Na Opolszczyźnie potrzebny jest dom dla dziecka z dzieckiem

Magdalena Żołądź
Magdalena Żołądź
Przypadkowa ciąża nie musi oznaczać dla nastolatki końca świata, kiedy ma wsparcie bliskich. Dramat zaczyna się, gdy dziewczyna zostaje z przedwczesnym rodzicielstwem sama - i psychicznie, i prawnie.

Ewa Janiuk, znana wielu Opolankom położna, ma takie marzenie - wygrać w lotka tyle pieniędzy, by móc stworzyć na Opolszczyźnie dom dla dzieci z dziećmi, czyli nastolatek, które zaszły w ciążę o wiele lat za wcześnie, a mimo to nie chcą zrzekać się praw rodzicielskich.

Nie zinstytucjonalizowany moloch, w którym będą się czuły jak w kolonii karnej, ale dom pełen ciepła, wsparcia i możliwości uczenia się bycia mamą krok po kroku.

Skąd takie marzenie? Od wielu lat pani Ewa zajmuje się pomocą ciężarnym nastolatkom, zwłaszcza tym z domów dziecka albo z niepełnych bądź patologicznych rodzin. Jak mówi, spłaca w ten sposób dług wdzięczności, bo ktoś kiedyś pomógł bliskiej jej osobie właśnie w takiej sytuacji.

Ciąża u nastolatki to jeszcze nie koniec świata, zwłaszcza, gdy ma oparcie w rodzinie. Co innego, gdy dziecko rodzi niepełnoletnia dziewczyna z domu dziecka, bądź w takiej rodzinie, która się jej wyrzeka. O ile takie nastolatki mogą liczyć na systemową pomoc wielu placówek w okresie ciąży, problem pojawia się, gdy maleństwo jest już na świecie, a młoda mama chce je wychowywać. Ideałem byłyby wyspecjalizowane rodziny zastępcze, które zajęłyby się opieką nad dzieckiem z dzieckiem.

- Problem w tym, że bardzo trudno o takie rodziny - mówi Ewa Janiuk. - Ja spotkałam się z jedną wyspecjalizowaną właśnie w takiej opiece, ale nie z naszego województwa. Jest też dom w Rybniku zajmujący się nieletnimi mamami i ich dziećmi, ale to jedno z niewielu takich miejsc w kraju i nie ma już mocy przerobowych. Dlatego stworzenie miejsca, w którym te młode mamy będą uczyły się nawiązywania więzi z dzieckiem jest priorytetową sprawą.

W Domu Matki i Dziecka w Opolu-Grudzicach przebywają mamy z dziećmi, ale raczej pełnoletnie, a na pewno - wydolne opiekuńczo. Nastolatka nie może zostać sama. Potrzebny jest jej opiekun prawny, który pomoże zająć się maleństwem i weźmie za oboje odpowiedzialność.

Pani Ewa pamięta jedną z nielicznych podopiecznych, która trafiła do Grudzic w ciąży. Mimo kilkunastu lat miała za sobą już nieciekawą przeszłość i parę konfliktów z prawem. Była z maleństwem jeszcze przez czas połogu, ale ze względu na trudną sytuację związaną z opieką prawną musiała wrócić do poprawczaka, a maluch trafił do domu małego dziecka.

- Wiem, że próbowała się nim zajmować, chciała powalczyć. Nie dało się jednak utrzymać więzi, widując co kilka dni przez godzinę czy dwie. Nie wychowywała tego dziecka - wspomina Ewa Janiuk.

Więcej szczęścia miała Weronika, podopieczna Domu Dziecka w Krasnym Polu pod Głubczycami. Że jest w ciąży, zorientowała się w wakacje, rok przed maturą. Z płaczem przyznała się dyrektor placówki.

- Pamiętam, powiedziałam jej, że dziecko to radość i trzeba się cieszyć, a nie płakać, a ja zrobię wszystko, by jej pomóc - opowiada Agnieszka Klein, dyrektorka DD.

W święta Bożego Narodzenia, na półmetku ciąży, Weronika otrzymała prezent specjalny. Pani dyrektor "stanęła na głowie" i wyprosiła u sponsorów piękną wyprawkę dla maleństwa. Pokój ustrojono w balony, a w środku stanęły wózek, łóżeczko, szafa z ubrankami i kosmetykami. Wszyscy płakali ze wzruszenia.

Weronika była świadomą młodą mamą. Chodziła do szkoły rodzenia, puszczała "brzuszkowi" muzykę, przykładając słuchawki, rozmawiała z dzieckiem.

Agnieszka Klein "rodziła" z Weroniką, zajmowała się maleństwem, gdy ta musiała się uczyć, była jak babcia. Wspierała ją w uczeniu się macierzyństwa. Miłość Weroniki do synka widzieli wszyscy. Była niezwykle mądrą, troskliwą i odpowiedzialną mamą. Szansa, którą dostała, zaprocentowała. Dziś stworzyła rodzinę, wychowuje synka, pracuje, uczy się, ma mieszkanie, jest szczęśliwa. A wszystko mogło potoczyć się inaczej.

- W takiej sytuacji zdarza się, że uruchamiana jest machina prawna - taka podopieczna trafia do rodziny zastępczej, specjalnego ośrodka, którego u nas w województwie nie ma albo po prostu po porodzie oddaje dziecko do adopcji - tłumaczy Agnieszka Klein. - Syna Weroniki chcieli wychowywać rodzice ojca dziecka, ale ona wcale tego nie chciała!

Kochała je i zamierzała wychowywać, potrzebowała tylko wsparcia, a nie tego, by zabierać jej dziecko! Ja wiem, że gdyby którejkolwiek z wychowanek zdarzyło się to znowu, postąpiłabym tak samo. Bo takiej dziewczynie trzeba pomóc, by mogła ułożyć sobie życie w tej nowej sytuacji bez burzenia jej całego świata.

- Najgorsze, co się może wydarzyć, to odebrać dziecko tej młodej, kochającej mamie - podkreśla z mocą Ewa Janiuk. - Często pokiereszowane przez los dziewczyny po prostu potrzebują tylko wsparcia, a dziecko daje im bezgraniczną miłość i nadzieję na prawdziwy dom. My tylko musimy pomóc im stać się mamami dojrzałymi. Tak niewiele i tak wiele zarazem...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska