Nasz sąsiad śmietnik

Jarosław Staśkiewicz
Jarosław Staśkiewicz
Z samochodów odpady wylewają się pod naszymi oknami - skarżą się mieszkańcy ulicy Cegielnianej w Brzegu.

Wożą te odpady w otwartych samochodach - widzę to doskonale z drugiego piętra. Po przejechaniu takiej ciężarówki smród roznosi się po całej ulicy - mówi Małgorzata Osowska z ulicy Cegielnianej. Wszyscy pytani mieszkańcy potwierdzają jej słowa. I dodają, że samochody jeżdżą prawie codziennie, także w soboty i niedziele.
Nowoczesna oczyszczalnia ścieków miasto wybudowało na odrzańskiej wyspie - z dala od centrum Brzegu i od największych osiedli.
- Ale tutaj też żyją ludzie, a traktuje się nas jak mieszkańców trzeciej kategorii - mówi Krystyna Surma. Jej okno znajduje się na parterze, tuż przy jezdni. To tędy przejeżdżają ciężarówki, które wywożą osad pozostały po procesie oczyszczania miejskich ścieków.

- W domu nie możemy otworzyć okien, chociaż zamykanie też niewiele pomaga. A dzieci, które nie mają placu zabaw, biegają po ulicy i wdychają ten odór - dodaje Osowska.
Marek Starczyk, prezes Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji, miejskiej spółki, która zarządza oczyszczalnią, słyszał o tych skargach.
- Osady wozi nasz kontrahent, który je potem przetwarza i zagospodarowuje. Widocznie nie dopełnia swoich obowiązków i na pewno skorygujemy te nieprawidłowości, choćby poprzez przykrywanie aut plandekami - mówi prezes PWiK.
Do ciężarówek trafia osad zneutralizowany wapnem, a następnie pyłami z elektrowni i dopiero w takiej postaci - pozbawionej dużej części wody - trafia na samochody. Mieszkańcy skarżą się, że jadące ze sporą prędkością auta gubią ładunek na zakrętach.
- Potem przyjeżdżają tu samochody z zakładu oczyszczania i szorują ulicę. A smród jest ogromny - twierdzą mieszkańcy.
Ich zdaniem ciężarówki powinny korzystać z drogi prowadzącej nad samą Odrą, która kończy się przed boczną bramą zakładu.
- Ale oni woleli się odgrodzić i puścili cały ruch pod naszymi oknami. A teraz mamy tu straszny fetor - skarży się Monika Dąbrowska.

- To jest zbyt wąska droga, nie mająca odpowiedniej nośności i wymagająca remontu, a w dodatku nie należy ona do nas, dlatego nie możemy tamtędy puścić ruchu - mówi Krzysztof Tokarski, wiceprezes PWiK. - Nie da się również wozić osadu w beczkowozach, bo ma on konsystencję ciasta - tłumaczył Tokarski.
Sprawa z samochodami utrwala u mieszkańców ulicy Cegielnianej i placu Drzewnego poczucie, że miasto o nich zapomniało.
- W tamtym roku urząd przeprowadził odkomarzanie we wszystkich parkach i na terenach zielonych. A nas, mieszkających nad samą Odrą, komary mało nie zjadły. Podobnie jest z oczyszczalnią, która miała być ekologiczna, a podczas upałów nie da się tu wytrzymać, bo śmierdzi tak, jak kiedyś cuchnęło z pobliskiej garbarni - mówi Krystyna Surma.
Mieszkańcy skłonni są przypisywać bliskości oczyszczalni wszystkie bolączki codziennego dnia.
- Mąż choruje, kto wie czy właśnie nie od tych zanieczyszczeń, a mnie coś na rękach powyskakiwało - pokazuje Krystyna Kaszuba.

- Czy my jesteśmy gorsi od ludzi z miasta? Przecież płacimy takie same czynsze i podatki - mówią Barbara i Monika Dąbrowskie.
- Zdajemy sobie sprawę z zapachu, który unosi się z oczyszczalni. Pochodzi on z magazynowanego w komorach osadu, który częściowo odparowuje, oddaje wilgoć i oczywiście również wydziela zapach - mówi prezes Starczyk. - Liczę jednak, że wkrótce rozpoczniemy kolejną inwestycję za pieniądze pochodzące z programu ISPA, wybudujemy komory fermentacyjne, w których osad będzie przetwarzany, i wtedy na pewno oczyszczalnia nie będzie tak uciążliwa - zapowiada przedstawiciel PWiK.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska