Najlepsi zawsze kibicują do bólu

Redakcja
- Klub kibica to przegląd kędzierzyńskiego społeczeństwa. Jesteśmy mieszanką wszelkich zawodów, począwszy od hydraulików, kończąc na adwokatach - mówią o sobie fani Mostostalu.

Reprezentują chyba wszystkie grupy społeczne i zawodowe Kędzierzyna-Koźla. Łączy ich przywiązanie do siatkarskiej drużyny, której kibicują od kilku lat. Dni meczu są świętem, a podczas bardzo trudnych spotkań swego zespołu potrafią być jego siódmym zawodnikiem. Fani Mostostalu Azoty Kędzierzyn-Koźle należą do najgłośniejszych, najbarwniejszych i najkulturalniejszych kibiców w Polsce. W komplecie stawiają się na wszystkich spotkaniach drużyny w Kędzierzynie-Koźlu, jeżdżą za Mostostalem po Polsce, a także po Europie.

Ulica Grunwaldzka w Kędzierzynie-Koźlu, niedaleko hali sportowej, w której mecze rozgrywają siatkarscy mistrzowie Polski. Na jednym z budynków szyld z napisem "Smakosz". W lokalu dwa pomieszczenia. W mniejszym wzrok przykuwa tablica, w której są pamiątki, zdjęcia, medale i puchary. To trofea zdobyte przez kędzierzyńskich kibiców. Puchary od Polskiego Związku Piłki Siatkowej oraz od kędzierzyńskiej policji za wzorowe zachowanie podczas meczów. Medale od klubu - takie same, jakie zespół zdobywał w ostatnich latach w rywalizacji o drużynowe mistrzostwo Polski. Są też szaliki, bilety z meczów w europejskich pucharach. Jest także kartka z Chicago od fanki Mostostalu. Właśnie w "Smakoszu" przed meczami spotykają się fani Mostostalu, by wspólnie pójść na mecz i zdzierać gardła, by pomóc drużynie. Po meczu wracają do pubu, by przy kuflu piwa spokojnie porozmawiać o zakończonych zawodach. - W tym barze powstał Klub Kibica Mostostalu Azoty Kędzierzyn-Koźle - przypomina Olek, czyli Leonard Walasek, prezes klubu. - Zaczęło się kilka lat temu od składki na bęben. Chcieliśmy wnieść coś nowego na halę, bo atmosfera na meczach siatkarskich była ospała. Kibice dawali w zależności od grubości portfela. Jedni po dziesięć, inni po dwadzieścia złotych. Zamówiliśmy bęben, który służy nam do dziś.

Teraz na hali rytm wystukiwany jest na trzech kolorowych bębnach. Na jednym widnieje napis "Dla najlepsyk kibiców w Polsce Golec uOrkiestra". Membrany są zmieniane w zależności od tego, komu się kibicuje. - Nasz plastyk na bębnie namalował kozę z piłką przy siatce - opowiada Olek. - Stała się ona naszą maskotka i herbem. Na innych membranach są wymalowane orły. To na mecze reprezentacji Polski.
Stanisław Dutka "Sprite", Zdzisław Kot "Kicia" i Przemysław Stanek "Przemek" są klubowymi bębniarzami. Przemek pokazuje poranioną dłoń. - To od walenia w bęben podczas ostatnich meczów reprezentacji w Warszawie - opowiada. - Nie ma ważniejszych i mniej ważnych spotkań. Po każdym boli ręka, bo zawsze kibicuje się do bólu. Membrany lecą co jakiś czas. Ja wymieniłem cztery, a ostatnia strzeliła na pucharowym meczu w Wiedniu.
Z każdym meczem wokół grupy śpiewających kibiców zasiadało coraz więcej sympatyków, którzy wspólnie dopingowali miejscowy zespół. - Po roku zostaliśmy zarejestrowani jako stowarzyszenie sportowe - mówi Olek. To było 17 października 1997 roku. Fanów Mostostalu przybywało w mieście, jak również w kraju. - Nasz klub kibica to przegląd kędzierzyńskiego społeczeństwa - opowiada Zbigniew Kowalski ("Kowal"), wiceprezes KK. - Jesteśmy mieszanką wszelkich zawodów, począwszy od hydraulików i elektryków, kończąc na adwokatach. Są studenci i uczniowie. Mamy bardzo liczne grono swoich członków w całej Polsce. W Kędzierzynie dominują panowie, natomiast w Polsce niemal w stu procentach fanami Mostostalu są panie. Podczas ostatniego meczu reprezentacji w Warszawie od jednej z naszych koleżanek, Agnieszki, za mistrzostwo Polski dostaliśmy akwarium ze złotą rybką Klemensem. Zawodnicy Mostostalu otrzymali taką samą rybkę - Klementynkę.
- Są też honorowi członkowie naszego klubu - dodaje Michał Gach, wodzirej grupy. - Należą do nich prezes Mostostalu Kazimierz Pietrzyk, trener Waldemar Wspaniały, czy były trener reprezentacji, a obecnie szkoleniowiec Galaxii Częstochowa Ireneusz Mazur. Jest wielu dziennikarzy, jak Bartek Heller, Piotrek Dębowski, czy Jacek Dąbrowski z telewizji.
Michał Gach ma ksywkę "Misiek", taką samą jak zawodnik Mostostalu Michał Chadała. - Niekiedy wynikają z tego śmieszne sytuacje. Czasami ktoś woła Miśka Chadałę, a ja się odwracam i na odwrót - opowiada Gach, który wspólnie z Krzysztofem Pałką ("Świdrem") są odpowiedzialni za dyrygowanie "młodymi" fanami i intonowanie kolejnych piosenek. - Większość przyśpiewek wymyślamy sami - opowiada Misiek. - Wiele melodii jest zapożyczonych ze stadionów piłkarskich. Są to standardowe piosenki, które od długiego czasu śpiewają kibice piłkarscy w Anglii, Niemczech, Francji Hiszpanii. Do tego dostosowali się kibice piłkarscy w Polsce, którzy śpiewają teksty o sobie. My do najpopularniejszych rytmów dopasowaliśmy własne słowa.

Klub kibica ma swoje flagi, koszulki, proporczyki i odznaki. - To elementy, które odróżniają nas od innych grup - mówi Olek. - Warto mieć różne gadżety przy chodzeniu za groszem. Zawsze inaczej rozmawia się z potencjalnymi sponsorami, gdy da się im proporczyk. Po zarejestrowaniu naszego klubu jako stowarzyszenia sportowego możemy starać się o darowizny od sponsorów, którzy kwoty te odpisują od podatku. Dzięki nim funkcjonujemy, bo z własnych składek nie moglibyśmy podróżować z zespołem i działać na takim poziomie.
Kibice mają jednak żal do swojego miasta. - Do zdjęcia po sukcesach i do poklepania po ramieniu władze miasta są pierwsze - mówią kibice. - Cieszą się, gdy czytają o nas w gazetach i mówią, że w tym, co robimy, jesteśmy najlepsi. Jednak kiedy prosimy o wsparcie, nigdy nie dostajemy odpowiedzi. Z zespołem jeździmy za własne pieniądze, ale w naszym klubie są też uczniowie i dla nich szukamy dotacji. Nasz doping, kolorowe stroje i pochwały organizatorów meczów są formą promocji miasta i województwa. Nasze wzorowe zachowanie na meczach w Polsce i za granicą zauważono w Warszawie, a na miejscu nie ma żadnego odzewu.

Kędzierzyńscy kibice rzetelnie przygotowują się do siatkarskiego sezonu. - Widzimy się ze sobą praktycznie codziennie i o wszystkich sprawach rozmawiamy na bieżąco - opowiada Misiek. - Generalnym przygotowaniem do sezonu jest jednak piknik na akwenie w Dębowej, na który zapraszamy wszystkich zawodników i trenerów Mostostalu. Wtedy planujemy wyjazdy i ewentualne nowości, które chcemy wprowadzić podczas meczów. Spotkanie to jest także okazją, by podziękować siatkarzom za to, co zrobili dla nas w minionym sezonie. Podczas rozgrywek mamy spotkania członków zarządu klubu kibica. Jeśli wymyślimy jakąś nową przyśpiewkę, to od razu wprowadzamy ją na następnym meczu. Nie potrzebujemy wtedy specjalnych prób, bo na tyle jesteśmy już zgraną grupą, że to, co ja lub Krzysiek krzykniemy, to cała hala powtarza.
Ligowych rywali Mostostalu trudno zaskoczyć, bo kędzierzyńscy kibice są doskonale znani w całej Polsce. Jednak fani mają opracowaną taktykę na zagranicznych rywali. - W Wiedniu ustaliliśmy, że przed meczem jesteśmy cicho, jak makiem zasiał - opowiada Misiek. - Gdy zaczął się mecz, huknęliśmy w bębny i wszyscy zaczęli krzyczeć i śpiewać. Spiker z otwartymi ustami z niedowierzaniem patrzył na nas, a w hali było słychać tylko nasz doping. Przez cały mecz robiliśmy swoje, a po przegranym meczu przyszli nam pogratulować zawodnicy z Wiednia.
- Dwa lata temu - przypomina Olek - do Kędzierzyna przyjechał zespół z Paryża (Paris Volley, w tym roku wygrał Europejską Ligę Mistrzów - przyp. red.). Postanowiliśmy, że na rozgrzewce będziemy cicho, by nie przyzwyczaić zawodników z Paryża do tumultu, jaki panuje w hali. Minutę przed rozpoczęciem spotkania rozpoczęliśmy doping, a goście pozatykali uszy, bo nie wiedzieli, co się dzieje.
Mostostal nieoczekiwanie pokonał zespół z Paryża 3:0. - Są więc pewne sposoby, by przeciwnika wyprowadzić z równowagi - mówi Olek. - I nie trzeba do tego wyzwisk i przekleństw. Zdarza się, że pojedyncza osoba coś złego krzyknie. My jednak na to nie zwracamy uwagi i za chwilę ten pseudokibic siada, bo nie ma wsparcia u innych kibiców.
- Zawodnika z zagranicy nie zdeprymuje to, że Polak nawrzuca mu stek przekleństw - dodaje Misiek. - Ale gdy półtora tysiąca gardeł zacznie krzyczeć i gwizdać przy jego serwisie, to on bardzo szybko się zmiesza. Tak się deprymuje rywali.

Sobota jest świętem kibica siatkarskiego. Tego dnia Mostostal rozgrywa ligowe spotkania. - Schodzimy się godzinę przed meczem - mówi Misiek. - Najwcześniej przychodzą osoby odpowiedzialne za przygotowanie bębnów i rozwieszenie flag. Nie mamy scenariusza zachowań i przyśpiewek. Mamy schematy, które wszyscy w hali już opanowali. Każdemu z nas kibicowanie weszło w krew i nie potrzebujemy specjalnych odpraw przed meczami. Każdy wie, że idzie na mecz, by pomóc drużynie i dobrze się pobawić.
Przed kolejnymi spotkaniami dreszczyk emocji jest coraz mniejszy, bo kędzierzyńscy fani stają się zawodowcami w tym, co robią, a profesjonalistom trema nie przeszkadza. - Jedynie po dłuższej przerwie z niepokojem czeka się na kolejny mecz - przyznaje Misiek. - Zdarzają się jednak bardzo ważne spotkania, decydujące o mistrzostwie, czy Pucharze Polski. Wtedy czasami wieczorem nie potrafię zasnąć, a od rana gorączkowo się przygotowuję, nosi mnie i już cztery godziny przed meczem chciałbym wyjść z domu.
Inaczej wygląda sprawa meczów wyjazdowych, do których przygotowania rozpoczynają się w poniedziałek. - Wtedy jest spotkanie z policją - wyjaśnia Olek. - Mówimy kiedy i jakim autokarem wyjeżdżamy, a policja zabezpiecza nam ochronę w mieście, do którego jedziemy. Zazwyczaj eskorta nie jest potrzebna, bo z większością klubów kibica jesteśmy zaprzyjaźnieni, ale na przykład w Częstochowie taka ochrona się przydaje.
- Na meczach wyjazdowych śpiewamy te same piosenki co w Kędzierzynie - mówi Misiek. - Nie chcemy na wyjazdach brzydko się wyrażać o miejscowym zespole. Wprawdzie są takie przyśpiewki, ale my tego nie wykorzystujemy. Nie prowokujemy i na prowokacje nie odpowiadamy. Kibicujemy bez wulgaryzmów. Czasami wymyślamy przyśpiewki w zależności od sytuacji. Bardzo prostą ułożyliśmy na wyjazdy zagraniczne i do popularnej melodii "Polska biało-czerwoni" dodaliśmy angielskie słowa "Let?s go super Mostostal".

Kędzierzynianie swym zachowaniem pozytywnie zaskakują wszystkich organizatorów spotkań. W Berlinie zagłuszyli miejscowych sympatyków, a we włoskim Treviso najpierw obawiano się najazdu "polskich kiboli", a po meczu karabinierzy pozowali do zdjęć z fanami Mostostalu. - Włosi najpierw nie chcieli nas wpuścić na centralny sektor, chyba w obawie przed zadymami - opowiada Olek. - Przed meczem ściągnęli posiłki, by nas odgrodzić od kibiców Treviso. Oczywiście nie było takiej potrzeby, a po meczu karabinierzy dziękowali nam za zachowanie. Mówili, iż nie spodziewali się, że po długiej podróży będziemy tak głośno i kulturalnie dopingować zespół. Po meczu karabinierzy chcieli zrobić z nami zdjęcia.

"Smakosz" jest miejscem świętowania sukcesów, ale także wylewania żalów. Tak było po przegranym meczu Mostostalu w Nysie. - Jak zwykle pojechaliśmy i dopingowaliśmy zespół - mówi "Kowal" - a zawodnicy po przegranym meczu byli w nie najlepszych nastrojach i brzydko mówiąc olali nas. Obrócili się na pięcie i poszli do szatni. To nas uraziło. Trener Wspaniały zaproponował spotkanie. Do "Smakosza" przyszło trzech zawodników z rady drużyny: Sławek Gerymski, Roland Dembończyk i Paweł Papke oraz trener Wspaniały i wyjaśniliśmy sobie tamtą sytuację. Lepiej rozmawiać, niż zachowywać się tak, jak w innych rejonach Polski, gdzie zawodnicy Cracovi zostali pobici przez swoich kibiców, a fani ŁKS-u na autobusie klubowym napisali "wyprzedaż".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska