Neurochirurdzy z WCM w Opolu zerwali kontrakty

Archiwum
Zespół dr. Łątki wykonuje rocznie około 1500 operacji. Gdyby lekarze odeszli, oddział w WCM nie miałby racji bytu.
Zespół dr. Łątki wykonuje rocznie około 1500 operacji. Gdyby lekarze odeszli, oddział w WCM nie miałby racji bytu. Archiwum
Neurochirurgii w WCM od maja groziło zamknięcie. Mediacji między lekarzami a dyrekcją podjął się wicemarszałek Roman Kolek.

Opolscy neurochirurdzy wypowiedzieli kontrakty, które mieli podpisane z WCM od 5 lat, bo dyrekcja szpitala wprowadziła do nich dwie poprawki, na które się nie godzą. Jedna z nich pozbawia wynagrodzenia lekarza, który nie jest głównym wykonawcą zabiegu, tylko asystuje przy nim ordynatorowi lub rezydentowi. Druga to zakaz konkurencji, czyli podejmowania dodatkowej pracy.

- Są to zmiany bardzo niekorzystne, utrudniające nam życie, zostały wprowadzone "tylnymi drzwiami", nawet bez mojej wiedzy - podkreśla dr Dariusz Łątka, ordynator Oddziału Neurochirurgii WCM w Opolu. - Ich wprowadzenie eliminuje np. rezydentów, którzy nie mogą operować bez asysty i za nic nie odpowiadają, przestaniemy więc ich szkolić. Z kolei jeśli ja operuję, to inny lekarz też się wtedy czegoś uczy. Na tym to polega. W mojej ocenie poprzednie kontrakty były satysfakcjonujące i przyniosły obu stronom ogromne korzyści.

Czytaj też**Opolscy lekarze zarabiają najlepiej w kraju**

Doktor Łątka podkreśla, że w ciągu minionych 5 lat nastąpił spektakularny rozwój oddziału, podwojono na nim liczbę wykonywanych operacji - z 750 do 1500 rocznie. Przede wszystkim pacjenci nie muszą już jeździć na zabiegi do ościennych województw.

Konflikt narastał już od lutego, a zaognił się w marcu, gdy okazało się, że neurochirurdzy, którzy wzięli udział w wielu operacjach w roli asysty, nie dostali za to ani grosza.

Tymczasem w przypadku zabiegu neurochirurgicznego asysta to nie jest tylko bierne przyglądanie się. Na przykład jeden z neurochirurgów w ciągu miesiąca towarzyszył rezydentowi przy ośmiu zabiegach, ucząc go obsługiwania nowoczesnego sprzętu. Ale pensja tego nie uwzględniła.

W efekcie wypowiedzianych kontraktów 1 maja miało odejść z pracy 6 neurochirurgów. Bez nich oddział nie miałby racji bytu.

- To nieprawda, że doszło między nami do konfliktu - twierdzi dr Marek Piskozub, dyrektor WCM. - To nie jest moment, gdy mogę coś komentować. Dla dobra sprawy.

Jak nto dowiaduje się nieoficjalnie, po zerwaniu kontraktów przez neurochirurgów dyrekcja WCM ich wypowiedzeń nie uznała i zagroziła powiadomieniem prokuratury o rzekomych zagrożeniach dla życia i zdrowia pacjentów, jeśli lekarze opuszczą stanowiska pracy.

W takiej sytuacji lekarze poprosili o podjęcie mediacji przez wicemarszałka. Zgodzili się też na zawarcie umów krótkoterminowych, aż do czasu rozwiązania sporu.

- Problem jest trudny, to próba wyważenia interesów obu stron: WCM i neurochirurgów, którzy twierdzą, że chcą dla dobra pacjentów i tego szpitala pracować - mówi Roman Kolek, wicemarszałek województwa. - Mam nadzieję, że prowadzone rozmowy doprowadzą do pomyślnego finału. Poruszę tę sprawę również na wtorkowym posiedzeniu zarządu województwa. Oddział neurochirurgii WCM jest na Opolszczyźnie bezwzględnie potrzebny, a neurochirurdzy powinni na nim nadal pracować. Na Opolszczyźnie więcej takich specjalistów nie ma.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska