Nie daj się zwieść "sympatycznemu panu z energetyki". To może być sztuczka złodziei, chcących splądrować twój dom!

Mirela Mazurkiewicz
Mirela Mazurkiewicz
Złodzieje, nim zdecydują się okraść konkretny dom, często wcześniej robią rozpoznanie. Wchodzą do środka, na przykład pod pretekstem sprawdzenia instalacji czy dokonania odczytu, by dowiedzieć się, ile osób w nim mieszka, a także, czy są jakieś cenne przedmioty, które mogłyby paść ich łupem.
Złodzieje, nim zdecydują się okraść konkretny dom, często wcześniej robią rozpoznanie. Wchodzą do środka, na przykład pod pretekstem sprawdzenia instalacji czy dokonania odczytu, by dowiedzieć się, ile osób w nim mieszka, a także, czy są jakieś cenne przedmioty, które mogłyby paść ich łupem. pixabay.com
Tajemniczy mężczyzna wszedł do domu pod Opolem, pod pretekstem spisania liczników. Właściciele nabrali podejrzeń, więc zadzwonili do dostawcy energii. Okazało się, że ten nikogo do nich nie wysyłał. Policjanci ostrzegają, że z pozoru błaha historia może mieć bardzo dotkliwe konsekwencje.

- W ubiegłym tygodniu mężczyzna pojawił się u nas w domu - relacjonuje mieszkanka Łubnian pod Opolem. - Oboje z mężem byliśmy akurat w pracy, ale w domu została mama, która zajmowała się wnukiem. Młody mężczyzna podał się za fachowca z energetyki. Powiedział, że musi odczytać licznik, który mamy w domu. Mama nie mieszka z nami na co dzień, a mężczyzna był miły i wzbudzał zaufanie, więc pozwoliła mu wejść do środka.

Rzekomy fachowiec zajrzał do licznika, pomajstrował przy nim chwilę i grzecznie wyszedł. Czerwona lampka w głowie gospodarzy zapaliła się zaraz po tym, gdy mama zrelacjonowała im tę historię.

- Sprawa od początku wydawała nam się dziwna, bo raptem 3 tygodnie wcześniej wymieniliśmy licznik, a jego spisywanie odbywa się zdalnie. Mama nie miała takiej świadomości, bo wcześniej przez lata faktycznie licznik spisywał człowiek pracujący dla Tauronu - opowiada kobieta. - Od razu zadzwoniliśmy do dostawcy energii i potwierdziło się, że oni do nas nikogo nie wysyłali. Póki co, nic się nie stało, ale wracamy do domu z duszą na ramieniu, bo wygląda na to, że mężczyzna nie miał czystych intencji. Warto ostrzec mieszkańców, aby i oni mieli się na baczności.

O mężczyźnie, który pojawił się w Łubnianach, wiadomo jedynie tyle, że przyjechał jasnym samochodem i sprawiał wrażenie miłego.

- Każdy taki przypadek warto zgłosić na numer alarmowy, nawet jeśli wydaje się, że sytuacja jest błaha, a z domu nic nie zginęło. Patrol podjedzie i - jeśli nie jest jeszcze za późno - wylegitymuje taką osobę - mówi asp. Agnieszka Nierychła z Komendy Miejskiej Policji w Opolu.

- Złodzieje, nim zdecydują się okraść konkretny dom, często wcześniej robią rozpoznanie. Wchodzą do środka, na przykład pod pretekstem sprawdzenia instalacji czy dokonania odczytu, by dowiedzieć się, ile osób w nim mieszka, a także, czy są jakieś cenne przedmioty, które mogłyby paść ich łupem. Każde takie zgłoszenie traktujemy poważnie, a jeden telefon może uchronić nas i sąsiadów przed przykrymi konsekwencjami - argumentuje policjantka.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska