Nie chcemy sąsiadów z socjalu!

Fot. Daniel Polak
- Są wśród nas ludzie, którzy nie potrafią współżyć z innymi. Ale nie można generalizować, że wszyscy lokatorzy socjali są źli - uważa Janusz Tyczka, jeden z mieszkańców kompleksu socjalnego na osiedlu Blachownia w Kędzierzynie-Koźlu.
- Są wśród nas ludzie, którzy nie potrafią współżyć z innymi. Ale nie można generalizować, że wszyscy lokatorzy socjali są źli - uważa Janusz Tyczka, jeden z mieszkańców kompleksu socjalnego na osiedlu Blachownia w Kędzierzynie-Koźlu. Fot. Daniel Polak
Gminy mają obowiązek budować mieszkania dla najuboższych. Ale coraz więcej ludzi nie chce mieć takich sąsiadów. Tłumaczą, że boją się patologii i są gotowi walczyć o spokój nawet w Trybunale Praw Człowieka w Strasburgu.

Ania z Kędzierzyna-Koźla ma 27 lat i dwójkę dzieci, czteroletnią Nikolę i sześcioletniego Patryka. Kiedyś wynajmowała z mężem niewielkie mieszkanie w śródmieściu. Stać ich było, żeby zapłacić 400 złotych czynszu i 500 zł odstępnego. Ale odkąd kilka miesięcy temu mąż odszedł od rodziny, Ania wraz z dwójką małych dzieci musiała iść mieszkać do mamy.

- Mama ma jeden pokój z kuchnią. Dusimy się w tej kawalarce. Babcia bardzo kocha swoje wnuki, jednak przebywanie w jednym pomieszczeniu tyle godzin potrafi być męczące dla nas wszystkich - przyznaje kobieta.

Poszła do urzędu gminy starać się o mieszkanie socjalne. Takie, które przysługuje ludziom o najniższych dochodach i których nie stać, by kupić lokal na wolnym rynku. Niestety, okazało się, że w podobnej sytuacji w Kędzierzynie-Koźlu jest ponad 200 osób, które oczekują na tanie mieszkanie od gminy. Od jednej z pracownic wydziału mieszkaniowego dowiedziała się, że może czekać na nie nawet kilka lat.

Były już pieniądze i grunt
W tym mieście brakuje kilkuset mieszkań socjalnych, a także tzw. pomieszczeń tymczasowych, gdzie gmina mogłaby kwaterować osoby, które znalazły się bez pieniędzy i dachu nad głową. Prezydent Wiesław Fąfara chciał wybudować 50 takich lokali i rozładować kolejkę oczekujących. W kasie miasta zarezerwowano pieniądze na ten cel, znaleziono także lokalizację - łąkę pod lasem na peryferyjnym
osiedlu Lenartowice. Ogłoszono nawet przetarg na tę inwestycję. I wtedy zaczęła się awantura.

- O tym, że lada chwila ma ruszyć budowa mieszkań socjalnych, dowiedzieliśmy się z prasy. Zaczęliśmy się bać, że trafią tutaj nieodpowiedzialni ludzie. Po wybudowaniu tutaj takich mieszkań obraz tego osiedla może się zmienić - przyznają Jolanta i Marta Hnaupek, które mieszkają przy ulicy Nowowiejskiej, tuż obok miejsca, gdzie miał powstać kompleks mieszkań dla naujuboższych.

- Wśród nowych lokatorów mieszkań socjalnych z pewnością znalazłyby się także osoby wchodzące w konflikty z prawem. Mogłoby dochodzić do nieprzyjemnych sytuacji, a nikt z nas tego nie chce - dodaje Telesfor Jankowski, kolejny z mieszkańców.

Jeden z lenartowiczan mówi wprost: kupowaliśmy tutaj domy za ciężkie pieniądze, żeby mieszkać w spokoju. Nie chcemy tu żadnej patologii.

Mieszkanie każdy powinien sobie kupić za własne pieniądze

Mieszkanie każdy powinien sobie kupić za własne pieniądze

Grzegorz Chudomięt,
przewodniczący rady
miasta Kędzierzyna-Koźla:

- Trzeba robić wszystko, by ludzie mogli kupować mieszkania bądź domy na wolnym rynku, a nie zwracać się o nie do miasta. Jeżeli już gmina ma fundować mieszkania dla najuboższych, to niech będą to tzw. lokale tymczasowe, do których ludzi będziemy kwaterowali na chwilę. Ich standard nie może być jednak wysoki, by nie były zachętą do tego, aby się o nie starać.Prezydent Kędzierzyna-Koźla Wiesław Fąfara przyznał wreszcie, że budowa lokali socjalnych na osiedlu Lenartowice nie była dobrym pomysłem. Najlepiej, żeby gmina w ogóle nie stawiała takich lokali. A jeśli już musi, to niech będą to mieszkania o jak najniższym standardzie.

Mieszkanie sposobem na wychowanie
Miejscy urzędnicy, przygotowując inwestycję, wiedzieli, że ludzie z marginesu, którzy tutaj trafią, mogą być uciążliwymi lokatorami. W dokumentacji przetargowej napisali nawet: "Ich (mieszkań-red.) minimalna wielkość oraz niski standard wyposażenia nie może powodować wrażenia u innych mieszkańców, że są one jakąś nagrodą za dotychczasowe działania mających tam zamieszkać ludzi. Z drugiej strony stworzenie tym "trudnym lokatorom" choćby niewielkiej, ale własnej przestrzeni, być może wywoła w nich poczucie odpowiedzialności i pozytywnie wpłynie na ich sposób zachowania."

Rdzenni mieszkańcy osiedla zwołali zebranie i zaprotestowali przeciwko budowie takich mieszkań. W walkę przeciwko socjalom zaangażował się nawet Jerzy Pałys, członek zarządu powiatu kędzierzyńsko-kozielskiego, który też mieszka w Lenartowicach.

- Ludzie spodziewali się raczej, że gmina zainwestuje w poprawę jakości dróg, czy chodników na osiedlu. Zamiast tego dowiedzieli się, że magistrat chce tu zakwaterować najbiedniejszych ludzi - mówi Pałys. Mieszkańcy zagrozili, że jeśli budowa ruszy, będą interweniowali nawet w Trybunale Praw Człowieka w Strasburgu. Tłumaczyli, że po zakwaterowaniu ponad setki nowych lokatorów wartość ich domów spadnie na łeb i szyję.

Lepiej nie zadzierać z wyborcami
Inwestycja została ostatecznie wstrzymana. Oficjalnie dlatego, że radni miejscy nie potrafili dojść do porozumienia z prezydentem na temat tego, jaki standard ostatecznie mają mieć mieszkania dla najuboższych. Nieoficjalnie wiadomo, że radni tuż przezd wyborami samorządowymi nie chcieli iść na wojnę z kilkusetosobową grupą mieszkańców Lenartowic, którzy protestowali przeciwko budowie tych lokali.

- Nikt nie chciał im się narażać. Dlatego sprawa została odłożona na przyszły rok - komentuje anonimowo jeden z radnych. - Problem jednak pozostał i ktokolwiek będzie rządził po wyborach, jakoś będzie musiał go rozwiązać.

Do podobnej sytuacji doszło niedawno w Brzeźcach (gmina Bierawa). Jeden z lokatorów socjalnej kamienicy zaprószył ogień na poddaszu budynku, które natychmiast stanęło w płomieniach. Lokatorów, w sumie 15 rodzin, udało się ewakuować, ale kamienica została częściowo zniszczona. Spaliło się poddasze i dach, podczas akcji gaśniczej zalane zostały też niżej położone kondygnacje. Po pożarze pogorzelców zakwaterowano w byłym ośrodku zdrowia w Bierawie. Remont zniszczonego budynku już ruszył, ale najbiedniejsze rodziny tam nie wrócą.

- Urządzimy tu mieszkania komunalne, a nie socjalne - zapowiada wójt Bierawy Ryszard Gołębowski.
Komunalne, czyli o większym standardzie, do których prawo mają lepiej sytuowani obywatele. Domagali się tego zwykli mieszkańcy Brzeziec. W tej wsi dominuje zabudowa jednorodzinna, działki kupują tu ludzie z pobliskiego Kędzierzyna, którzy wybrali spokój zamiast wielkomiejskiego zgiełku. Starzy i nowi mieszkańcy nie chcieli mieć więcej za sąsiadów ludzi z tzw. marginesu.

Nie będziemy robić getta
- To był już kolejny pożar wywołany przez nich w tym budynku. Mamy nadzieję, że ostatni. Dobrze, że wójt nas posłuchał i nie będzie tu więcej kwaterował takich ludzi - mówi jeden z mieszkańców wsi.
Wójt Gołębowski tłumaczy, że jakieś mieszkania dla najbiedniejszych znajdzie na terenie gminy, ale na pewno nie będą oni mieszkać w takich skupiskach.

- Chodzi o to, żeby nie tworzyć socjalnego getta - mówi wójt.

Z podobnym problemem zmagają się mieszkańcy Szymiszowa (gmina Strzelce Opolskie). W kamienicy przy ulicy Fabrycznej gmina przejęła niedawno część lokali od spółdzielni mieszkaniowej. I postanowiła właśnie tu kwaterować najbiedniejszych mieszkańców.

- Od tego czasu nasze życie zamieniło się w piekło - przyznaje pani Anna, jedna z lokatorek. - Zaczęły się kradzieże, jednemu z sąsiadów splądrowano nawet mieszkanie.

Ludzie interweniowali w urzędzie gminy w Strzelcach Opolskich i spółdzielni mieszkaniowej.

- Usłyszeliśmy, że więcej nie będą tu kwaterowni tacy ludzie. Nie wiemy, czy te zapewnienia zostaną spełnione. Pozostaje nam tylko wierzyć, że nie będzie już gorzej - opowiada pani Anna.

Mnie po prostu nie stać
Sami lokatorzy mieszkań socjalnych przyznają, że jest im przykro, że są traktowani jak ludzie drugiej kategorii.

- Owszem, wśród nas są też ludzie, którzy nie potrafią się dostosować do współżycia z innymi lokatorami. Ale takie czarne owce można znaleźć wszędzie - mówi Janusz Tyczka, lokator jednego z bloków socjalnych przy ulicy Broniewskiego na os. Blachownia w Kędzierzynie-Koźlu. - Smutno mi czasem, gdy ludzie krzywo na mnie patrzą tylko z tego powodu, że mieszkam w socjalu. A ja jestem zwykłym człowiekiem, tyle że nie stać mnie na własne mieszkanie.

Miasto pięć lat temu postawiło tam trzy budynki z lokalami dla ubogich ludzi. W sumie przeprowadzono tu 120 rodzin. Dewastacje klatek schodowych i mieszkań zaczęły się praktycznie od momentu, kiedy lokatorzy przejęli klucze.

- Niektórzy wymontowywali nawet piecyki z kuchni i sprzedawali je, by mieć na alkohol. Część mieszkań zamieniono w ruinę - opowiada jedna z kobiet, która mieszka tam praktycznie od początku. - Ludzie postępowali w myśl zasady "dostałem coś za darmo, to nie muszę o to dbać".

Kolejny z lokatorów Mirosław Wierzbicki wzrusza jednak ręką na wybitą od kilku miesięcy szybę w klatce schodowej swojego bloku. - Takie rzeczy są nieuniknione - uważa.

Na pytanie, czy gmina powinna budować kolejne mieszkania dla najuboższych, odpowiada: - Oczywiście. Przecież to obowiązek władzy, by zapewnić ludziom dach nad głową.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska