Na śmierć pobił żonę z chorobą Parkinsona? "Przez męża była zastraszana i terroryzowana". Rusza proces w Łodzi
Dariusz Ch. nie przyznał się do winy i odmówił składania wyjaśnień. W tej sytuacji sędzia Piotr Wzorek odczytał jego wyjaśnienia ze śledztwa. Wynikało z nich, że oskarżony nie katował swojej małżonki, a jedynie cztery – pięć razy „dziupnął” (jak się wyraził) pięścią w brzuch. Oskarżony twierdził, że żona miała problemy z poruszanie się, jednak bywało, że mimo wszystko chodziła po mieszkaniu i wtedy przewracała się uderzają o różne sprzęty. Stąd miały się wziąć jej obrażenia.
Odpowiadając zaś na pytania swojego obrońcy, 55-latek zaznaczył, że cały czas pomagał żonie, gotował, robił zakupy, realizował recepty w aptece. Oznajmił, że – wbrew ustaleniom prokuratury – raczej nie kłócił się z małżonką i nie wszczynał awantur. Opowiedział też o tym, jak dziewięć lat temu został pobity w Szwecji, gdzie wybrał się w celach zarobkowych. Skutki były takie, że przez miesiąc był nieprzytomny i otarł się o śmierć kliniczną. Potem Dariusz Ch. otrzymał drugą grupę inwalidzka. Ponadto stał się nerwowy, tracił pamięć i brał leki na depresję.