Najlepiej pali się plastik

Lud
Pojemniki płoną we wszystkich dzielnicach Opola. Firma Lobbe, która zajmuje się ich opróżnianiem, nie nadąża z wymianą zniszczonych koszy.

Plastikowe kosze, które w mieście pojawiły się po powodzi w 1997 roku, znikają nie tylko w centrum. Zdaniem komendanta straży miejskiej zjawisko jest równie powszechne na obrzeżach miasta.
- Najgorzej jest na tzw. "dyskotekowych szlakach", które biegną niemal przez całe centrum. Po imprezie nieważne jest, czy kosz jest z plastiku czy żeliwa, niszczone są wszystkie bez wyjątku - mówi Jan Piotrowski. - Kosze z bardziej trwałych materiałów niż plastik na pewno jednak byłyby lepszym rozwiązaniem w mieście.

Trzy tygodnie nie ma już gdzie wyrzucić papierka u zbiegu ulicy 1 Maja i Kołłątaja. Nasz czytelnik, który mieszka i pracuje w tej okolicy, od trzech tygodni wspólnie z innymi mieszkańcami sprząta wokół spalonego kosza.

- Innego nie ma tutaj w promieniu 100 metrów. Nic dziwnego, że śmieci walają się po chodniku - poinformował nas wczoraj. - Nikt z Lobbe się nie pofatygował, żeby posprzątać. O nowym koszu nie ma mowy, bo nie ma pieniędzy. Chciałem, żeby postawili choćby stary, ale nawet takich nie ma.
Lobbe przyznaje, że spalone kosze to problem, głównie finansowy. Nowy, plastikowy pojemnik kosztuje 100-120 zł. Miesięcznie trzeba byłoby postawić 20-30 w miejsce tych, które padły ofiarą wandali. Na to jednak nie ma pieniędzy.

- Tuż przed festiwalem w mieście przybyło 100 nowych, wystarczy przejść się po Opolu, żeby sprawdzić, ile z nich zostało w nienaruszonym stanie - mówi Czesław Nieradzik, dyspozytor w firmie Lobbe. - O koszu przy 1 Maja wiemy, ale wciąż czekamy na dostawę. To już piąty spalony w tym miejscu. W ciągu tygodnia powinien pojawić się jednak nowy. Podobnych miejsc w mieście jest o wiele więcej.
Faktycznie, tylko w rejonie jednej ulicy Koraszewskiego przy rynku i okolicach katedry brakuje czterech pojemników. Niszczone są nie tylko plastikowe. Żeliwne na Pasiece czy blaszane na Krakowskiej, także długo nie wytrzymują. Naprzeciwko wejścia do hotelu Mercure ktoś próbował na siłę zdjąć zasobnik, podobnie było z koszem przy placu Wolności. Żeliwne kosze na sąsiednim odnowionym skwerze też już komuś zaczęły przeszkadzać. Jeszcze żaden nie zniknął, ale na niektórych widać już ślady ingerencji wandali.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska