Nie ma euro i nie ma ludzi

Bogusław Mrukot
Bogusław Mrukot
archiwum
Przez lata Opolszczyzna była województwem, w którym ludzie więcej wydawali, niż zarabiali, dzięki czemu w statystykach zamożności lądowaliśmy wyżej niż regiony, których mieszkańcy mieli średnio lepsze pensje.

To tylko był pozorny paradoks - mogliśmy wydawać więcej, niż zarabialiśmy, wyłącznie dzięki euro i funtom przywożonym lub przesyłanym przez Opolan pracujących za granicą. Taki stan rzeczy był też jednocześnie przekleństwem regionu, kiedy władze centralne dzieliły unijne dotacje lub planowały duże inwestycje. Systematycznie nas krzywdzono, a nasze protesty kwitowano w stolicy: u was nie ma tak źle, wy sobie poradzicie, zaradna Opolszczyzno...

Ten nasz ekonomiczny cud skończył się dwa lata temu, w 2014 roku wydawaliśmy już mniej niż zarabialiśmy. I nie dlatego, że zaczęliśmy nagle oszczędzać, choć w jakiejś części niepewność związana ze światowym kryzysem mogła się do tego przyczynić. Bardziej zadecydował o tym wysychający strumień euro z zagranicy. Wielu pracujących tam Opolan przestało przysyłać pieniądze, bo przestali żyć na dwa domy. Ale nie tyle wrócili, co ściągnęli tam rodziny. To oznacza, że jako region nie tylko straciliśmy pieniądze, ale również bezpowrotnie wielu mieszkańców. Co inne statystyki pokażą dopiero za kilka lat.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska