Nabrali wody w usta

Od czwartku mamy do wyboru: albo kąpać się w lodowatej wodzie, albo stać w ogromnych kolejkach do jednego prysznica na parterze - mówią mieszkańcy "Zygzaka" zastrzegający anonimowość. - Kabina jest wprawdzie z dwoma natryskami, ale wejście jest jedno.
- Da się upiec przysłowiowe dwie pieczenie przy jednym ogniu, jeśli ktoś idzie kąpać się z koleżanką - dodaje studentka PO, również mieszkanka akademika. - W tym wszystkim najbardziej zadziwiające jest, że nikt nas nie zawiadomił o awarii...
Studenci nie zgłaszali braku wody i nie chcą podawać swoich imion i nazwisk, bo obawiają się reakcji kierowniczki miasteczka akademickiego, Władysławy Świsulskiej. Dopiero dzisiaj rano przedstawiciele Rady Mieszkańców DS "Zygzak" mieli zgłosić usterkę.
- Nikogo jeszcze nie pobiłam - dziwi się Świsulska. - Owszem, mam opinię osoby dość wymagającej, zdarza mi się wzywać studentów na dywanik, ale tylko wtedy, kiedy są powody. Nikogo na pewno nie zwymyślam, jeśli zgłosi brak ciepłej wody, czy to, że ma zimno w pokoju. Poza tym - jako że mam zwyczaj zaglądania w każdą dziurę - sprawdzałam wodę w piątek. Była na każdym piętrze wręcz gorąca. No i do piątku do godz. 15 nikt nie zgłaszał mi żadnej awarii...
Świsulska obiecała, że tuż po rozmowie z nami zadzwoni do osób odpowiedzialnych za stan techniczny akademika, żeby usunęły usterkę.
Studenci z "Zygzaka" skarżą się również na codzienny hałas w akademiku. Od listopada remontowane są tam kuchnie i łazienki.
- Od 7 rano do siedemnastej ciągle pracują młoty pneumatyczne, jest potworny huk - mówią. - Nie da się ani uczyć, ani spać. Wszyscy jesteśmy już bardzo zmęczeni.

- Remont był ustalony z władzami uczelni i samorządem - podkreśla Świsulska. - Gdybyśmy nie przeprowadzili go teraz, przepadłoby nam 220 tysięcy złotych. Po jego zakończeniu przez kolejnych dziesięć lat nie trzeba będzie nic w tych pomieszczeniach robić.