Jakoś tym wszystkim fejsbukowym besserwiserom, inkwizytorom moralności nie przyszło do głowy, że za nagannym czynem pani wiceminister mogły stać zwykłe ludzkie kłopoty. Nie, ona pasowała do antysystemowego obrazka i nikt już nie widział w niej pogubionego człowieka, tylko zdegenerowanego urzędnika. Jednostkę ludzką pasującą do z góry ustalonej tezy.
No i przyszła śmierć, a z nią refleksja, że przecież świat nie jest czarno-biały. W żadnym wypadku naskórkowy. Że nie każda akcja wymaga od nas reakcji z siłą wodospadu. Że myślę, więc jestem, a jeśli nie potępiam zbyt łatwo, to jestem w dwójnasób. Za błędy w życiu trzeba płacić, ale przecież nie najwyższą cenę. Zawsze warto znać proporcję w swoich sądach. I pamiętać, że im mniej znamy ludzi, tym nasze wyroki wobec nich powinny być ostrożniejsze.
Monice Zbrojewskiej życia nikt nie wróci, ale może następnym razem komuś się je uratuje. Kto wie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?