Napad na kantor

Klaudia Bochenek Joanna Forysiak
Wczoraj dwóch mężczyzn napadło na kantor w centrum Nysy. Bagnetem zaatakowali jedną osobę. Ranny jest w szpitalu. Jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo.

Około godziny 13 do kantoru przy ulicy Brackiej wtargnęło dwóch zamaskowanych napastników, którzy grożąc przedmiotem przypominającym pistolet, sterroryzowali pracownicę sklepu i zażądali wydania pieniędzy. Pracownicy kantoru przyszedł z pomocą 50-letni mężczyzna, który był świadkiem zdarzenia.
Jak się dowiedzieliśmy nieoficjalnie mężczyzna usiłował bronić się przed ciosem, zasłaniając się krzesłem. Mimo to jeden z napastników ranił go bagnetem w brzuch.

Kobiecie udało się uruchomić urządzenie alarmujące, dzięki czemu już kilka minut po zajściu na miejscu była policja. - Tylko dzięki zdecydowanej postawie i opanowaniu napadniętych, sprawcom nie udało się nic ukraść - podkreślił Józef Barcik, zastępca komendanta powiatowego nyskiej policji.
Zanim funkcjonariusze skończyli swoje rutynowe działania, polegające na zdjęciu odcisków palców i wstępnym przesłuchaniu bezpośrednich świadków, grupki gapiów spekulowały między sobą, dlaczego młodzi ludzie mieli zamiar obrabować kantor. - Na pewno chcieli zdobyć pieniądze na narkotyki - stwierdziła jedna z obserwatorek zdarzenia. - W Nysie jest takie bezrobocie, że tylko kraść pozostaje - stwierdził ktoś inny.
- To dowód na to, jak bezpiecznie jest w biały dzień w centrum miasta - komentowali przerażeni biegiem zdarzeń przechodnie. - Wypadałoby teraz aby każdy ze sklepów postarał się o swojego własnego ochroniarza, bo jak widać, bandziorów nie było w stanie powstrzymać nawet światło dzienne - denerwowała się właścicielka jednego z pobliskich sklepów spożywczych. - Takie małe miasto, a takie straszne rzeczy się dzieją - irytował się obserwujący zajście pan Stanisław. - I jak tu wypuścić dzieci do szkoły albo samemu wyjść do sklepu. Przecież na miejscu tego pana mógł się znaleźć każdy z nas...

Pościg nie trwał długo. Napastników ścigało aż pięć radiowozów. Funkcjonariusze zatrzymali ich kilka minut po napadzie w pobliskim parku miejskim. Tam też porzucili bagnet, pistolet startowy i gaz, na których ślad naprowadził policyjny owczarek.
Okazało się, że napastnikami są dwaj młodzi mężczyźni z Głuchołaz (24 i 27 lat). - Obaj byli w stanie wskazującym na spożycie alkoholu - powiedziała komisarz Anna Gazda, rzeczniczka prasowa opolskiej policji. - Badanie wykazało u nich 0,25 i 0,45 promila.
Według nyskiej policji napastnicy byli wcześniej notowani za kradzieże i włamania. Grozi im nie mniej niż trzy lata pozbawienia wolności. Podejrzani jeszcze dziś zostaną doprowadzeni do Prokuratury Rejonowej w Nysie. - Prawdopodobnie prokurator wystąpi z wnioskiem o tymczasowe aresztowanie i skieruje sprawę do sądu - mówi komendant Barcik.

Raniony podczas zajścia mężczyzna trafił na oddział chirurgii ogólnej. - Stan zdrowia pacjenta jest stabilny, a jego życiu nie zagraża żadne niebezpieczeństwo - poinformował późnym popołudniem Kazimierz Błoński, ordynator oddziału ratownictwa medycznego. - Wprawdzie rana kłuta brzucha jest dość głęboka, ale na szczęście nie doszło do uszkodzenia jamy brzusznej - wyjaśnia ordynator.
- Pacjent jest w lekkim szoku po tym, co się stało, i na razie nie chce udzielać szczegółowych informacji - przekazał Krzysztof Kamiński, ordynator oddziału chirurgii ogólnej.
Jeżeli okaże się, że obrażenia nie będą wymagały operacji, pacjent za trzy, cztery dni powinien zostać wypisany do domu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska