Narkotyki w domu dziecka w Skorogoszczy

Jarosław Staśkiewicz
Jarosław Staśkiewicz
Po tym, jak czworo nastolatków z domu dziecka zatruło się nieznaną substancją, policja przeszukała ich pokoje. W jednym z nich znaleziono amfetaminę i marihuanę.

- W nocy z piątku na sobotę czworo wychowanków domu dziecka zostało przewiezionych do szpitala z objawami zatrucia - przypomina Mirosław Dziadek z Komendy Powiatowej Policji w Brzegu.

Pacjenci byli w wieku od 16 do 19 lat.

- Trzy osoby pozostały w szpitalu, a ich stan był dość poważny - mówi lekarka Julia Goj-Birecka, wicedyrektor Brzeskiego Centrum Medycznego. - Lekarze zdecydowali, że dwóch pacjentów, ze względu na stan zdrowia, pobudzenie i agresję, powinno trafić na oddział psychiatryczny szpitala w Opolu.

Pozostała dwójka wróciła już do domu dziecka.

Obecnie policja czeka na wyniki badań, które pomogą wyjaśnić, czym zatruli się nastolatkowie. Ocena ich zachowania wskazywała w pierwszej chwili na dopalacze, ale wynik policyjnego przeszukania pokojów, w których mieszkają, wskazuje też na tradycyjne narkotyki.

- W jednym z pokojów znaleziono biały proszek, a badanie narkotestem wskazało, że może to być pochodna amfetaminy - mówi Mirosław Dziadek. - Znaleźliśmy też prawie gram marihuany, a obecnie trwa ustalanie jak młodzi ludzie weszli w posiadanie narkotyków.

- Przy okazji po raz kolejny apelujemy do opiekunów placówek, ale też rodziców dzieci, żeby w okresie wakacyjnym zwracać szczególną uwagę na młodzież, czy nie ma dostępu do środków odurzających szkodliwych dla życia i zdrowia - dodaje policjant.

- Mam nadzieję, że to incydent, ale trzeba wiedzieć jedno: nie ma żadnej placówki oświatowej, która może powiedzieć, że nie ma u niej tego problemu - ocenia Jan Golonka, wicestarosta powiatu brzeskiego, któremu podlega placówka w Skorogoszczy. - To jest problem młodego wieku, ale i problem nas, dorosłych - dodaje Golonka, który jest z wykształcenia nauczycielem i był dyrektorem szkoły.

Wicestarosta przypomina, że dom dziecka to placówka otwarta: - Młodzież wychodzi z niej do szkoły, wyjeżdża na praktyki, wychodzi wieczorami, nie jest pod ścisłym nadzorem przez 24 godziny. Oczywiście wychowawcy odpowiadają za nich i wiedzą, na ile mogą pozwalać i jak reagować w takich przypadkach, jak ten w piątek.

- W tym przypadku wychowawca zauważył zachowanie swoich podopiecznych i zachował się prawidłowo, zgłaszając sprawę na policję. Teraz my musimy sprawdzić czy zrobiono wszystko, żeby nie doszło do takiej sytuacji - podkreśla wicestarosta.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska