Na Opolszczyźnie trwa wypalanie traw. To już prawdziwa plaga

fot. Archiwum
fot. Archiwum
Codziennie strażacy otrzymują kilkadziesiąt wezwań do płonących łąk i pól. Takich interwencji od początku marca było już ponad 300.

Najwięcej zgłoszeń było w ostatnich dwóch tygodniach, bo aż 272.

- Dla niektórych wypalenie trawy jest łatwiejsze od jej zgrabienia - mówi Aleksander Połoszczański, rzecznik prasowy Komendy Wojewódzkiej Państwowej Straży Pożarnej w Opolu.

Płonące łąki i pola to zagrożenie dla budynków gospodarczych i lasów, które mogą się od nich zapalić.

- Jest to bardzo prawdopodobny scenariusz - mówi Połoszczański. - Taką sytuacje mieliśmy w zeszłym tygodniu w Dylakach, gdzie płonęło 40 hektarów łąki. Zagrożony był wówczas pobliski las. Na szczęście się nie zapalił.

Płonące łąki i pola to również zagrożenie dla kierowców. Zwłaszcza na dużych przestrzeniach.

- Dym ogranicza widoczność na drodze - mówi Maciej Milewski, rzecznik Komendy Wojewódzkiej Policji w Opolu.

Wypalanie traw niszczy faunę i florę.

- Nie tylko giną rośliny i zwierzęta, ale również gleba staje się potem wyjałowiona - podkreśla Małgorzata Gębala z Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Opolu. - Najlepiej po prostu trawę zgrabić i spalić w bezpiecznym miejscu.

Za wypalanie traw grozi areszt lub grzywna. Straż pożarna może ukarać za to 500-złotowym mandatem, jednak, jak podkreślają sami strażacy, trudno jest złapać kogoś na gorącym uczynku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska