Nie 3, a 1 godzina języka niemieckiego w szkole. Nowe prawo ma zostać zaskarżone, bo mniejszość niemiecka czuje się dyskryminowana

Mateusz Majnusz
Mateusz Majnusz
Mniejszość Niemiecka krytykuje rozporządzenie ministra edukacji, które znacznie zmniejsza wymiar nauczania języka niemieckiego jako języka mniejszości
Mniejszość Niemiecka krytykuje rozporządzenie ministra edukacji, które znacznie zmniejsza wymiar nauczania języka niemieckiego jako języka mniejszości VDG
Sprawa ograniczenia finansowania nauki niemieckiego dla mniejszości przybiera już międzynarodowy charakter. O zmniejszeniu z trzech do jednej godziny lekcyjnej w tygodniu krytycznie wypowiedzieli się niemieccy parlamentarzyści, lewica zapowiedziała złożenie skargi w Radzie Europy, a do Opola przyjechał federalny pełnomocnik ds. wysiedleńców i mniejszości narodowych. W polubowne rozwiązanie sporu nie wierzy już sama mniejszość niemiecka, która swoich racji będzie starała się dowieźć przed sądem.

Głosami posłów PiS i Konfederacji sejm zmniejszył finansowanie nauki języka niemieckiego dla mniejszości niemieckiej o blisko 40 milionów złotych. Rządowa poprawka ominęła w ten sposób pozostałe mniejszości, w tym kaszubską, która podobnie jak mniejszość niemiecka - uczy się w szkołach języka mniejszości narodowej.

O konieczności przywrócenia symetrii w relacjach polsko-niemieckich mówi poseł Solidarnej Polski Janusz Kowalski, z którego inicjatywy rząd zajął się sprawą finansowania nauki niemieckiego dla mniejszości niemieckiej.

- Dla porównania w Niemczech liczba godzin języka polskiego w ramach edukacji szkolnej wynosi zero. Nie ma ani jednej szkoły w Niemczech, w której uczony jest w systemie szkolnym i finansowany przez Niemcy język polski ojczysty. Ani jednej! To jest sprzeczne z polsko-niemieckim traktatem z 1991 r. Niemcy zamiast szanować traktatowe prawa do nauki polskiego dla polskiej mniejszości uczą dzieci naszego języka, ale tylko w systemie pozaszkolnym, na pozalekcyjnych zajęciach dodatkowych przeznaczonych dla dzieci migrantów z Arabii Saudyjskiej, Iraku czy Turcji. W taki sposób upokarzają polską mniejszość – tłumaczy Kowalski.

Dyskryminacja mniejszości zawsze jest źle oceniana

Rafał Bartek, przewodniczący sejmiku oraz szef Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego Niemców na Śląsku Opolskim nie ma jednak wątpliwości, że decyzja rządu jest przykładem jawnej dyskryminacji ze względu na pochodzenie.

- Stała się rzecz skandaliczna, że polski rząd, głosami polskich parlamentarzystów zdecydował o zmniejszeniu finansowania nauki wyłącznie dla jednej mniejszości narodowej. Z czymś takim nie mieliśmy jeszcze nigdy do czynienia, dlatego nie może dziwić zdecydowana reakcja opolskich włodarzy gmin oraz niektórych polityków z zagranicy, bo jakakolwiek dyskryminacja mniejszości zawsze budzi emocje i jest źle oceniana – wyjaśnia Bartek.

Jednocześnie wskazuje, że o sprawie został już poinformowany nowy kanclerz Niemiec Olaf Scholz, a poniedziałkowe spotkanie z federalnym pełnomocnikiem ds. mniejszości ma pomóc zastanowić się nad wspólnymi działaniami. Rafał Bartek nie wyklucza także wejścia na drogę sądową, ponieważ jak tłumaczy, „wszelkie dotychczasowe próby polubownego rozwiązania sporu spełzły na niczym”.

Politolog: to jawna i bezpośrednia dyskryminacja

O tym, że rozporządzenie Ministerstwa Edukacji i Nauki bezpośrednio dyskryminuje jedną mniejszość w Polsce, nie ma wątpliwości także dr Błażej Choroś, politolog z Uniwersytetu Opolskiego.

- Mam nadzieję, że rozporządzenie szybko stanie się przedmiotem rozstrzygnięć w sądach powszechnych. Wydaje się, że dosyć wyraźnie wychodzi poza delegację ustawową, która nie wprowadza rozróżniania pomiędzy mniejszościami narodowymi, co mogłoby być pretekstem do wprowadzenia takiego różnicowania. Mniejszości narodowych nie różnicuje również Ustawa o mniejszościach narodowych i etnicznych oraz o języku regionalnym. Do tego dochodzi kwestia łamania Konwencji ramowej Rady Europy o ochronie mniejszości narodowych oraz Europejskiej Konwencji Praw Człowieka – wyjaśnia dr Choroś.

Zauważa także, że najszybszym środkiem do rozstrzygnięcia sporu byłoby złożenie skargi konstytucyjnej do Trybunału Konstytucyjnego.

- Niestety jesteśmy już w tym miejscu, w którym Trybunał Konstytucyjny przestał efektywnie pełnić funkcję sądu prawa. Nie bez powodu rozmontowanie TK było priorytetem wcielanym w życie od wyborów z 2015 r. Oprócz sądów powszechnych pozostaje zatem skarga indywidualna do Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu. Można by sobie wyobrazić również skargę państwową do ETPCZ, choć podejrzewam, że dla tych, którzy doprowadzili do tej sytuacji, wizja Niemiec pozywających Polskę przed sąd międzynarodowy za naruszanie praw mniejszości niemieckiej w Polsce byłaby wymarzonym prezentem, pozwalającym na wzmocnienie własnej platformy politycznej – ocenia politolog z Uniwersytetu Opolskiego.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Nie tylko o niedźwiedziach, które mieszkały w minizoo w Lesznie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Nie 3, a 1 godzina języka niemieckiego w szkole. Nowe prawo ma zostać zaskarżone, bo mniejszość niemiecka czuje się dyskryminowana - Nowa Trybuna Opolska

Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska