Dziś w setkach gniazd na terenie całego regionu można zobaczyć małe boćki, które trenują latanie.
W środę obserwowaliśmy takie próby w Skarbimierzu, gdzie bociania rodzina ma swoje gniazdo na słupie energetycznym.
Dwa młode ptaki grzecznie siedziały na dnie gniazda, a trzeci podskakiwał na pół metra, próbując opanować machanie skrzydłami.
- Potem się zmieniają miejscami i ćwiczy kolejny młody - mówi Marek Stajszczyk, brzeski ornitolog.
Kilkadziesiąt metrów dalej na kolejnym słupie widać bocianiego ojca, który stara się nie przeszkadzać latoroślom w treningach.
- W Brzezinie u państwa Kozłowskich tamtejsza dorosła para ma nawet swoje osobne gniazdo, gdzie śpi, bo cztery młode zajmują bardzo dużo miejsca - dodaje Stajszczyk. - Niestety, to coraz rzadsza sytuacja, bo na całej Ziemi Brzeskiej (w granicach powiatu z lat 70.) mamy tylko dwa gniazda z czterema młodymi i jedno - właśnie w Skarbimierzu - z trójką młodych.
I to mimo, że tegoroczna pogoda nie była najgorsza.
Jak tłumaczy pan Marek, który bociany liczy od 30 lat, stopniowy, ale postępujący spadek liczebności tak lubianych w Polsce ptaków to efekt zmian w rolnictwie
- Mamy coraz mniej krów, a co za tym idzie - pastwisk i łąk, za to coraz więcej takich upraw jak kukurydza, gdzie bociany nie mogą szukać pokarmu, bo rośliny są zbyt wysokie - wyjaśnia Stajszczyk.
Populacja bocianów na Ziemi Brzeskiej rosła do 1996 roku, kiedy to Stajszczyk doliczył się 72 par!
W 2004 roku było tylko 45 par, a w zeszłym roku zaledwie 26. W tym może być jeszcze gorzej.
To tendencja powszechna na całym Śląsku, podobne wyniki pokazują ornitolodzy badający populację bociana w województwie dolnośląskim.
Dlatego mieszkańcy, u których bociany wychowują liczne potomstwo mogą mówić o dużym szczęściu.
- Pierwszy raz zamieszkały u nas w 1987 roku, czyli dokładnie w roku moich urodzin i oczywiście wszyscy się śmiali, że przyniósł mnie bocian - mówi Mateusz Tuński ze Skarbimierza. - Odtąd zawsze mamy pełne gniazdo, chociaż nie zawsze są młode, bo zdarzało się, że brakowało pożywienia. Ale widać, że w tym roku nie jest z tym najgorzej.
Stajszczyk dopatruje się spadku populacji także w działalności bielików.
Ten drapieżca z rodziny jastrzębiowatych coraz częściej porywa młode.
- Szczególnie z gniazd na peryferiach wsi - mówi ornitolog. - To też efekt zmian społecznych: dziś jest coraz mniej rolników, wieś budzi się później i bieliki, które unikają ludzi, mogą przed świtem polować, wykorzystując moment, kiedy dorosłe bociany wylatują z gniazd po pokarm.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?