Nadciąga mleczna katastrofa. Opolskim rolnikom nie opłaca się już doić

Radosław Dimitrow
- Sytuacja na rynku mleka jest fatalna - mówi Jan Miensok, gospodarz z Kadłuba.
- Sytuacja na rynku mleka jest fatalna - mówi Jan Miensok, gospodarz z Kadłuba. Radosław Dimitrow
Pogłębia się kryzys na rynku mleka. Opolscy rolnicy sprzedają je po 70-80 groszy za litr, a czasami nawet jeszcze taniej. Rząd szykuje wsparcie, ale odczuwalnej poprawy raczej nie będzie.

 

Jeszcze w 2014 roku za litr mleka rolnicy otrzymywali 1,48 zł.

Dziś ceny skupu tego surowca są aż dwukrotnie niższe.

 

Wpływ na sytuację, w której znaleźli się rolnicy, miało przede wszystkim zniesienie kwot mlecznych, które obowiązywały w Unii Europejskiej od połowy lat 80-tych.

Limitowanie mleka miało na celu ustabilizowanie rynku i zapewnienie zysków rolnikom - dzięki temu z góry było bowiem wiadomo, że mleka będzie tyle, ile potrzebują go konsumenci (a nie za dużo).

Kwotowanie miało jednak także „złe strony” - rolnicy, którzy wyprodukowali za dużo mleka musieli płacić ogromne kary.

 

Rekordziści na Opolszczyźnie płacili nawet 50 tys. złotych rocznie

 

Unijni urzędnicy spodziewali się, że uwolnienie rynku może doprowadzić do obniżki cen.

Ale nikt nie przewidywał, że dojdzie do tak dużego załamania. Przyczyniło się do niego wprowadzenie rosyjskiego embarga na produkty mleczne.

Towary, które spółdzielnie mleczarskie nie mogły sprzedać na wschód, pozostały na rodzimym rynku.

To doprowadziło do obniżek cen mleka.

 

- Tak źle jeszcze nie było - przyznaje Jan Miensok, hodowca bydła z Kadłuba pod Strzelcami Opolskimi. - Ceny spadły już do tego stopnia, że produkcja mleka jest na granicy opłacalności. Mnie ratuje to, że mam własne pola i sam przygotowuję kiszonkę, co jest tańsze niż kupowanie gotowej paszy. Ale niektórzy rolnicy nie wytrzymują i zaczęli wyprzedawać bydło.

 

W najgorszej sytuacji są rolnicy, którzy kilka lat temu wzięli kredyty i zainwestowali pieniądze w rozbudowę swoich gospodarstw

 

Chcieli produkować dużo mleka, żeby dużo zarobić. Tymczasem liczą straty i mają problem ze spłatą kredytów.

Co gorsza, w tym roku muszą po raz ostatni zapłacić kary za kwoty mleczne z poprzedniego roku (jeśli wyprodukowali za dużo mleka).

 

By załagodzić sytuację na rynku, unijni urzędnicy apelowali do spółdzielni mleczarskich, aby mobilizowały rolników do zmniejszania produkcji.

Pojawił się nawet pomysł, żeby spółdzielnie same kwotowały rynek, według tego, ile mleka skupiły od konkretnych gospodarzy w poprzednich latach.

Na Opolszczyźnie pomysł się jednak nie przyjął.

 

- U nas obowiązują ceny rynkowe - podkreśla Ryszard Witek, prezes spółdzielni mleczarskiej w Prudniku. - Sytuację rolników mogłaby poprawić pomoc państwa, np. w postaci dotacji do eksportu towarów mlecznych.

 

Rząd szykuje wsparcie, ale w innej postaci.

Proponuje rolnikom dopłaty do każdego kilograma mleka w wysokości 0,014962 zł.

Będą mogli się o nie starać producenci, którzy w roku kwotowym 2014/2015 wprowadzili do obrotu co najmniej 15 kg mleka i nie więcej niż 300 tys. kg.

Jednak rolnicy sceptycznie podchodzą jednak do tej pomocy.

 

Ponadto od 1 sierpnia Ministerstwo Rolnictwa chce uruchomić dodatkowy program pomocowy dla rolników obciążonych karami za nadprodukcję z poprzedniego roku.

Gospodarze będą się mogli ubiegać o umorzenie części opłat, jeśli ich zapłata zagrażałaby dalszemu funkcjonowaniu gospodarstwa.

 

„W opinii ministra Krzysztofa Jurgiela, ze względu na drastyczny spadek cen skupu mleka, wprowadzanie programu jest konieczne” - poinformowało ministerstwo w specjalnym komunikacie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska