Nicola Vettori - z Polską związany jest już od 20 lat, ale czasami nadal myśli po włosku [WYWIAD]

Wiktor Gumiński
Wiktor Gumiński
Nicola Vettori pracuje w Uni Opole od sezonu 2018/19.
Nicola Vettori pracuje w Uni Opole od sezonu 2018/19. Wiktor Gumiński
Trener Uni Opole Nicola Vettori przybył do Polski w 2002 roku. Powodem takiego ruchu wcale nie była pasja do siatkówki, tylko ... miłość jego życia. Włoski szkoleniowiec nie zapomina o korzeniach, ale po tylu latach pobytu w naszym kraju to również z nim wiąże swoją przyszłość.

Jest godzina 17, zaproponował mi pan kawę. Gdybym poprosił o cappuccino, byłaby to dla pana obraza?
O tej porze? Oczywiście, po godzinie 12 nie ma o tym mowy (śmiech).

Czyli jednak cały czas bardziej myśli pan po włosku niż po polsku?
Moja dusza jest podzielona. W tym miesiącu mija dokładnie 20 lat, odkąd przyjechałem do Polski. Moja żona jest Polką, dzieci również mają bardziej polską niż włoską mentalność. Żona wciąż powtarza mi, że myślę po włosku, ale moi znajomi rodacy uważają dokładnie odwrotnie. Na pewno jednak myślę jak klasyczny Włoch w takich kwestiach jak jedzenie czy wakacje.

Więc pyra z gzikiem nie ma w waszym domu siły przebicia?
Mimo że obecnie mieszkam w Opolu, to jednak naszym głównym domem w Polsce jest Poznań, gdzie cały czas przebywają moja żona i synowie. Dlatego też oczywiście wiem, czym jest gzik. Zdarza się nam go jeść, ale niezbyt często i jeśli już, to raczej na śniadanie. Nie ma co ukrywać: dominuje u nas kuchnia włoska, aczkolwiek polskie jedzenie też nam smakuje. Najbardziej lubimy dania z grilla.

A częściej używa pan języka polskiego czy włoskiego?
Częściej, ale na pewno nie lepiej, mówię po polsku (śmiech). Nie mam za bardzo z kim rozmawiać po włosku. W Uni Opole tym językiem posługuje się tylko Regiane Bidias, ale z nią też porozumiewam się inaczej.

Cofnijmy się nieco w czasie. Czemu nie zrobił pan kariery jako zawodnik?
Mieszkając w Parmie, bodajże do 18. roku życia grałem w drużynach ze wszystkich kategorii młodzieżowych. Występowałem właściwie na każdej pozycji, poza libero, ponieważ wtedy jeszcze jej nie było. Byłem nawet środkowym, bo choć wzrostem nigdy nie grzeszyłem, to za młodu nie byłem jeszcze dużo niższy od pozostałych. Najdłużej występowałem na rozegraniu, ale widziałem, że i w tej roli wielkiej kariery zawodniczej nie zrobię.

Decyzję o zaprzestaniu gry w siatkówkę podjął pan typowo samemu? Czy też ktoś panu taki ruch dobitnie zasugerował?
We Włoszech plusem jest to, że każdy, kto chce grać w siatkówkę znajdzie dla siebie miejsce. Mamy bowiem bardzo dużo – bodajże osiem – poziomów rozgrywkowych. Kiedy miałem 18 lat, zaproponowano mi jednak prowadzenia dwa, trzy razy w tygodniu treningów w małym amatorskim klubie dziewcząt. To mi się spodobało, a że czas zaczął mnie ograniczać, nie mogłem dłużej łączyć grania z trenowaniem. Postawiłem więc na to drugie, bo w roli trenera odkryłem zupełnie inny świat. Chciałem czynić ciągłe postępy, dlatego byłem stałym bywalcem w hali sportowej. Podglądałem choćby warsztat trenerski Gian Paolo Montaliego, który wcześniej przez rok prowadził mnie jako zawodnika. Jego zajęcia zawsze mi się podobały i wiele wniosły do mojego rozwoju trenerskiego.

Pański przyjazd do Polski 20 lat temu wiązał się z miłością, ale wcale niekoniecznie z tą do siatkówki.
Nawet bym powiedział, że absolutnie nie z miłością do siatkówki, bo przyjeżdżając do Polski początkowo nie miałem tu kogo trenować. Przybyłem do Poznania za moją obecną żoną, choć już nieco wcześniej znałem to miasto. Poznaliśmy się jednak w Luksemburgu, gdzie pracowałem, obok Niemiec i Szwajcarii, w dziale marketingu firmy Ferrero. Przed przyjazdem do Poznania jednak z niej zrezygnowałem, ponieważ nie odpowiadała mi kolejna propozycja zmiany miejsca i zakresu obowiązków. Miałem wtedy chwilę wolnego, więc ruszyłem do Polski i tak już w niej zostałem.

To prawda, że 20 lat temu wcale nie było w Poznaniu dużo chętnych do uprawiania siatkówki?
Może i nie, ale było tam parę klubów działających dość prężnie. Nawiązałem współpracę z Energetykiem, w którym nie było wtedy sekcji młodzieżowej. Otrzymałem więc kolejno możliwość korzystania z hali sportowej, zrobienia naboru i prowadzenia grupy młodziczek. Zacząłem od podstaw tworzenie projektu, który cały czas się rozwija. Dziś sekcje młodzieżowe Energetyka są jednymi z najlepszych Polsce. Co warte zauważenia, podczas jednego z pierwszych prowadzonych przeze mnie naborów do klubu trafiła obecna reprezentantka Polski Agnieszka Kąkolewska. Już wtedy zdecydowanie wyróżniała się wzrostem [obecnie mierzy 197 cm – red].

Jeżeli chodzi o pracę w sporcie, często zmieniał pan miejsce zatrudnienia. W Uni Opole pracuje pan już najdłużej, dokładnie czwarty rok. Wynika to z zebranego w poprzednich latach doświadczenia?
Po części na pewno tak. Wcześniej nigdzie nie pracowałem zbyt długo z różnych powodów. W Budowlanych Toruń długo wszystko wyglądało dobrze, ale na drugi sezon wraz z prezesem źle wybraliśmy skład, wszystko się posypało i zakończyliśmy współpracę po półtorej roku. W PTPS-ie Piła miałem bardzo dobry sezon, lecz potem klub postawił na młodszego, tańszego szkoleniowca, który był moim asystentem. Z Energetyka odszedłem z kolei na własną prośbę, ze względu na propozycję właśnie od zespołu z Piły. Nie jest tak, że lubię często zmieniać kluby. Pracując dłużej w jednym miejscu, można danej drużynie dać więcej od siebie. By jednak to nastąpiło, musi być nieprzerwanie wyczuwalna chęć obopólnej współpracy.

Od Uni otrzymał pan największe zaufanie w karierze trenerskiej?
Dostałem je bardzo duże. Ale przede wszystkim doceniam ciągłą chęć rozwoju klubu, bo z tym nie zawsze miałem do czynienia u poprzednich pracodawców. Od początku mojej pracy w Opolu postawiliśmy sobie konkretne cele, na których realizację mamy określoną ilość czasu. Każdy w Uni dokładnie wie co i jak, aczkolwiek to też normalne, że apetyt rośnie w miarę jedzenia. Trzeba zdać sobie sprawę, że najtrudniejszy będzie dla nas kolejny sezon. Statystycznie potwierdza się, że drugi rok na najwyższym szczeblu rozgrywkowym jest najbardziej wymagający. Teraz przekonał się o tym Joker Świecie, wcześniej Budowlani Toruń, a w międzyczasie ledwo przed spadkiem uratowała się Radomka Radom. Jesteśmy gotowi na trudne momenty i mam nadzieję, że je wytrzymamy.

Od momentu przybycia do Polski, tylko okazjonalnie pracował pan we Włoszech. W pańskim CV widnieje jednak wielkie Trentino Volley.
Ta oferta była dla mnie dużą niespodzianką. W listopadzie 2007 roku, po zaledwie paru miesiącach, zakończono ze mną współpracę w GTPS-ie Gorzów Wielkopolski. Pewnego dnia otrzymałem telefon z Trentino, że zwolniło się u nich miejsce w roli statystyka. Zgodziłem się bez wahania i spędziłem tam kolejne pół roku, zakończone zdobyciem pierwszego w historii klubu mistrzostwa Włoch. To był początek budowy potęgi, jaką stał się w kolejnych latach. Z Polaków występowali w nim wtedy Michał Winiarski i Jakub Bednaruk. Obok nich w drużynie były też takie gwiazdy jak Nikola Grbic czy Matej Kazijski.

Który z Vettorich jest pańskim zdaniem bardziej znany w Polsce: Nicola czy Luca?
Myślę, że zdecydowanie Luca, będący synem kuzyna mojego taty. To atakujący na poziomie międzynarodowym, wielokrotny reprezentant Włoch. Dalej jest gwiazdą siatkówki i uważam, iż będzie nią jeszcze przynajmniej przez kilka lat. W naszej rodzinie nie ma jednak żadnej rywalizacji czy spięć o siatkarską palmę pierwszeństwa. Nie mam też za często kontaktu z Lucą, każdy z nas żyje raczej swoim życiem.

Już na zawsze będzie pan mieszkać w Polsce?
Raczej tak, a nawet mogę powiedzieć, że konkretnie w Poznaniu. Osobiście jestem obieżyświatem i chętnie bym co parę lat zmieniał otoczenie, by poznawać inne kultury, języki, nowych ludzi. Mając jednak rodzinę nie jest o to łatwo. Trzeba postawić na stabilizację, dlatego moja przyszłość zapewne również będzie związana z Polską.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

"Szpila" i "Tiger" znowu spełniają marzenia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska