- Nie idźcie do Emaus - komentarz Bolesława Bezega, redaktora naczelnego nto

Bolesław Bezeg
Polak to ponoć zwykle katolik, ale modna w ostatnich latach wolność od wszystkiego rozluźniła nasze związki także z religią, a i pandemia wypłoszyła wielu wiernych z kościołów. Spadek uczestnictwa w obrządkach religijnych obserwowalny jest bez uciekania się do narzędzi statystycznych.

Na tym tle, jak wykazały święta zeszłoroczne, Wielka Sobota paradoksalnie bo to jedyny dzień w roku, podczas którego w katolickich kościołach nie odprawia się mszy, a jedynie krótkie nabożeństwa święcenia pokarmów, nadal jest dniem, w którym największa liczba Polaków przychodzi do kościołów. Oczywiście przychodzą poświęcić pokarmy.

Od lat dla wielu naszych rodaków doroczne poświęcenie pokarmów jest ostatnim akcentem łączącym ich z religią, a może raczej z narodową tradycją, a nie duchowym włączeniem w grono uczniów idących do Emaus.

Przypomnijmy: dwóch uczniów Jezusa po wydarzeniach Wielkiego Piątku, obawiając się, że osoby kojarzone ze skazanym mogą być celem kolejnych prześladowań, wyruszyło z Jerozolimy do Emaus, by tam przeczekać najgorszy czas. Po drodze dołączył do nich wędrowiec, z którym wdali się w rozmowę, ale nie rozpoznali w nim Jezusa.

Zapewne zadziałało zjawisko klasycznego wypierania utrudniające uczniom wyjście poza myślowe schematy: wszak widzieli Jego śmierć. Zostawmy zresztą te rozważania teologom. Dość powiedzieć, że uczniowie rozpoznali Jezusa dopiero podczas wspólnego posiłku gdy połamał chleb i podał im, tak jak to robił wiele razy, a szczególnie podczas czwartkowej Ostatniej Wieczerzy.

Czy ten ostatni gest współuczestnictwa w Kościele – święcenie pokarmów, które gdy gorliwy ksiądz przeciąga nabożeństwo do pół godziny, tak trudno niektórym wytrzymać, ma jeszcze jakieś znaczenie? Oczywiście, dlatego wiernych bywających na mszach regularnie, upraszam, by nie patrzyli z niechęcią na wielkosobotnie tłumy biegnące do kościoła z koszyczkami, bo dość prosty i niewymagający wielkiego zaangażowania obrządek poświęcenia pokarmów ma mądry głęboki sens i jest szansą dla każdego.

Spożywając w niedzielę śniadanie wielkanocne właśnie po to mamy mieć do dyspozycji poświęcone pokarmy, by dzieląc się nimi dostrzec w swoim gronie obecność Jezusa. To ostatnia szansa, żeby wzorem uczniów zawrócić z drogi do Emaus i wrócić do korzeni, z których wyrośliśmy, od których czasami uciekamy, a które mogą nam dać co najmniej odwagę do stawiania czoła codziennym trudom życia.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska