Nie zamrożenie, lecz kradzież

Zbigniew Górniak

Gdybym powodowany chęcią zysku złożył swoje oszczędności w jakimś prywatnym funduszu, banku lub tym podobnej instytucji zajmującej się ich chomikowaniem i mnożeniem, a potem nagle okazałoby się, że firma ta jest niewypłacalna, to miałbym do wyboru dwie drogi odzyskania swoich pieniędzy.
Droga pierwsza, obywatelsko niepoprawna, to odświeżenie kontaktów z kumplami z młodości, którzy wybrali - jak by to powiedzieć... - alternatywny styl życia i poszli swoimi indywidualnymi ścieżkami do sławy i bogactwa, przez co ja dziś jeżdżę włoskim osiołkiem bez klimy nawet, a oni trzylitrowymi niemieckimi smokami z full wypasem. I potem, po odświeżeniu znajomości, ci koleżkowie udaliby się pod wskazany adres i zaprosili szefa wspomnianej instytucji oszczędnościowo-inwestycyjnej na małą przejażdżkę do lasu. W bagażniku, o ile ich znam...
Droga druga to udanie się z zapakowanymi w foliowe koszulki pismami: do prokuratora, któremu opisałbym swą finansową krzywdę; do adwokata, za pośrednictwem którego żądałbym zadośćuczynienia; do wszystkich świętych, których prosiłbym o obdarzenie mnie łaską cierpliwości i... wybaczenia.
Oba sposoby niepewne, bo obarczone ryzykiem. Pierwszy - ryzykiem więzienia (oczywiście dla mnie, bo i szef szemranego banku by się wywinął, i muskularni kolesie takoż), drugi - ryzykiem frajerstwa. Ale zawsze istniałby jakiś wybór, jakaś możliwość działania.
Cóż jednak począć mają emeryci i renciści, których pieniędzmi rządowi, pożal się Boże, spece od finansów chcą zasypać dziurę budżetową? I mniejsza o to, czy w końcu te emerytury zostaną zamrożone na dwa lata czy nie. Istotne, że taki pomysł w ogóle się pojawił.
Celowo napisałem, że są to pieniądze emerytów i rencistów. W polskich zsocjalizowanych głowach (także tych na ultraprawicy) panuje bowiem przesąd, że emerytury są darowizną, jaką rząd składa ludziom starszym. Guzik prawda!!! Emerytura to nic innego jak odsetki od kapitału gromadzonego, inna rzecz, że pod państwowym przymusem, przez każdego, kto w tym kraju pracował na jakimkolwiek etacie. I jakiegokolwiek słowa by użyć w odniesieniu do pomysłu, który zakiełkował był w głowach rządowych finansistów, czy to będzie "zamrożenie" czy też jakiś inny językowy wynalazek, prawda jest taka, że zaproponowano zwyczajną kradzież należnych komuś pieniędzy. Taką samą, jakiej dopuściłby się na mojej forsie opisany na wstępie hipotetyczny bank.
I cóż ma zrobić z takim fantem biedny emeryt? Pojedzie z dresiarzami pod Urząd Rady Ministrów? Wynajmie adwokata i wytoczy Buzkowi proces? Nie, emeryt może tylko siąść i płakać. I czekać kolejnych wyborów, aby wrzucić do urny kartę z krzyżykiem postawionym w stosownym miejscu. Biorąc jednak pod uwagę poglądy gospodarcze ugrupowań mających szanse wejść jesienią do Sejmu, wychodzi na to, że cokolwiek by skreślał, i tak zawsze zamieni nasz emeryt siekierkę na kijek.
Bo gospodarka polska czerwony ma ryjek...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska