Komentarz
Komentarz
Jest wiele możliwości...
Bilety w autobusach miejskich kontrolowali już studenci, piłkarze ręczni, gburowaci niby-fachowcy z Wrocławia i mili "goście" z Krakowa. W krótkim czasie okazywali się nieskuteczni. Teraz zarząd MZK zdecydował się postawić na swoich pracowników. Cała sytuacja stawia szefów firmy w złym świetle. Okazuje się bowiem, że od prawie roku nie potrafili zorganizować w autobusach skutecznej kontroli, która ma przecież chronić interesy MZK. A co się stanie, gdy za trzy miesiące nowi kontrolerzy znów zawiodą? To proste: są jeszcze żużlowcy, policjanci na emeryturze, ochroniarze i hutnicy.
Robert Lodziński
Kilka dni temu nasza czytelniczka w ostatniej chwili wsiadła do autobusu linii nr 9. Jedenastoletni wnuczek, z którym jechała, trzymał jej portfel - w nim był bilet. Ona w jednej ręce miała pieniądze (bilet kupiła w kiosku i nie zdążyła włożyć wydanej reszty do portfela), drugą rękę miała zabandażowaną. Usiadła na wolnym siedzeniu i poprosiła wnuczka o podanie biletu do skasowania. Kiedy włożyła bilet do kasownika, okazało się, że jest on już zablokowany. Podszedł kontroler i zażądał okazania dowodu osobistego. Wypisał jej mandat.
- Nie widzę powodu proszenia o anulowanie kary. Ja chcę, aby ją anulowano, przeproszono mnie i wyciągnięto konsekwencje dyscyplinarne względem tego kontrolera, który był bardzo niegrzeczny - mówi nasza czytelniczka.
Zażalenie trafiło już do Klubu Sportowego "Gwardia", z którego pochodził kontroler. Firma ma dwa tygodnie na jego rozpatrzenie. Zażalenie zostanie rozpatrzone nawet mimo tego, że Gwardia kończy współpracę z MZK.
Tylko do końca sierpnia w autobusach MZK będzie można spotkać kontrolerów z identyfikatorami Klubu Sportowego "Gwardia".
1 września ich miejsce zajmą sami pracownicy MZK. Dziesięciu z nich już kontroluje pasażerów. We wrześniu dołączy do nich kolejnych dziesięciu.
- To są nasi wieloletni pracownicy. Zdecydowaliśmy się na zmianę właśnie ze względu na nich. W innym wypadku trzeba by ich, z powodu dużej liczby osób zatrudnionych w naszym zakładzie, zacząć zwalniać. Teraz mogą być spokojni o pracę, a my mamy pewność, że kontrole będą prawidłowo prowadzone - mówi Janusz Granat, prezes MZK.
W sierpniu w autobusach pracowało 20 kontrolerów z Gwardii i 10 z MZK. W tym czasie, pierwsi przeprowadzili 2 tysiące kontroli, a drudzy (których było o połowę mniej) - 1,5 tysiąca. W sumie wystawili około 1,5 tysiąca mandatów za jazdę bez biletu.
- Naszym pracownikom będzie zależało na tym, by utrudniać życie osobom, które nie kupują biletów. To właśnie gapowicze narażają nas na największe straty - mówi Wiesław Duda z działu marketingu MZK.
Nowi kontrolerzy będą mieli nowe identyfikatory. Na niebieskim tle znajdzie się symbol MZK, zdjęcie kontrolera, jego imię i nazwisko, numer, a także pieczątka z podpisem prezesa firmy. Wszyscy są długoletnimi pracownikami MZK, mają za sobą szkolenia dotyczące kontroli osób, znają przepisy z tym związane.
Nowe identyfikatory nie oznaczają zmiany sposobu pracy kontrolerów. Nadal obowiązywać będzie zasada nie masz biletu - nie jedziesz.
- Każdy, kto wsiądzie do autobusu musi natychmiast skasować bilet albo bez niezwłocznie podejść do kierowcy, by go kupić. Jeżeli tego nie zrobi, kontroler wypisze mu mandat kredytowy - mówi Wiesław Duda.
Mandat to pięćdziesięciokrotność ceny biletu podstawowego, czyli 95 złotych plus cena biletu, którego nie miał. Jeśli zostanie zapłacony w ciągu 7 dni, gapowicz może liczyć na 30-procentowy rabat. Pasażerowi przysługuje prawo do odwołania od nałożonej opłaty dodatkowej. Musi to zrobić niezwłocznie. W uzasadnionych przypadkach kara może być anulowana.
Jest jeszcze jedna zmiana, wprowadzona przez MZK w ostatnich tygodniach. Pisaliśmy o niej pod koniec lipca. Od 1 sierpnia zmienił się sposób kontroli biletów w autobusach wyjeżdżających poza granice miasta (linie 8, 16, 21, 6, 13). Pasażerowie muszą wsiadać tylko drzwiami znajdującymi się bezpośrednio przy kierowcy. W momencie wejścia do autobusu sprawdzi on, czy pasażer ma bilet.
Według MZK gapowicze narażają firmę na straty około 1,5 mln złotych rocznie. Tylko w czerwcu br. kontrolerzy wypisali około 1400 mandatów, a w lipcu ponad 2000.
HISTORIA FIRM WSPÓŁPRACUJĄCYCH Z MZK
W ciągu ostatniego roku MZK współpracowało z trzema firmami kontrolującymi bilety. Za każdym razem nowy współpracownik przychodził w glorii, a odchodził w niesławie.
25 listopada 2002 - MZK żegna się z długoletnim pracownikiem - prywatną firmą ES-CSG z Wrocławia. "- Kontrolerzy robili wszystko, żeby jak najwięcej ściągnąć z pasażerów. Nie zawsze grzecznie, a często naginając stan faktyczny. Mieliśmy wyjątkowo dużo skarg nie tylko na ewidentne nadużycia, ale i aroganckie zachowanie - przyznaje Janusz Granat, prezes Miejskiego Zakładu Komunikacyjnego Opole" - fragment wypowiedzi, która ukazała się w "NTO"
w związku ze zmianą.
1 grudnia 2002 - pracę zaczyna krakowska spółka Sold. "- Mandaty będą wypisywać tylko w ostateczności - zapewnia prezes Granat. - Zmieniliśmy zupełnie zasady kontroli. Celem nie jest przyłapanie na jeździe "na gapę", ale doprowadzenie do skasowania biletu przez pasażera. Kontrolerzy będą ich o to prosić. Umówiliśmy się, że będą to robić kulturalnie." - wypowiedź z tego samego artykułu w "NTO".
Styczeń 2003 - dobry kontroler - zły kontroler - do końca stycznia w miejskich autobusach można było spotkać kontrolerów dwóch firm: wrocławskiej ES-CSG i właśnie krakowskiej SOLD.
Luty 2003 - na placu boju zostaje tylko Sold - 30 stycznia wygasła umowy z firmą wrocławską. Pomysł na to, aby dwie firmy sprawdzały bilety nie wypalił.
Kwiecień 2003 - koniec współpracy z firmą Sold - umowa z firmą wygasła 30 kwietnia, a MZK nie chciało jej przedłużyć.
"- Dziś wygasa umowa z firmą kontrolerską pracującą dla nas obecnie. Nie będziemy jej przedłużać - mówi Piotr Bagiński z działu marketingu MZK Opole. - Niestety, były zastrzeżenia co do jakości ich usług - przyznaje." Fragment artykułu z 30 kwietnia na ten temat.
Maj 2003 - początek nowej współpracy - Kontrolerami zostają sportowcy klubu Gwardia Opole. Miejski Zakład Komunikacyjny i władze klubu porozumiały się ostatecznie w tej sprawie. "- Firma nie będzie już eksperymentować - zapewnia Piotr Bagiński. Był taki czas, że zależało nam na tym, by pasażerowie nie tyle płacili kary, ile kupowali bilety. Stąd przez jakiś czas kontrolerzy nie egzekwowali mandatów,
a jedynie proponowali przyłapanym gapowiczom kupienie biletu u kierowcy. System nie sprawdził się - przyznaje Bagiński. - Poza tym z prawa przewozowego wyraźnie wynika, że należy wyegzekwować opłatę za jazdę bez biletu - dodaje. Zapowiada też, że teraz kontrole będą częstsze.", fragment artykułu z 30 kwietnia.
31 sierpnia 2003 - Gwardia wychodzi, wchodzą pracownicy MZK.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?