, ale raz w tygodniu muszą zgłaszać się na policji - mówi Maciej Milewski z Komendy Wojewódzkiej Policji w Opolu. - Na tę chwilę wywiązują się z tego obowiązku, więc nie ma podstaw, żeby wnioskować o zmianę środka zapobiegawczego na przykład na tymczasowy areszt - wyjaśnia.

Policjanci mówią, że po wyjściu mężczyzn na wolność nie mieli niepokojących sygnałów od mieszkańców.

- Po informacjach, jakie mamy od nto, poprosiłem, żeby dzielnicowy spotkał się z mieszkańcami i rozeznał sytuację - mówi Milewski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska