Nie było żadnego 'Pomożemy!'. Mity na temat Edwarda Gierka

Wikipedia
Wikipedia
O Gierku i jego otoczeniu wygadywano różne idiotyzmy - mówi prof. Antoni Dudek, historyk Polski Ludowej, pracownik Uniwersytetu Jagiellońskiego i Instytutu Pamięci Narodowej.

Sylwetka

Sylwetka

Prof. Antoni Dudek, ur. 1966, politolog i historyk,absolwent Instytutu Nauk Politycznych i Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu Jagiellońskiego. Zajmuje się najnowszą historią polityczną Polski i jej współczesnym systemem społeczno-politycznym. Jest autorem kilkunastu książek oraz kilkusetartykułów poświęconych tej tematyce. Ważniejsze pozycje książkowe jego autorstwa to "Bolesław Piasecki. Próbabiografii politycznej", "Państwo i Kościół w Polsce 1945-1970", "Walki uliczne w PRL1956-1989","Polska 1989-2009. Ilustrowany komentarz historyczny". W latach 2006 - 2010 był doradcąprezesa Instytutu Pamięci Narodowej śp. prof. Janusza Kurtyki.

- Na słynnym spotkaniu ze stoczniowcami w Gdańsku w styczniu 1971 roku Edward Gierek zapytał "No to jak towarzysze, pomożecie?". Obejrzałem na portalu Youtube.com film z tym fragmentem i słynny okrzyk "Pomożemy!" jest tam niewyraźny, niemrawy i wręcz sztuczny. Czy PRL-owscy propagandyści czasem nie podrasowali tego nagrania?
- Nie wiem, jaką wersję pan widział, bo na oryginalnym nagraniu w ogóle nie ma żadnego "Pomożemy!" i nigdy go nie było. Gierek rzeczywiście zapytał "No to jak, towarzysze, pomożecie?" i w tym momencie odezwały się raczej niemrawe brawa, ale żadnego okrzyku nie było. Stworzyła go dopiero propaganda gierkowska, jako jedną z legend lat 70, może nawet najbardziej nośną, natomiast prawda jest inna. Na sali było wtedy kilkaset osób, relacje wielu z nich są znane i nie pozostawiają wątpliwości: nie było żadnego "Pomożemy!", ani gromkiego, ani cichego. Ten okrzyk to tylko mit.

- Propaganda lat 70. nader chętnie odwoływała się do tego mitu.
- Propagandyści przez całą dekadę starali się wykazać, że takie zdarzenie miało miejsce i przy różnych okazjach mobilizowali społeczeństwo na zasadzie: przecież obiecaliśmy towarzyszowi Gierkowi że pomożemy, więc nie możemy go rozczarować… Ale okrzyk "Pomożemy!" nie miał miejsca i to jest fakt w historiografii dość powszechnie znany.

- Już niespełna rok po objęciu władzy przez Gierka, przed Bożym Narodzeniem 1971 roku w Polsce pojawiły się nie widziane tu od 1939 roku banany. Do dziś dekada Gierka nazywana bywa bananową, chyba głownie dzięki swemu początkowi.
- Trzeba powiedzieć jasno, że poziom życia w pierwszej połowie lat 70. rzeczywiście się podniósł i to nie jest żadna fikcja. Z jednej strony pomogły w tym kredyty z Zachodu, z drugiej zmieniona polityka płacowa, która doprowadziła do ogromnego zadłużenia wewnętrznego, ale nie zmienia to faktu, że płace realne wzrosły. Szacuje się, że w pierwszym gierkowskim pięcioleciu był to wzrost 50-procentowy, podczas gdy w ostatnim pięcioleciu rządów Gomułki wzrost płac realnych wyniósł zaledwie 2 do 3 procent. Prawdziwy mit epoki Gierka zrodził się jednak nie w chwili, gdy miał miejsce ten wyraźny skok płac i poziomu życia, tylko w latach 80.

- Ludzie wspominali jak inne było życie jeszcze kilka klat temu i tworzyli mit Gierka - dobrego gospodarza?
- Beznadziejne czasy Jaruzelskiego, w których prawie wszystko było na kartki, sklepy świeciły pustkami, a do tego telewizja była nędzna, bo nie pokazywano w niej amerykańskich filmów porównywano z epoką Gierka, gdy filmy produkcji USA emitowano w ogromnej ilości, półki sklepowe były w miarę pełne, a na dodatek można było kupić zachodnie towary, nie tylko coca-colę. Ten kontrast zrodził mit Gioerka, jako dobrego gospodarza, utrwalony później już w III RP na początku lat 90., gdy półki sklepowe były wprawdzie pełne jak nigdy po wojnie, ale pojawiło się bezrobocie i inne problemy społeczne, których nie było w epoce Gierka. To utrwaliło jego mit, bo mało kto pamiętał o drugim pięcioleciu dekady lat 70.

- Gdy Edward Gierek odchodził ze szczytu władzy był jednak postacią znienawidzoną, a w dodatku oskarżaną o malwersacje oraz finansowanie z państwowych pieniędzy wizyt swojej zony u fryzjera w Paryżu. To prawda czy mit?
- Mnie też jako dziecku opowiadano o tym paryskim fryzjerze, ale to bzdura kompletna. Stanisława Gierek była prostą kobietą, miała wprawdzie jakąś sukienkę z Francji, ale na tym koniec. O Gierku i jego otoczeniu wygadywano różne idiotyzmy, w czym wydatnie pomogła propaganda lat 80., oskarżająca go o wszystko, co najgorsze: kryzys, rozkradzenie Polski etc.

- Podnoszenie poziomu życia w Polsce za zachodnie kredyty wiązało się z otwarciem na świat - w latach 70. m.in. gościli w Warszawie trzej kolejni prezydenci USA. Na ile to była inicjatywa Gierka i chęć budowania pozycji Polski w świecie, a na ile realizacja wytycznych z Moskwy, prowadzącej wówczas politykę odprężenia?
- Gierek doszedł do władzy z poparciem Moskwy i nigdy nie robił niczego przeciw niej. Cała jego polityka otwarcia na Zachód była akceptowana przez Moskwę, choć w pewnych granicach, bo towarzysze radzieccy z rosnącym niepokojem obserwowali narastające zadłużenie Polski i są ślady, że Breżniew oraz inni kremlowscy przywódcy mówili: trochę za daleko idziecie.
Poza tym Gierek znacznie bardziej niż Gomułka uzależnił Polskę od ZSRR, np. podporządkowując zdecydowaną większość wojska bezpośrednio Naczelnemu Dowództwu Układu Warszawskiego, czemu w czasie swych rządów stanowczo sprzeciwiał się Gomułka. Także budowa szerokotorowej linii kolejowej do Huty Katowice była skazaniem jej na dostawy rudy wyłącznie ze Związku Radzieckiego, podobne przykłady można mnożyć, jak np. eksport statków do ZSRR poniżej kosztów ich wytwarzania. Rozliczano to w absurdalnej walucie - rublu transferowym, gdzie jeden dolar wart był 60 kopiejek.

- Był nawet taki dowcip, że Polska produkuje dla Rosjan statki, a oni w zamian biorą od nas węgiel.
- Tak to ludzie komentowali. Prawda była bolesna, bo kupowaliśmy podzespoły na Zachodzie, a za gotowe statki wyeksportowane do ZSRR dostawaliśmy ruble transferowe. Mogliśmy za tę "walutę" kupić wyłącznie radziecką ropę naftową, gaz i rudę, bo inne towary ze Wschodu w Polsce nie cieszyły się zainteresowaniem. Postępujące uzależnienie od ZSRR w czasach Gierka jest faktem, o którym często zapominamy.

- Koniec "bananowej dekady" nastąpił nie w 1980, ale już w 1976 roku wraz z wydarzeniami w Radomiu. Zgodzi się pan?
- Oczywiście. Do tego momentu gospodarka się rozwijała, propaganda mówiła nawet że jesteśmy dziesiątą potęgą ekonomiczną świata. Osobiście właśnie ten fakt, a nie wymyślenie okrzyku "Pomożemy!" uważam za apogeum gierkowskiej propagandy sukcesu, gdyż w rzeczywistości byliśmy na 10 miejscu w świecie tylko pod kilkoma względami, a na prawdę plasowaliśmy się w trzeciej dziesiątce, czyli podobnie jak obecnie. W 1976 roku władza nie nastarczająca z produkcją dóbr konsumpcyjnych, szczególnie mięsa po stosunkowo niskich cenach, decyduje się na drastyczną podwyżkę. Wywołało to protesty w Radomiu i Ursusie i mimo słynnych ścieżek zdrowia, które pamiętamy, ludzie wyczuli wtedy, że władza jest słaba. Premier Jaroszewicz jeszcze tego samego dnia cofnął podwyżki, a Edward Gierek zabronił używania broni palnej, bo wiedział, że próba tłumienia protestów może i byłaby skuteczna, ale politycznie by go zabiła, bo przeciwnicy by go wyeliminowali. Gierek doskonale pamiętał, że sam doszedł do władzy w wyniku użycia broni przez Gomułkę podczas wydarzeń Grudnia '70.

- Dlaczego gen. Jaruzelski wprowadzając stan wojenny oprócz działaczy Solidarności internował tez Edwarda Gierka, Piotra Jaroszewicza i innych prominentnych przedstawicieli tej ekipy, która od wrześnie 1980 była już pozbawiona władzy, wpływów, a sam Gierek nawet członkowstwa w PZPR?
- Generał Jaruzelski jest mistrzem socjotechniki, czego wielu Polaków ciągle wierzących w jego dobre intencje wciąż nie przyjmuje do wiadomości. Tymczasem tu mamy klasyczny przykład tej socjotechniki. Chcąc zrównoważyć aresztowanie tysięcy działaczy Solidarności pokazał, że zamyka też kilkadziesiąt osób z ekipy Gierka, mówiąc: popatrzcie, my zwalczamy nie tylko kontrrewolucję z Solidarności, ale tych, którzy ten kryzys spowodowali też ukażemy. Gierka i jego współpracowników traktowano w internowaniu tak jak innych, wcale nie okrutniej, lecz mimo to część z nich bardzo źle to zniosła. Zdzisław Grudzień, były członek Biura Politycznego PZPR, zmarł w styczniu 1982 roku, niedługo po uwolnieniu.

- Jaruzelski oskarżał ekipę Gierka o różne malwersacje i ponoć chciał się z tymi ludźmi ostrzej rozprawić.
- W marcu 1982 zmieniono konstytucję, wprowadzono trybunał stanu i Jaruzelski całkiem poważnie przymierzał się do procesu może nie tyle Gierka, co Jaroszewicza jako premiera i części członków jego rządu, za doprowadzenie kraju do katastrofy gospodarczej. Ale chyłkiem się z tego wycofał, gdy okazało się, że potencjalni oskarżeni zamierzają się bronić, podejmując watek samego Jaruzelskiego jako ministra w rządzie Jaroszewicza.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska