Nie chcieli Szymborskiej

Beata Szczerbaniewicz, Krzysztof Stecki
W krapkowickim Zespole Szkół Zawodowych pisało wczoraj maturę 187 uczniów: 133 z czterech klas dziennych i 54 - z wieczorowych.

Pierwsi "dzienni" byli pod szkołą już o ósmej rano, zaś ich mamy już od szóstej w wielkim podnieceniu przygotowywały w szkolnej kuchni kanapki:
- Za naszych maturalnych czasów różnie się kombinowało z tymi kanapkami, ale teraz przepisy takie ostre, że broń Boże! Nasze dzieci muszą liczyć tylko na siebie - stwierdziła mama, Krystyna Torka z Grocholubia. - Żadnych ściąg!
To samo powtarzali nauczyciele z komisji egzaminacyjnej, która o 8.15 dokonała inspekcji sal i ubikacji. Członkowie komisji pozbierali do szatni wszystkie torby, piórniki, walkmany, telefony komórkowe oraz maskotki, które ich zdaniem przekroczyły swoją wielkością "dopuszczalne" (aczkolwiek nie określone w szkolnym regulaminie) gabaryty. Uprzedzili też, że każdemu przysługuje "tylko jedno sikanie", więc lepiej nie pić za dużo.
- Nie mamy prawa rewidować, ale jeśli u kogoś odezwie się komórka, będzie musiał opuścić salę - przestrzegała dyrektor Barbara Janina Kos. - Musimy być ostrożni ze względu na SMS-y.

Z naszych dyskretnych obserwacji wynikało, że nie wszyscy uczniowie wzięli sobie do serca te przestrogi. Bezkarni czuli się właściciele telefonów z wibratorami. Zaobserwowaliśmy również przygotowywanie ściąg w kieszeniach i innych intymnych miejscach garderoby maturzystów, którzy jak podkreślali, nie wiedzą, czy z nich skorzystają, ale czują się z nimi pewnie. Masowo stosowanymi "antystresorami" było poza tym popijanie "red bulla" ("by nas uskrzydlił" - stwierdził Rafał Czok z Gogolina), nieregulaminowe palenie papierosów i modlitwa. Sąsiadujący ze szkołą o mur kościół św. Mikołaja miał tego dnia dużą frekwencję.
- Prawdziwy tłum młodzieży i rodziców umawiał się z Panem Bogiem na tematy - żartowała Elżbieta Frej, polonistka, ale jak przyznała - sama też się denerwuje: również była się pomodlić za swoją klasę, którą wcześniej zabrała na pielgrzymkę w maturalnej intencji.
Mocno denerwował się też wychowawca IV b Liceum Ekonomicznego Tomasz Szwed. Mimo że miał dzień wolny (i zakaz przebywania w szkole), do ostatniej chwili, czyli zamknięcia sal, z wypiekami na twarzy dodawał otuchy swoim uczniom.
- Dostałem wczoraj cynk, że dwie osoby chcą zrezygnować ze zdawania, przekonałem je, by tego nie robiły - mówił wychowawca.
Kiedy "dzienni" wciąż pisali, kwadrans po trzynastej wpuszczono pod nadzorem do szkoły "wieczorowych", wyznaczonych do szykowania kanapek, którzy robili to samodzielnie. Mimo że starsi (najstarsza tegoroczna maturzystka skończyła już 50 lat), ci maturzyści denerwowali się tak samo, albo i mocniej.
- Też mamy czerwone majtki ze studniówki i zaraz idziemy dotknąć na szczęście naszej szkolnej lipy - mówiła starościna Romana z Zaocznego Liceum Handlowego.
Maturalne zmagania "wieczorowych" zakończyły się o 20.30.

W strzeleckim Zespole Szkół Zawodowych nr 1 na 170 zdających z sześciu klas technikum i liceum zawodowego najwięcej uczniów wybrało drugi temat egzaminu. Podobnie było w Liceum Ogólnokształcącym. W żadnej ze szkół nikt nie chciał podjąć się analizy wierszy Wisławy Szymborskiej i Adama Zagajewskiego.
- Za dużego zaskoczenia tematami nie było - mówi Asia Zahajkiewicz - Zwłaszcza że jeden z tematów się powtórzył z zeszłego roku.
Po skończonym egzaminie z języka maturzyści byli rozluźnieni i mówili, że sprawdzian nie był taki trudny. Trochę inne nastroje panowały rano, gdy przyszli do szkoły.
- Nie kułem w nocy, ale i tak nie mogłem spać - mówi jeden z licealistów.
- Ja wczoraj czytałam streszczenia - dodaje Basia Kowalska. - Telefony też się grzały, bo każdy szukał jakiegoś przecieku, ale nie udało się.
Inni mówią, że ściągać nie było po co, bo tematy nie były takie straszne. Zresztą nauczyciele czasem nieznacznie pomagali swoim podopiecznym, podpowiadając "słowa klucze".
Ani strzeleckie liceum, ani ZSZ nr 1 nie przypominały wczoraj niezdobytych twierdz.
- Egzaminy odbywają się w takich pomieszczeniach, że reszta uczniów może spokojnie być na zajęciach - mówi Eugeniusz Szymaniec, dyrektor ZSZ nr 1.
W liceum "odcięte" było tylko drugie piętro szkoły i sala gimnastyczna. Za to dziś jego uczniowie z młodszych klas mają wolne.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska