Największa pianka na świecie

Michał Wandrasz
Tegoroczny Oktoberfest do ostatniej chwili stał pod znakiem zapytania. Wydarzenia w USA sprawiły, że organizatorzy bardzo poważnie rozważali odwołanie imprezy.

Nacisk Bawarczyków, którzy nie wyobrażają sobie roku bez święta piwa, i ogromne zyski, jakie on przynosi, jednak przeważyły.
Oktoberfest ma już ponaddwustuletnią tradycję i rok w rok przyciąga do Monachium rzesze miłośników piwa i dobrej zabawy z całego świata. W ostatnich latach przez wesołe miasteczka i namioty stawiane przez niemieckie browary przewijało się przez kilkanaście dni września i października nawet siedem milionów osób. Wielu spośród nich to Amerykanie. Wydarzenia w ich ojczyźnie sprawiły jednak, że w tym roku do Monachium przybyło znacznie mniej obywateli USA niż zwykle.
Tradycyjnie dużo jest natomiast Włochów. Wraz z piwoszami do stolicy Bawarii przyjechały nawet specjalne posiłki włoskiej policji, która wraz z niemieckimi policjantami i ochroniarzami temperują południowe temperamenty podlane chmielem.

Cień wydarzeń w USA wisi jednak nad całym tegorocznym Oktoberfestem. O tragicznych w skutkach atakach terrorystycznych mówiło się na uroczystym otwarciu festiwalu, a podczas jego pierwszego dnia, który zwykle jest jednym z najhuczniejszych, dla uczczenia pamięci ofiar zamachów w Stanach Zjednoczonych w żadnym z namiotów nie grały orkiestry. Tego dnia monachijska policja odnotowała 38 fałszywych alarmów bombowych.
Nad bezpieczeństwem gości festynu oprócz kilkuset policjantów czuwają specjalni ochroniarze, ubiorem przypominający komandosów. Oprócz tego cały teren obserwują kamery i funkcjonariusze w cywilu. Przy wejściach na ogromny plac, gdzie odbywa się święto, zorganizowano przechowalnie bagażu, gdzie zostawić można torby i plecaki. Każda osoba wchodząca do któregoś z pawilonów z większą torbą jest rewidowana. Co ciekawe, nikt się przy tym nie irytuje, a niektórzy wręcz sami podchodzą do ochrony i pokazują zawartość plecaków.
Przygotowania do monachijskiego piwnego festiwalu trwają praktycznie przez większą część roku. Samo budowanie namiotów i ustawianie karuzeli zaczyna się już w czerwcu. Rozbieranie wesołego miasteczka i piwnych namiotów jest już nieco krótsze i trwa "tylko" miesiąc. Wszystko razem kosztuje dwa miliony marek. Niby dużo, ale pamiętajmy, że każdego roku na Oktoberfest przyjeżdża siedem milionów gości.
Piwne namioty teoretycznie otwarte są od godziny 10.00 do 22.00, ale piwo leje się najczęściej do 22.30. A leje się go do litrowych kufli ogromne wręcz ilości.

PRAWDZIWY BAWARCZYK PRZYCHODZI TU W BAWARSKIM STROJU

PRAWDZIWY BAWARCZYK PRZYCHODZI TU W BAWARSKIM STROJU

Rozmowa z Erwinem Weberem spod Monachium
- Czym dla Bawarczyka jest Oktoberfest?
- Najważniejszym świętem w ciągu całego roku.
- Kiedy po raz pierwszy był pan na monachijskim święcie piwa?
- Strasznie dawno temu, miałem chyba 15 czy 16 lat. Każdego roku przyjeżdżamy tutaj z żoną i przyjaciółmi co najmniej dwukrotnie.
- Ma pan jakieś ulubione piwo czy próbuje pan za każdym razem napoju z każdego browaru?
- Mam dwa, trzy ulubione browary. Wśród nich jest augustiner i jak widać w ich namiocie, podobnego zdania na temat ich piwa jest bardzo dużo ludzi.
- Również bardzo dużo i młodych i starych przychodzi na Oktoberfest w bawarskich strojach. Jak często Bawarczyk ma okazję założyć skórzane spodnie i wyszywaną białą koszulę?
- Prawdziwy Bawarczyk na Oktoberfest przyjdzie tylko w bawarskim stroju. Niektórzy używają go tylko przy tej okazji. Ja zakładam go też na święta w moim miasteczku.
- Ile kosztują takie skórzane spodnie?
- Jest bardzo dużo modeli. Na przykład moje kosztowały 1700 marek. Przy czym im bardziej podniszczone i przytarte spodnie, tym są atrakcyjniejsze.
- Jak ocenia pan tegoroczny Oktoberfest?
- Wiele osób twierdziło, że po tym, co się stało w Ameryce, powinno się go odwołać. Starzy Bawarczycy nie wyobrażali sobie jednak, aby Oktoberfest mógł się nie odbyć. I chociaż wiele osób w obawie przed atakami bombowymi nie przyszło w tym roku na piwo, to według mnie impreza i tak była udana.

Po południu barman nie ma czasu, aby każdy kufel podkładać do kranika, i piwo leje się do kufli po prostu szlauchem. Rzadko w którym jest wtedy rzeczywiście litr piwa. Niektórzy reklamują to u kelnerek, bo piwo nigdy nie było na Oktoberfeście tanie. W tym roku litr napoju kosztuje około 12,50 marki. Cena waha się o 20-30 fenigów w zależności od browaru. Tradycyjnie najbardziej obleganym jest namiot browaru Augustiner.
W każdym z pawilonów na centralnym miejscu znajduje się podwyższenie dla orkiestry, a wokół ustawione są drewniane ławy i stoły. Pod ścianami przygotowane są lepsze miejsca z obrusami na ławach, które przeznaczone są przede wszystkim dla tych, którym miejsce przy stole zarezerwowała firma. Częsty jest widok, gdy obok 60-70-letniego prezesa czy dyrektora w tradycyjnym bawarskim stroju zasiada młoda sekretarka w długiej ludowej sukni. I wszyscy bawią się wspaniale przy skocznej bawarskiej muzyce i wznoszonych przez kapelmistrza co kilka minut toastach.
W namiocie mieści się od dwóch do trzech tysięcy ludzi. W weekendy zdarza się często, że już od 14.00 nie wpuszcza się kolejnych osób, bo namiot jest pełny. Zanim wszyscy rozejdą się do domów, bywa, że zbliża się północ.
Oktoberfest to nie tylko atrakcja dla turystów, ale przede wszystkim wspaniały interes dla miasta i wszystkich, którzy przy piwnym święcie są zatrudnieni. Kelnerka biegająca po namiocie często z kilkoma ogromnymi kuflami na raz jest w stanie przez te dwa tygodnie zarobić 6-7 tysięcy DM. Bilety na wspaniałe karuzele, "zamki strachu", kolejki typu "rollercoaster" czy choćby jeden z największych na świecie "diabelskich młynów" (50 metrów wysokości) kosztują od 2 do 8 marek. I żadna karuzela nie jeździ pusta.
Prawdziwe żniwa mają również producenci i sprzedawcy gadżetów i pamiątek. Jedną z najbardziej popularnych są stożkowe filcowe kapelusze w barwach Bawarii oraz czapy w kształcie kufla (oba w cenie około 25 marek). T-shirty kosztują od 19 do 22 marek. Kto chce mieć z Oktoberfestu słodką pamiątkę, kupuje natomiast piernikowe serce z lukrowanymi napisami i rysunkami (3-5 marek). Dla tych, którzy od słodkiego serca wolą słone precle, poustawiano obok namiotów i w ich wnętrzach stoiska z tymi tradycyjnymi wypiekami (sztuka wielkości chleba za 6,50 DM).
Za parę dni Oktoberfest 2001 przejdzie do historii. Choć według wstępnych ocen odwiedziło go o około 30 procent mniej ludzi niż zwykle, to ci, którzy wybrali się w tych dniach do Monachium, na pewno nie żałują spędzonych tam chwil. Tym bardziej, że pogoda była w Monachium w tym czasie ładniejsza niż w Polsce.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska