Najlepsze polskie filmy 2011 roku okiem krytyków

Redakcja
"Wymyk" Grega Zglińskiego, "Erratum" Marka Lechkiego i "Sala samobójców" Jana Komasy - te spośród polskich produkcji, które kinowe premiery miały w 2011 roku krytycy i dziennikarze filmowi chwalili w rozmowach z PAP, podsumowując 2011 rok.

Niskie oceny przyznali natomiast m.in. "1920 Bitwie Warszawskiej" Jerzego Hoffmana i komedii Przemysława Angermana "Wyjazd integracyjny".

Łukasz Maciejewski, krytyk związany z magazynem "Film", za najlepsze polskie filmy 2011 r. uważa: "Wymyk", "Erratum", "Daas" Adriana Panka oraz "Salę samobójców". "Wymyk jest poruszającą historią na temat konfliktu sumienia. Greg Zgliński, jeden z ostatnich uczniów Krzysztofa Kieślowskiego, wydaje się kontynuować linię zarysowaną w ostatnich filmach mistrza" - powiedział PAP Łukasz Maciejewski.

O "Erratum" Maciejewski mówi z kolei: "To historia o próbie powrotu do dzieciństwa - powrotu, o którym większość z nas marzy, a który jednak nigdy nie jest możliwy - a zarazem piękna opowieść o miłości dziecka do rodzica, wielkiej, ale trudnej. O tym, jak trudno jest nieraz miłość zwerbalizować, gdy nie potrafimy powiedzieć wprost, że kogoś kochamy".

Film "Daas", według Maciejewskiego, był "jedną z największych niespodzianek roku w kinie polskim". "Historyczny kostium, zanurzenie tej opowieści w odległym czasie zostały użyte po to, by opowiedzieć o czymś bardzo współczesnym; moim zdaniem o niemożności uchwycenia prawdy, określenia tego, czym jest prawda" - uważa krytyk.

"Salę samobójców" Maciejewski nazwał "swego rodzaju fenomenem socjologicznym". Zwrócił uwagę, że jest to film adresowany przede wszystkim do widowni bardzo młodej, w wieku 14-18 lat. "To grupa widzów, która - często z braku innych propozycji dla niej w repertuarze - chodzi zazwyczaj do kina na głupkowate komedie romantyczne lub na produkcje amerykańskie. Tymczasem Komasa zrealizował film dla tej części publiczności bardzo atrakcyjny - o wysokim poziomie artystycznym i uniwersalnej wymowie, ponadto zrozumiały na całym świecie. Sala samobójców udowadnia, że kino z wyższymi aspiracjami artystycznymi może być komercyjnym triumfem" - podkreślił Maciejewski.

Krytyk z magazynu "Kino", Konrad J. Zarębski, tak jak Maciejewski wysokie noty przyznał "Wymykowi" i "Erratum", które - razem z "Młynem i krzyżem" Lecha Majewskiego - zaliczył do grupy "trzech filmów wybitnych" w kinie polskim w 2011 r.

"Młyn i krzyż to najwyższej klasy eksperyment z pogranicza malarstwa i nowych mediów, wyprawa w głąb obrazu Petera Bruegla Droga na Kalwarię. Erratum jest kameralną opowieścią o relacjach między ojcem i synem, a jednocześnie dającym do myślenia rozrachunkiem pokolenia dzisiejszych trzydziestolatków. Wymyk, film z autentycznie wybitną kreacją Roberta Więckiewicza, to natomiast refleksja na temat powszechnych lęków i presji współczesności na jednostkę" - opisuje Zarębski.

Uwagę zwraca także na inne tytuły. "Dobra wiadomość to poparte wynikami kasowymi przekonanie, iż film polski potrafi nie tylko budzić emocje krytyków, ale i zainteresowanie widzów. Dowodzą tego kasowe sukcesy komedii, jak Listy do M. Mitji Okorna, czy Och, Karol 2 Piotra Wereśniaka, ale też filmów o innym ciężarze gatunkowym, jak Sala samobójców, czyli bardzo ważny głos na temat dzisiejszej młodzieży, czy 1920 Bitwa Warszawska, pierwszy polski film zrealizowany w technologii 3D" - wymienia Zarębski.

"Z tegorocznego repertuaru zapamiętam również filmy, w których podjęto próbę rozrachunku z historią najnowszą, jak Czarny czwartek. Janek Wiśniewski padł Antoniego Krauzego, Kret Rafaela Lewandowskiego, 80 milionów Waldemara Krzystka, a także takie, które podsuwają sugestywną wizję współczesności, zwłaszcza Lincz Krzysztofa Łukaszewicza i polsko-rumuńska Droga na drugą stronę, którą wyreżyserowała Anca Damian" - dodał Zarębski.

Artur Cichmiński, dziennikarz filmowy związany z portalem Stopklatka.pl, pytany przez PAP, które z tegorocznych polskich premier ocenia najwyżej wymienia kolejno: "Salę samobójców", "Wymyk", "Erratum", "Ki" Leszka Dawida oraz "80 milionów" i "Czarny czwartek".

"Objawieniem roku była dla mnie Sala samobójców. Ten film wyłamał się z tendencji do prezentowania kina autorskiego w sposób ciężki. Komasa o bardzo poważnym dramacie młodego chłopaka opowiada językiem na wskroś współczesnym, atrakcyjnym dla widza" - ocenił Cichmiński.

"Wymyk", czyli "współczesna opowieść o Kainie i Ablu, to film skromny, jeśli chodzi o formę i bardzo bogaty, jeżeli chodzi o treść, znakomite kino psychologiczne" - uważa dziennikarz. "Erratum opowiada z kolei o człowieku, którego wrażliwość jest we współczesnym świecie zabijana poprzez z góry narzucony postmodernistyczny system. Bohater tego filmu wreszcie na chwilę zatrzymuje się w swoim życiu i wybudza się z odrętwienia" - opisuje fabułę Cichmiński. Film "Ki" ma z kolei "bardzo ciekawą główną postać kobiecą", jest "inteligentny, interesujący i dobrze zagrany" - uznał dziennikarz.

"80 milionów" i "Czarny czwartek" to, według Cichmińskiego, pozytywne przykłady produkcji, w których ważną historyczną treść "połączono z bardzo atrakcyjną dla widza formą opowiadania".

"Absolutnym rozczarowaniem była dla mnie natomiast 1920 Bitwa Warszawska" - przyznał Cichmiński. "To film, na który wszyscy czekali, poprzedzony akcją marketingową, rozmachem przywodzącą na myśl styl hollywoodzki. Ostatecznie jednak z hollywoodzkiego stylu pozostał tylko ten rozmach marketingowy. Film ma słaby scenariusz, brakuje w nim wyrazistych bohaterów" - ocenił dziennikarz Stopklatki.

"Nisko oceniam również komedię Wyjazd integracyjny. Trudno dostrzec w niej dobrze zrobiony film. Na tle dzisiejszego kina komercyjnego wypada bardzo źle. Parę niewybrednych gagów i siermiężny humor" - uważa Cichmiński.

Dziennikarz nie jest też zwolennikiem "Uwikłania" Jacka Bromskiego, filmu, który - jak mówi Cichmiński - "w założeniu miał być kryminałem i trzymać w napięciu, ale ostatecznie wyszły z tego ciepłe kluchy". "Myślę, że ten film nie powinien być kojarzony z książką, której jest ekranizacją" - powiedział Cichmiński.

Łukasz Maciejewski, wymieniając najsłabsze polskie produkcje roku, ma opinię podobną. "Jednym z największych rozczarowań była dla mnie 1920 Bitwa Warszawska. Niemal wszystko w tym filmie jest kiepskie. Scenariusz jest bardzo słaby. To niestety ponura porażka za ogromne pieniądze - tak powiedziałbym o tym filmie" - uznał krytyk.

"Produkcja, która w kinach odniosła sukces kasowy, ale jest chyba przykładem braku szacunku dla widza" to z kolei, zdaniem Maciejewskiego, "Wyjazd integracyjny". "Szkoda, bo w jego obsadzie jest wielu świetnych aktorów. Oglądając tę komedię, zacząłem zastanawiać się, czy jej twórcy czasem sami nie byli na tego typu wyjeździe, aby tam - jakby od niechcenia - nakręcić ten film. Powstał skecz bez ładu i składu. Scenariusz jest zbiorem prymitywnych stereotypów" - uważa Maciejewski.

Do filmów słabych krytyk zaliczył też "Wojnę żeńsko-męską" Łukasza Palkowskiego. Według Maciejewskiego, "obraz ten powinien być traktowany jak przestroga". "Jeśli reżyser debiutuje ciepło przyjętym filmem, tak jak było w przypadku Palkowskiego i Rezerwatu, późniejszy mariaż z komercją na 90 proc. zakończy się kiepsko. Ognia nie da się połączyć z wodą" - uważa krytyk.

Konrad J. Zarębski zastanawia się: "o czym pamiętać nie warto?". "Już zapomniałem. Zwłaszcza że początek roku 2012 w kinie polskim zapowiada się niezwykle interesująco: W ciemności Agnieszki Holland, Róża Wojciecha Smarzowskiego, Sponsoring Małgorzaty Szumowskiej" - wymienia krytyk.

Jak wynika z danych box office po trzecim weekendzie grudnia (16-18 grudnia), największym polskim hitem filmowym 2011 roku, pod względem liczby widzów w kinach na rodzimych premierowych produkcjach, okazała się komedia romantyczna "Listy do M." w reżyserii Mitji Okorna. Obejrzało ją ponad 2 mln widzów.

Artur Cichmiński chwali "Listy do M.". "To pozytywny przykład kina komercyjnego, w przeciwieństwie do Wyjazdu integracyjnego". Zdaniem Łukasza Maciejewskiego, komedia Okorna jest "filmem dość sztampowym, bazującym na sprawdzonych zachodnich wzorcach, jednak zrealizowanym przyzwoicie i dobrze zagranym".

Wysokie pozycje w polskim box office zajęły też m.in. komedia, "Och, Karol 2" Piotra Wereśniaka (drugi najchętniej oglądany polski film w tym roku, ponad 1,7 mln widzów) oraz "1920 Bitwa Warszawska" (miejsce trzecie, ponad 1,5 mln widzów). Bardzo dobry wynik w polskim box office osiągnął też "Wyjazd integracyjny", który po trzecim weekendzie grudnia znalazł się w ścisłej czołówce, z wynikiem: ponad 900 tys. widzów (już po półtoramiesięcznej obecności na ekranach; premiera komedii Angermana odbyła się 4 listopada).

Niektóre spośród najlepszych, zdaniem krytyków, polskich filmów roku - jak "Wymyk" czy "Erratum" - przyciągnęły do kin znacznie mniejszą liczbę widzów, niż np. "Wyjazd integracyjny". Łukasz Maciejewski komentuje to tak: "Widzowie w Polsce, wybierając film, na który chcą pójść do kina, nie zawsze kierują się fachowymi recenzjami - często ulegają zakrojonym na szeroką skalę kampaniom reklamowym filmów". Krytyk zaznacza jednak: "Pamiętajmy, że niektóre z pereł Polskiej Szkoły Filmowej, a także zagraniczne arcydzieła Orsona Wellesa, czy Federico Felliniego też nie zawsze przyciągały do kin tłumy. Jednak filmy te zapisały się na trwałe w historii kina i wciąż, po wielu latach, ogląda się je z wielką przyjemnością".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska