Na oddziale dziecięcym kozielskiego szpitala panują fatalne warunki

Daniel Polak
Sal nie sposób wywietrzyć, bo w oknach nie ma klamek, dzieci chore zakaźnie leżą na jednej sali z tymi z zapaleniem płuc, na oddziale brakuje aparatury do badań i pacjentów trzeba przenosić przez podwórko.
Sal nie sposób wywietrzyć, bo w oknach nie ma klamek, dzieci chore zakaźnie leżą na jednej sali z tymi z zapaleniem płuc, na oddziale brakuje aparatury do badań i pacjentów trzeba przenosić przez podwórko. Daniel Polak
List w tej sprawie napisała do nas jedna z matek, która przebywa wraz z dzieckiem na oddziale. - Warunki są fatalne - skarży się kobieta. Na oddziale dziecięcym w szpitalu w Koźlu nic nie zmieniło od 21 lat!

- Na jednej sali leżą dzieci z różnymi schorzeniami, te z zapaleniem płuc mają bezpośredni kontakt z maluchami cierpiącymi na choroby zakaźne. Wielu z nich ma biegunki, ale w oknach nie ma nawet klamek, żeby wywietrzyć sale.

Dzieciom zabroniono wychodzić z sal, aby nie roznosiły chorób. Mało tego, w budynku, gdzie mieści się oddział dziecięcy, brakuje aparatury potrzebnej do badań. W związku z tym maluchy są przenoszone na rękach do oddalonego o ponad 100 m głównego gmachu szpitala.

- Nasze warunki lokalowe są złe, nie ukrywamy tego - przyznaje Danuta Gmyrek, ordynator oddziału dziecięcego. - Mamy 26 łóżek, sale są ciasne. Gdy aura jest niesprzyjająca, trafia do nas wyjątkowo dużo dzieci i wówczas pojawiają się problemy.

nto pisała już o tym już dwa lata temu, ówczesne władze powiatu, które sprawują nadzór nad służbą zdrowia, obiecały się sprawą zająć.Nic takiego się jednak nie stało.

Przeczytaj: Z dziećmi po mrozie. Ciężka sytuacja w kozielskim szpitalu

Personel oddziału przypomina, że taka sytuacja trwa tam już... 21 lat. Interweniowaliśmy wczoraj w tej sprawie u Andrzeja Mazura, p.o. dyrektora kozielskiego szpitala. Dyrektor natychmiast udał się tam na wizytę.

- Zwiększona zachorowalność nasiliła dolegliwości związane z nie najlepszymi warunkami lokalowymi - potwierdził Mazur. I obiecał, że zajmie się sprawą, jeszcze w tym miesiącu ma ona trafić na komisję zdrowia rady powiatu. - W najbliższym czasie zwołam też naradę przedstawicieli dyrekcji, izby lekarskiej i pielęgniarskiej.Nie chcemy robić jakichś doraźnych działań, tylko inwestycyjne - zapewnił dyrektor.

W praktyce może to oznaczać tylko przenosiny do innego głównego kompleksu szpitala, a to może kosztować nawet kilka milionów złotych. - Porozmawiam na ten temat z dyrektorem, wypracujemy jakieś rozwiązanie - zapewnia starosta Artur Widłak.

Rodzice małych pacjentów mają nadzieję, że nie skończy się tylko na słownych zapowiedziach.
- Przez ostatnie dwa lata politycy w powiecie ostro się ze sobą kłócili, powoływano i odwoływano dyrektorów szpitala.Wolelibyśmy, żeby zamiast takimi politycznymi gierkami zajęli się rozwiązywaniem prawdziwych problemów, a do takich należą fatalne warunki na oddziale dziecięcym - zauważają rodzice.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska