Nad grobami spotykają się w Polsce całe rodziny

Krzysztof Ogiolda
Krzysztof Ogiolda
Dr hab. Anna Śliz, profesor UO, dyrektor Instytutu Socjologii Uniwersytetu Opolskiego.
Dr hab. Anna Śliz, profesor UO, dyrektor Instytutu Socjologii Uniwersytetu Opolskiego. Archiwum prywatne
- Postrzeganie śmierci i osób zmarłych jest otoczone w naszym społeczeństwie intymnością. Umiemy przeżywać śmierć jako moment przejścia z życia do innego świata - mów dr hab. Anna Śliz, profesor UO, dyrektor Instytutu Socjologii Uniwersytetu Opolskiego.

Wszędzie w Europie obchodzi się uroczystość Wszystkich Świętych, ale tylko w Polsce ludzie tłumnie jeżdżą po całym kraju, często pokonując setki kilometrów, by w tym czasie stanąć na chwilę modlitwy, refleksji czy zadumy nad grobami bliskich. Skąd ta nasza specyfika i odmienność?
Została gdzieś głęboko w nas kultura cmentarna. Postrzeganie śmierci i osób zmarłych jest otoczone w naszym społeczeństwie intymnością. Umiemy przeżywać śmierć jako moment przejścia z życia do innego świata. Ta intymność sprawia, że traktujemy naszych zmarłych jako osoby bliskie. Ja sama - powiem o czymś, co nie jest kategorią socjologiczną - straciłam bardzo bliską osobę i cały czas odczuwam jej obecność. Mam poczucie, że ona nie przestała mi towarzyszyć. Moment śmierci w polskiej kulturze i tradycji nie jest więc chwilą zerwania więzi. To jest raczej zmiana sposobu relacji z naszymi bliskimi, którzy od nas odeszli.

To jest pochodna tego, że jesteśmy - ciągle jeszcze - bardziej religijni niż wiele społeczeństw w Europie i na świecie?
To także ma znaczenie. Ale ważne jest i to, że zmarli cieszą się u nas wiekszą atencją. Choćby w Kanadzie i w USA stosunek do zmarłych jest inny. U nas przez wieki miejscem, gdzie się wracało, kotwicą całej rodziny i łącznikiem pokoleń był dom rodzinny. Dziś jego rola się zmienia. Łatwiej rozjeżdżamy się po świecie. Te rodzinne gniazda często się sprzedaje albo nikt ich nie dziedziczy. Ale przecież nadal szukamy kotwicy, miejsca, gdzie możemy się zobaczyć z całą rodziną. Groby bliskich to jest to miejsce, gdzie spotykają się ci, którzy byli, którzy są i którzy będą. Bo mamy nadzieję, a nawet przekonanie, że kiedyś na nasz grób bliscy także przyjdą.

Jak wytłumaczyć, że poza kontekstem 1 listopada raczej od śmierci i od mówienia o niej uciekamy? Normą stało się np. niezabieranie dzieci, a nawet nastolatków na pogrzeby.
Też zauważyłam tę izolację młodych od wszystkiego, co wiąże się ze śmiercią i z umieraniem. Uważam, że dzieci - oczywiście na miarę możliwości, jakie daje ich wiek - powinny uczestniczyć we wszystkim, co należy do życia rodzinnego - w narodzinach, w ślubie i w weselu, ale także w pogrzebach bliskich. Trzymamy ich od tego z dala, bo śmierć i wszystko, co wiąże się ze smutkiem nie pasuje do współczesnej hedonistycznej kutury nastawionej na kult piękna, radości i zadowolenia.
Być może właśnie wspólny wyjazd na cmentarze będzie okazją, by o tym rozmawiać. Nie straszyć, ale spokojnie wytłumaczyć to, co wiąże się ze śmiercią i odpowiedzieć na pytania dzieci. Każdy będzie to pewnie czynił trochę inaczej. Ale wszyscy mamy świadomość, że jak długo o naszych zmarłych pamiętamy, oni żyją.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska