Nasza-Klasa na golasa. Pikantne zdjęcia na portalu

fot. Daniel Polak
- Przecież na plaży wyglądam podobnie - tłumaczą się dziewczyny pozujące w bieliźnie...
- Przecież na plaży wyglądam podobnie - tłumaczą się dziewczyny pozujące w bieliźnie... fot. Daniel Polak
Nastolatki coraz chętniej robią sobie pikantne zdjęcia i umieszczają je w internecie. Chcą zdobyć uznanie przyjaciół, kody doładowujące do komórek, partnera na studniówkę.

Kaśka wypina pupę w skąpych obcisłych dżinsowych spodenkach. Zgrabne krągłości wypełniają kadr. Na innym zdjęciu ubrana w prześwitującą bluzkę ssie swój palec i patrzy do obiektywu namiętnym wzrokiem. - Fotki robił mi mój chłopak swoją komórką - tłumaczy siedemnastoletnia dziewczyna. Efekty tej pracy można podziwiać na portalu Fotka.pl, gdzie młodzi ludzie zamieszczają swoje zdjęcia, a inni użytkownicy mogą je komentować.

"Pięknie wyglądasz, Kasiu, jesteś boska" - podpisał pod jednym z nich Tomek.
"Kipisz seksem, jak dla mnie "dziesiątka", piękne zdjęcie" - komentuje kolejny z internautów.
Kiedyś na Fotce, Naszej-Klasie, czy Facebooku nastolatki zamieszczały głównie zdjęcia z wakacji, imprez i rodzinnych spotkań. Teraz często można znaleźć tam całe rozbierane sesje.
- Przecież nie rozbieram się cała. W takiej samej pozie można mnie zobaczyć na plaży. I co złego jest w tym, że wrzucam takie zdjęcia do internetu? Lubię podobać się facetom, a mój chłopak nie ma nic przeciwko. Wręcz przeciwnie, jest dumny, gdy podziwiają mnie inni. Wystarczy, że jestem mu wierna, jeśli chodzi o kontakty w realu - opowiada dziewczyna.

Robi to już co piąte dziecko
Protestuje dopiero, gdy mówimy jej o tym, że chcemy napisać artykuł o rozbieranych zdjęciach nastolatków w sieci. Zapowiada, że usunie zdjęcia.
- Chcecie zrobić ze mnie dziwkę? - pyta oburzona.
Ta moda przyszła do nas ze Stanów Zjednoczonych. Tam ma już swoją nazwę - to seksting. W USA nad problemem pochylili się badacze. Wyniki ich obserwacji są szokujące. Co piąty nastolatek wysyła swoje nagie zdjęcia do internetu. Ale zdobycie uznania wśród rówieśników to niejedyne powody, dla których młodzi ludzie fotografują swoje odsłonięte brzuchy, dekolty i pupy.

Dziewczyna o nicku Siksa20 umieściła na portalu Fotka.pl tylko jedno swoje zdjęcie. Jest na nich w samych majtkach i skromnej koszulce. Bez problemu nadawałaby się do pikantnego magazynu dla panów, które sprzedawane są wyłącznie dorosłym.

- Mam jeszcze kilka innych zdjęć. Mogę ci je wysłać, ale pod warunkiem, że ty wyślesz mi doładowanie do mojej komórki. Wchodzisz w ten "deal"? - zachęca dziewczyna. - Zdjęcia są naprawdę gorące. Nie zawiedziesz się.

Alicja Mielniczuk, dyrektorka Publicznego Gimnazjum nr 1 im. Noblistów Polskich w Kędzierzynie-Koźlu: - Przeglądając portale społecznościowe, zauważyliśmy, że istnieje moda na lansowanie się w internecie poprzez publikowanie odważnych zdjęć, np. wydekoltowanych dziewczyn. Dlatego rozmawiamy na lekcjach wychowawczych o zagrożeniach z tym związanych. Młodzi ludzie muszą sobie zdawać sprawę, że takie zachowanie może mieć przykre konsekwencje, głównie dla osób, które takie zdjęcia pokazują. Efektem tego może być np. fakt, że do danej osoby przylgnie łatka "łatwej dziewczyny". A to już może prowadzić do dramatów.

Elżbieta Kłosińska, psycholog z Kędzierzyna-Koźla, organizuje Uniwersytet Seksu dla Nastolatków. Na płatnych zajęciach młodzi ludzie mają zdobywać wiedzę o dorastaniu i poznawać zagrożenia związane z instrumentalnym traktowaniem seksu.

- Na zwykłym zdjęciu w portalu społecznościowym ktoś zawiesi wzrok góra na sekundę. Jeżeli jednak na tym zdjęciu zaprezentujemy się bez ubrania, wówczas wzbudzi ono zainteresowanie na dłużej. I o to młodym ludziom chodzi - uważa Kłosińska.

Nie ma cię na portalu? To nie istniejesz
Popularność takich zdjęć Kłosińska tłumaczy faktem, że młodzi ludzie chcą się porównywać do innych. - Patrzą na parametry, sprawdzają, czy np. rozmiar piersi nie odstaje od jakieś normy - tłumaczy psycholog. - Ci, którzy takie zdjęcia udostępniają, są przekonani, że w dzisiejszym świecie trzeba być po prostu medialnym. Jeśli nie żyjesz w portalach społecznościowych, to faktycznie nie istniejesz.
Seksting ostatnio to jeden z najbardziej gorących tematów na młodzieżowych forach internetowych. Na jednym z nich znaleźliśmy takie komentarze:

Klaudia18: "Jak myślicie, czy te dziewczyny są świadome tego, co robią? Czy zdają sobie sprawę z konsekwencji? Nie wydaje mi się, żeby wybiegały myślą zbyt daleko i były skłonne do refleksji. Konsekwencje, wstyd - chyba nie ma mają takich pojęć w swoim słowniku. (...) Mają ładne ciała i chcą się pochwalić, tyle. A rodzice mogą nawet nie wiedzieć, jak córeczka się prezentuje w sieci.
Cuthli: "Kiedy patrzę na zdjęcia na Naszej-Klasie widzę, że generalnie ludzie się dowartościowują, wrzucając swoje zdjęcia - i w tym przypadku są to często zdjęcia półnagie. Romantyczna sceneria toalety albo na pierwszym planie cycki, a na drugim burdel w pokoju. Cel jest jeden - żeby otrzymać komentarze od znajomych z gratulacjami, zachwytami, pochwałami. Swoją drogą chyba każdy z nas jest w pewnym stopniu próżny i łasy na komplementy. Poza tym często środowisko takiej osoby akceptuje podobne zachowania - przykładowo mama idzie na zakupy z córką ubraną w mini i "niewidzialną" bluzkę.
A wstyd? Jak mają się tego wstydzić, skoro takie rzeczy pokazuje się w każdym filmie i każdej reklamie?
Tęcza: "Wydaje mi się, że takie osoby nie są świadome tego, co robią. Teraz się dobrze bawią, robią sobie coraz śmielsze zdjęcia, zachwycając się przy tym: "och, jaka jestem sexy, jakie mam cudowne ciało, a jaki biust". A za parę lat nie będą mogły sobie spojrzeć w oczy. Chociaż to też zależy, niektóre może będą dumne z tego, że zamieściły gdzieś swoje zdjęcie, do którego było mnóstwo komentarzy typu: "ale z ciebie laska, przeleciałbym cię. (...) Kiedyś przeczytałam artykuł na ten temat i ktoś się tam wypowiedział, że te dziewczyny muszą zamieszczać swoje nagie zdjęcia w internecie, żeby ktokolwiek zwrócił na nie uwagę, bo w realu nie mają kompletnie nic do zaoferowania."

Do wynajęcia na studniówkę
Oprócz zdobywania popularności i kodów doładowujących do telefonów, młodzi ludzie wrzucają do sieci swoje odważne zdjęcia także z innych powodów. Piotrek z Opola zamieścił w internecie ogłoszenie, że można go wynająć na studniówkę. Okrasił je zdjęciem zrobionym na plaży.

"Jestem przystojny, nie palę. Umiem tańczyć i wiem, jak zabawić dziewczynę. Jeśli chcesz iść ze mną, napisz. Kosztuje to 100 złotych, ale wg mnie warto" - zareklamował się.

- Dostałem dwie oferty. Z jednej zrezygnowałem, ale tylko dlatego, że termin studniówek pokrywał się z inną imprezą. Poszedłem z dziewczyną i była bardzo zadowolona. Mówiła mi, że woli znaleźć chłopaka w internecie i nawet zapłacić mu stówkę, niż umówić się z kolegą, który nie dość, że się spije na balu, to jeszcze nie umie tańczyć - opowiada chłopak.

Amanci do wynajęcia to przebój tegorocznych studniówek. Młodzi ludzie nie widzą w tym nic złego, nauczyciele i pedagodzy tłumaczą jednak, że może być to niebezpieczne, nie tylko dlatego, że zakupiony "towar" nie podlega reklamacji.

- Przede wszystkim studniówka jest jednym z najważniejszych wydarzeń w naszym życiu i warto byśmy wybrali się na nią z osobą, którą znamy, z którą coś nas łączy. Wtedy zapamiętamy ten bal na całe życie. Kupowanie partnera w internecie wydaje mi się niemoralne. Można też trafić na oszusta, który nie dość, że wcale nie będzie umiał tańczyć, to jeszcze nas okradnie - przestrzega Piotr Krebs, wicedyrektor Zespołu Szkół nr 1 w Kędzierzynie-Koźlu.

Policjanci mówią też o innych konsekwencjach robienia odważnych zdjęć. - Dziewczyna, która np. wysyła swoje rozebrane zdjęcia chłopakowi może być przekonana o jego uczciwości. Ale co w przypadku, gdy zgubi on telefon, na którym ma takie treści, albo ktoś włamie się do jego skrzynki pocztowej i upubliczni je? Wtedy dziewczyna naraża się na śmieszność, potem na wykluczenie społeczne, które w konsekwencji mogą prowadzić nawet do prób samobójczych - mówi podinspektor Jarosław Dryszcz z Komendy Wojewódzkiej Policji w Opolu.

Przed robieniem sobie pikantnych zdjęć przestrzegają też właściciele sklepów z telefonami GSM.
- Większość takich fotek robionych jest komórką. Wydaje nam się, że potem wystarczy je skasować i nikt nie będzie miał do nich dostępu. Nic bardziej mylnego - przestrzega Tomek, właściciel jednego z takich punktów na Opolszczyźnie. Przyznaje, że natknął się już na rozbierane zdjęcia, a nawet filmiki z udziałem osób, które przyniosły mu telefon do naprawy.

- Zdarza się, że tacy ludzie chcą np. odzyskać dane z telefonu. Ale okazuje się, że w pamięci, oprócz zdjęć z rodzinnej imprezy pojawiły się stare fotki z łóżkowych harców. Trzeba o tym pamiętać także wtedy, gdy oddajemy telefon do komisu.

Zaplanuj wolny czas - koncerty, kluby, kino, wystawy, sport

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska