Co prawda samo wejście do przykrytego betonem i ziemią schronu jest zamurowane, nie znaczy to jednak, że miejsce jest bezpieczne.
- Do niezabezpieczonego włazu może wejść każdy, bo od ulicy nie ma nawet płotu - skarży się mieszkający nieopodal Jerzy Konieczny. - Przecież przed rokiem ratusz obiecywał, że będzie likwidował wszystkie schrony, ale widać, że jakoś się do tego nie kwapi. Widocznie komuś musi się tu stać krzywda, żeby się w końcu za to wzięli - dodaje.
Przypomnijmy: w lutym 2006 roku po naszej interwencji Rajmund Dorotnik, naczelnik miejskiego wydziału zarządzania kryzysowego w Opolu, obiecał, że miasto wkrótce będzie zasypywać wszystkie schrony i szczeliny przeciwlotnicze. Dlaczego tego nie zrobiono?
- Wszystkie tego typu obiekty skreślono z listy schronów, a to oznacza, że nie są już budowlami ochronnymi i nie podlegają już mojemu wydziałowi - tłumaczył w piątek Dorotnik, dodając, że winnymi śmiecenia i dewastacji ogrodzenie są mieszkający w okolicy ludzie. Następnie odesłał nas do miejskiego wydziału nieruchomości.
Alicja Trychan, jego naczelniczka, powiedziała nam, że nie wie nic o sprawie.
- Najpierw muszę sprawdzić, czy teren przy placu Oleandrów nie jest zarządzany przez jakąś wspólnotę - stwierdziła. Zapowiedziała, że musi się skontaktować w tej sprawie z naczelnikiem Dorotnikiem.
- W poniedziałek ustalimy zarządcę terenu i wtedy zajmiemy się tym problemem - dodała.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?