Dopadło i mnie. Jestem bez pracy. Silne emocje, odmiana rytmu zachowań. Trybiki wewnętrzne ciężko odreagowują brak rutynowych czynności.
Dzwonek budzika, toaleta, makijaż, szybki wypad do sklepu, pobudka dzieci, śniadanie... I - nigdzie się nie spieszę. Miesiąc i 5 dni jestem bez pracy. Porzuciła mnie "z przyczyn ekonomicznych firmy". Ogarnia mnie chyba bezsilność. Ale trzeba pozytywnie myśleć, pokonać próg niezasłużonej niemocy. Przecież jestem "na bieżąco", jeszcze nie ostygłam z rytmu PRACY. Nie dam się!
Moje czujne oko i ucho wypatruje i wsłuchuje się w odgłosy ofert. Jakże ich cholernie mało! Mam dużo lat, mam dużo doświadczenia, ale wyraźnie wylatuję z obiegu. Zapotrzebowanie jest tylko na młodych, prężnych, wielojęzycznych. Ale trzeba walczyć!
...A jednak nie dałam się. Nie popadłam w beznadzieję. W ciągu kilku miesięcy bezrobocia skończyłam kurs podnoszący moje kwalifikacje. "Wdarłam" się też do sklepu branży przemysłowej. Udowodniłam, że będąc w sile wieku potrafię zachęcić klientów do zakupu towarów ponad spodziewaną przez kierownictwo ilość.
Jak to robię? Po pierwsze: lubię siebie. Po drugie: cieszy mnie kontakt z ludźmi. Po trzecie: stawiam na krótką, ciepłą rozmowę z klientem, na temat zakupu, który ma zrobić, atmosfera się rozluźnia, a klienci na ogół są zadowoleni i twierdzą, że lubią tu przychodzić. Czy to mało? Ja też z chęcią chodzę do pracy. Jeszcze cztery miesiące temu byłam zła, że straciłam pracę biurową, ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Wykonując poprzednią pracę nie mogłam być sobą. Wszystko najlepiej wiedziała i robiła moja szefowa. Ja byłam ograniczona w swoich działaniach, traciłam pewność siebie. Na szczęście to już poza mną.
Pewna jestem, że większość bezrobotnych, którzy stoją dziś po stronie beznadziei, powinni poszukiwania pracy zacząć od siebie samych. Trzeba zrobić listę tego, co najlepiej potrafią robić, wymienić cechy charakteru, które powodują, że najbliżsi ich cenią. Pracować chce każdy z nas. Dla pieniędzy, dla satysfakcji, dla równowagi ducha. Obok bezrobotnych, całkiem blisko tętni inne życie. Życie pełne działań, zgiełku, walki o klienta. Nie wolno unikać z tym kontaktu i zamykać się w domu. Nie należy też krzyczeć "dajcie mi pracę!" - bo to płoszy otoczenie. Wystarczy, że "to" krzyczy w nas.
Trzeba się rozglądać dookoła, odkurzyć dawne kontakty i znajomości. Naszą rzeczywistość tworzą ludzie i dlatego musimy być blisko nich. Nie wolno nam załamywać rąk, bo nasze dzieci bacznie nas obserwują, a to my mamy im zapewnić poczucie bezpieczeństwa.
Nie wolno załamywać rąk
Danuta
Oto dwa przysłane na konkurs listy jednej autorki.