Nie ma festiwalu polskiej piosenki bez Opola. I Opola bez festiwalu. Trzeba bronić tej marki

Milena Zatylna
Milena Zatylna
Krajowy Festiwal Polskiej Piosenki w Opolu w 1997 roku - próby do koncertu "Zielono mi"
Krajowy Festiwal Polskiej Piosenki w Opolu w 1997 roku - próby do koncertu "Zielono mi" fotopolska.eu
Niedługo rozpocznie się kolejny Krajowy Festiwal Piosenki Polskiej w Opolu. Jednak pojawia się wiele głosów ze strony artystów, krytyków muzycznych, publicystów, polityków, że sztandarowa dla miasta i regionu impreza powinna zostać zlikwidowana. - "Byłaby to niepowetowana strata nie tylko dla Opola, ale i dla regionu". "Nie ma Opola bez polskiej piosenki. I polskiej piosenki bez Opola" - twierdzą nasi rozmówcy.

Autorami pomysłu, aby organizować w Opolu festiwal polskiej piosenki, byli dziennikarze Trzeciego Programu Polskiego Radia, Jerzy Grygolunas i Mateusz Święcicki, którzy do tej idei szybko przekonali ówczesnego włodarza miasta Karola Musioła.

Miała to być przeciwwaga dla zagranicznych przebojów najczęściej granych przez stacje radiowe, a także zachęta do tworzenia dla rodzimych artystów przez polskich autorów tekstów i kompozytorów.

W tamtym czasie Opole było niemałym, ale jednak prowincjonalnym miastem, które czasy świetności, jako stolica rejencji miało dawno za sobą. Kojarzyło się raczej z pyłem cementowi, niż z ogólnopolską imprezą kulturalną i artystyczną bohemą. Aby impreza doszła do skutku, w ekspresowym tempie kończono budowę Amfiteatru Tysiąclecia (rozpoczęła się w 1958 roku, ale z czasem straciła impet). Na dzień przed otwarciem festiwalu trwało jeszcze montowanie sceny.

Pierwszy Krajowy Festiwal Polskiej Piosenki rozpoczął się 19 czerwca 1963 roku. Odbyło się wówczas 15 koncertów, w których wzięło udział ponad 100 wykonawców. Konferansjerami byli Jerzy Fedorowicz i Piotr Skrzynecki (twórca Piwnicy pod Baranami).

Do historii przeszły znamienne słowa Jerzego Waldorffa:

„Muszę powiedzieć jako muzyk i jako krytyk, że dawno nie miałem do czynienia z audytorium, które by reagowało na muzykę tak trafnie, tak celnie, z takim smakiem i jednocześnie z taką kulturą, jak Opole. Wszystko to, plus wasze miasto, które samo jest jak jedna piosenka, nakłania do tego, abym przede wszystkim namawiał wszystkich, (…) do wspólnego wysiłku o to, żeby Opole było stale miejscem festiwalu, corocznym miejscem festiwalu. Każde miasto ma jakiś swój tytuł, który zazwyczaj dodaje się do nazwy, żeby je scharakteryzować. Chciałbym, żeby Opole miało tytuł: Opole – stolica piosenki polskiej”.

KFPP nie odbył się tylko raz – w 1982 roku ze względu na stan wojenny, ale w Muzeum Polskiej Piosenki zachowały się projekty scenografii do tej edycji autorstwa słynnego Marka Grabowskiego.

Przez lata opolski festiwal miał wielki wpływ nie tylko na rozwój polskiej piosenki i kształtowanie gustów muzycznych, ale także na modę, od make-upu przez ubiór po fryzury.

Wpłynął także na język polski. Wiele fragmentów festiwalowych piosenek czy tekstów kabaretowych weszło do popularnego obiegu, nie mówiąc już o samym słowie „kabareton”, które zostało stworzone przez Jacka Fedorowicza właśnie na potrzeby festiwalu.

To uprawianie polityki Hunwejbinów

O likwidację festiwalu niedawno zaapelowali między innymi Hirek Wrona, Wojciech Mann i Maciej Orłoś. To tylko niektóre podobne głosy artystów czy muzycznych dziennikarzy jakie pojawiły się w ostatnim czasie. Wszystkich krytyków łączy jedno - nieukrywana niechęć do publicznej TVP czy wprost - rządu. Tymczasem Krajowy Festiwal Piosenki Polskiej to wydarzenie, które łączyło opolan i miłośników muzyki za różnych dyrektorów TVP, rządów a nawet w poprzednim systemie.

Już kilka lat temu mówiło się też o tym, aby imprezę przenieść, na przykład do Płocka czy Kielc. Jest wiele miast w Polsce, które z chęcią przejęłyby organizację Festiwalu Polskiej Piosenki.

O tych pomysłach jednoznacznie wypowiada się profesor Stanisław Sławomir Nicieja, historyk, były wieloletni rektor Uniwersytetu Opolskiego.

- To jest bezsensowna propozycja. Podejrzewam, że wysunięta przez ludzi, którzy kiedyś na tym festiwalu błyszczeli, ale zostali odsunięci z różnych powodów. Nie można brać na serio wypowiedzi byłych celebrytów, którzy chcieliby objawić się czymś szokującym. Jeżeli ktoś się zdecyduje na likwidację festiwalu opolskiego, będzie grabarzem ważnego działu w polskiej kulturze – mówi prof. Stanisław S. Nicieja.

To właśnie inicjatywy prof. Stanisława S. Niciei na Wzgórzu Uniwersyteckim stanęły rzeźby twórców związanych z opolskim festiwalem: Agnieszki Osieckiej, Czesława Niemena, Marka Grechuty i Jonasza Kofty, które złożyły się na Skwer Artystów, jedno z najchętniej odwiedzanych i fotografowanych miejsc w Opolu.

Naukowiec uważa, że wydarzenie, które udało stworzyć w latach sześćdziesiątych opolskim amfiteatrze, jest ponadczasowe, zapisane w historii polskiej kultury i to tej z najwyższej półki.

- Festiwal rodził się w momencie, kiedy polska piosenka artystyczna była w rozkwicie. Kiedy pisali wielcy poeci, tacy jak Kofta, Młynarski, Kondratowicz, Osiecka czy Przybora. Kiedy muzykę tworzyli wielcy polscy kompozytorzy, melodyści, tacy jak Krajewski, Korcz, Niemen czy Grechuta. A utwory te wykonywali wielcy artyści - mówi. - To jest ten czas, kiedy festiwal nabrał kolorytu i Opole nabrało kolorytu dzięki niemu. Owszem, festiwal miał wzloty i upadki. To sinusoida. W kulturze też są okresy wielkości, kiedy objawiają się wybitne talenty, tak jak w historii jest renesans, a później czas ciemnoty saskiej. Ktoś, kto chciałby wyeliminować ten festiwal, jest krótkowzroczny, uprawia politykę Hunwejbinów. To niedopuszczalne.

Najbardziej rozpoznawalna marka Opola

Obrońcą festiwalu jest też prezydent Opola Arkadiusz Wiśniewski.

- Festiwal obchodzi w tym roku swoje 60-lecie. Żaden inny festiwal muzyczny nie może poszczycić się taka piękną historią. Dlatego nie może dziwić fakt, że to ona jest dziś głównie eksploatowana. Poza tym, najbardziej lubimy piosenki, które dobrze znamy, co trafnie zdiagnozował w kultowym „Rejsie” inżynier Mamoń. Wystarczy przypomnieć sobie fenomenalny koncert pamięci Krzysztofa Krawczyka, czy nowe interpretacje wielkich przebojów śpiewane przez młodszych artystów - argumentuje prezydent Opola Arkadiusz Wiśniewski. - To właśnie takie wydarzenia przyciągają widzów przed telewizor. Przez trzy dni Festiwal ogląda w Telewizji ponad 10 milionów Polaków. Dlatego trudno znaleźć argumenty przemawiające za jego likwidacje, bo co niby miałoby to dać miastu?

Festiwal jest najbardziej rozpoznawalną marka Opola, dzięki któremu miasto stało się Stolicą Polskiej Piosenki.

- Owszem, dyskutuje się szeroko nad tym kto jeszcze mógłby wystąpić w Opolu, ale z powodu braku chęci części artystów trudno likwidować festiwal. Mamy Muzeum Piosenki, Aleję Gwiazd, muzyczne murale czy Trasę Festiwalową. One także straciłyby racje bytu - wyjaśnia Arkadiusz Wiśniewski. - W dyskusji o odwoływaniu festiwalu zwolennicy tego pomysłu zapominają o opolskich kawiarniach czy hotelach, które w tym okresie przeżywają prosperitę. Niewątpliwie trwające w Polsce spory polityczne nie służą festiwalowi, ale polityka nigdy jeszcze nie wygrała z muzyką, a co za tym idzie, z festiwalem.

Od chwili powstaną festiwalu branża muzyczna bardzo się zmieniła. Kiedy impreza startowała, był zaledwie jeden program w telewizji i dwa radiowe – obok Jedynki, raczkująca Trójka. Każde wydarzenie telewizyjne, stawało się wydarzeniem ogólnokrajowym, przeżywanym i szeroko komentowanym przez całe społeczeństwo bez względu na wiek, wykształcenie czy sympatie polityczne, od Bałtyku po Tatry.

Tymczasem teraz każdy użytkownik telewizora ma do wyboru co najmniej kilkanaście programów telewizyjnych i więcej, w tym branżowe poświęcone tylko muzyce. W dodatku każda telewizja produkuje swój talent show. A do tego YouTube, Spotify, mnóstwo festiwali oraz imprez muzycznych niemal w każdym większym mieście. Po prostu klęska urodzaju.

- To też wpływa na kondycję Festiwalu Opolskiego, ale też innych festiwali organizowanych przy udziale różnych telewizji - mówi Arkadiusz Wiśniewski. - Wystarczy porównać ich line-up. Siłą opolskiego festiwalu jest tradycja, na straży której stoi Opole. Bez względu na to, kto nim kieruje.

Muzyka ma łączyć a nie dzielić

Fundacja Stolicy Piosenki Polskiej sprawiła, że Opole może poszczycić się prawdziwą Aleją Gwiazd. Swoje gwiazdy ma na niej już 82 polskich artystów związanych z festiwalem.

- Słyszeliśmy o tych dyskusjach dotyczących festiwalu i jako fundacja jesteśmy zdziwieni taką sytuacją – mówi prezes Paweł Stauffer. - Festiwal to tradycja. Jeden z dwóch, obok San Remo, najstarszych festiwali w Europie. Wiem, gdzie jest źródło tych dyskusji. Ktoś nastaje na największy brand, najbardziej rozpoznawalny symbol Opolszczyzny i Opola.

Paweł Stauffer podkreśla, że w koncertach festiwalowych występują bardzo znani artyści, którzy święcili na festiwalu w Opolu swoje największe sukcesy.

- Tadeusz Woźniak, Maryla Rodowicz, Halina Frąckowiak, Andrzej Rybiński to ludzie, mający tak wielkie dokonania, że trudno z nimi dyskutować - przekonuje. - W tym roku na przykład jubileusz 60-lecia pracy artystycznej Haliny Frąckowiak zbiega się z jubileuszem festiwalu opolskiego i razem tworzą piękną klamrę.

Zdaniem prezesa fundacji, zamiast skupiać się na tym, żeby dzielić ludzi, trzeba szukać takich elementów, które ich łączą. A muzyka łączy, zaś kultura powinna być ponad małe, ludzkie animozje.

- Gdybyśmy się w Fundacji oglądali na kwestie podziałów, to Alei Gwiazd by nie było. To wszystko jest zrobione ponad podziałami. Każdy z nas, pomimo różniących nas kwestii, widzi wspólne dobro Opola i dla niego działamy – mówi Paweł Stauffer. - Mamy teraz 20-lecie. Stworzyliśmy najbardziej charakterystyczne miejsce turystyczne w Opolu. Na co drugim-trzecim obrazku filmu reklamowego o Opolszczyźnie jest Aleja Gwiazd. W tym roku obchodzimy 25-lecie obrony województwa opolskiego. Ono przetrwało m.in. dzięki temu, że miało bardzo dużą, rozpoznawalną imprezę w całej Polsce, którą był festiwal. Trzeba chronić i pielęgnować brand Opola i festiwalu opolskiego ponad wszystko.

Do tej opinii przyłącza się też piosenkarz Andrzej Rybiński, który nie zamierza bojkotować Krajowego Festiwalu Polskiej Piosenki i przyjął zaproszenie, by w nim wystąpić.

- Być w Opolu to jest nobilitacja – zaznacza. - Zawsze tak było. To bardzo ważny festiwal i fajne święto polskiej muzyki. Likwidacja czy przenoszenie festiwalu są bez sensu, bo po co i gdzie? To byłoby samobójstwo. Z szacunkiem do tych panów, którzy taką propozycję wysunęli, ale to nie są konstruktywne pomysły. Prywatnie bardzo ich lubię i szanuję, jednak tym razem się z nimi nie zgadzam. Jest tak niewiele święta muzycznego w kraju. Tak niewiele jest polskości w polskiej sztuce, że powinniśmy hołubić imprezy, które ją promują. Najprościej jest zlikwidować, ale to nikomu i niczemu nie służy.

Myślą „festiwal”, mówią „Opole”

Od dziecka miłośnikiem Krajowego Festiwalu Polskiej Piosenki w Opolu jest Jarosław Wasik, piosenkarz, autor tekstów, dyrektor Muzeum Polskiej Piosenki w Opolu.

- Miłośnik to dobre słowo, bo fanem chyba bym się nie nazwał. Pamiętam, jakie wojny toczyłem z moimi rodzicami, którzy nie chcieli mnie zabierać na festiwal. Miałem wtedy 9 albo 10 lat - wspomina Jarosław Wasik.

Marzeniem Jarosława Wasika było wystąpić na opolskim festiwalu i to marzenie się spełniło.

- Dostałem się do „Debiutów” i nawet otrzymałem nagrodę. Śpiewałem w kilku festiwalowych koncertach, także w jednym uznawanym dziś za kultowy czyli w „Krainie łagodności” mówi Jarosław Wasik. - Zaśpiewałem też w koncercie „Premier” w 1995 roku razem z moimi idolami: Republiką, Perfectem, Edytą Geppert i Grzegorzem Turnauem. Miałem nawet epizod dziennikarski, pisałem do „Gazety Festiwalowej” przez 2 lata. Jak widać, festiwal gra w moim życiu od dziecka.

A później Jarosław Wasik został dyrektorem Muzeum Polskiej Piosenki.

- Krajowy Festiwal Polskiej Piosenki jest ważny dla Opola, Opolszczyzny i dla Polski. To kwestia bezdyskusyjna. Uważam, że polska piosenka jest dziedzictwem narodowym. Jest wyjątkowa, podobnie jak piosenka francuska, ponieważ wywodzi się poezji - argumentuje Jarosław Wasik. - Czasami niestety traktowana jest po macoszemu, jako element muzyki popularnej, czyli tej mało poważnej. Trzeba czasu, by docenić jej wielkość. Na przykład Agnieszka Osiecka musiała odejść, by przestano o niej mówić „autorka tekstów” i uznano ją za poetkę piosenki. Ale jak mówi Elżbieta Zapendowska, to czas i publiczność najlepiej weryfikują wartość muzyki.

Większość piosenek zaśpiewanych na festiwalu w Opolu, tych nagrodzonych, ale również tych, które nie otrzymały wyróżnień, zweryfikowane przez czas i publiczność właśnie, stało się evergreenami.

- Uważam, że połowa historii polskiej piosenki to festiwal w Opolu. Nie ma polskiej piosenki bez Opola i Opola bez polskiej piosenki. Dzięki festiwalowi miasto funkcjonuje jako marka. Ludzie w Polsce, myśląc „festiwal”, mówią „Opole” - przekonuje dyrektor Muzeum Polskiej Piosenki.

W przestrzeni miejskiej jest wiele wyników tej marki: Wzgórze Uniwersyteckie, na którym są rzeźby twórców związanych z festiwalem; dalej Aleja Gwiazd, neon czy wreszcie Muzeum Polskiej Piosenki. Od kilku lat wiele osób odwiedza Opole przede wszystkim po to, by zobaczyć właśnie jego zbiory.

- Myślę, że mieszkańcy innych regionów mogą nam zazdrościć, że mamy taki przyjemny brand, jakimi są festiwal i piosenka. Przecież każdy człowiek ma jakąś ulubioną piosenkę, bo piosenki przywołują wspomnienia - mówi Jarosław Wasik. - A że festiwal jest krytykowany, to nic nowego, tak było zawsze. Były nawet lata, że bardziej niż obecnie. Myślę, że problem leży w tym, że Polacy są obecnie bardzo podzieleni. Te podziały, które zwłaszcza w ostatnim czasie wytworzyli politycy, przekładają się niestety także na kulturę, w tym na piosenkę i festiwal.

Polska piosenka w roli głównej tylko w Opolu

Jedną z Opolanek, którym dane było wystąpić na festiwalu, jest Magda Durecka.

- Mam cudowne wspomnienia, jeśli chodzi o festiwal opolski - mówi wokalistka z Kluczborka. - Miałam przyjemność i zaszczyt występować na opolskiej scenie sześciokrotnie: i w „Premierach", gdzie była druga nagroda, i w koncercie „Mikrofon i Ekran", w koncercie galowym i z Bohdanem Łazuką w Kabaretonie. Uważam, że koncerty były na bardzo wysokim poziomie artystycznym. Mnóstwo nowych młodych ludzi wypłynęło w tamtych czasach na szerokie wody. Wystarczyło się pokazać w Opolu i kariera szła „sama” jak rozpędzony wóz z górki. Mamy inne czasy. Już nie ma tak, że ktoś wystąpił w Debiutach i drzwi większych scen stoją otworem. Ale gdyby festiwal przestał być organizowany, to dla regionu byłaby wielka strata. Ważne, że w Opolu odbywa się festiwal polskiej piosenki. Zalew muzyki zagranicznej jest ogromny, atakuje nas ze wszystkich stron. Gdzie indziej polska piosenka mogłaby grać główną rolę, jak nie tu?

Murem za festiwalem są też zwykli opolanie, którzy także nie wyobrażają sobie miasta bez niego.

- Boksy o ten festiwal trwają od lat. Fakt jest taki, że inne, podobne imprezy poginęły, a ten został i powinien trwać jak najdłużej, a my, jako mieszkańcy Opola i Opolszczyzny nie powinniśmy sobie dać zabrać tej imprezy. To nasz festiwal, nasz powód do dumy, nasza tożsamość i będziemy go bronić – mówi Waldemar Grzyl. – Jestem wielkim fanem Czesława Niemena, który tu, w Opolu, w 1967 roku śpiewał prorocze słowa, że „Dziwny jest ten świat”. Po 56 latach nadal są one aktualne. Czy to nie dość dobitnie świadczy o sile tej imprezy, że występowali tu tacy twórcy z takimi utworami? Tego nie da się wymazać i temu zaprzeczyć, choćby ktoś bardzo się starał.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska