W uroczystej mszy św., której przewodniczył arcybiskup Alfons Nossol, uczestniczyli też goście z zagranicy, a wśród nich Herbert Hupka, były przewodniczący Ziomkostwa Ślązaków.
- Byłem we Wrocławiu, gdy dowiedziałem się o pielgrzymce mniejszości. Uczestniczyłem w niej już przed dwoma laty. Nie mogło mnie zabraknąć i dziś. To jest święta góra Górnego Śląska, nasza góra. Przyjeżdżałem tu w wielkich pielgrzymkach już przed wojną z Raciborza. Pamiętam szczególny nastrój powrotów, gdy witało nas bicie dzwonów. Zawsze przeżywałem to jako wielkie święto. Tak samo przeżywam je teraz jako swoją szczęśliwą godzinę - powiedział "NTO" Herbert Hupka. Jego krótkie pozdrowienie wygłoszone po mszy św. powitano burzliwymi oklaskami.
Równie daleką jak Herbert Hupka drogę do "babci Anny" mieli pątnicy z Wuerzburga w Bawarii, przedstawiciele największej grupy śląskiej w Niemczech.
- Liczymy ponad 500 osób, a z tego ponad 50 ma i nosi śląskie stroje ludowe. Dziś przyjechaliśmy tu z delegacją. Mężczyźni w mundurach górniczych, kobiety w stroju opolskim, raciborskim i z okolic Czarnowąs - mówi Maria Kampa, opolanka z urodzenia, od 44 lat mieszkająca w Wuerzburgu.
- W ciągu dwóch lat wyremontowaliśmy własnym sumptem Dom Górnośląski w Wuerzburgu. Tam spotykają się nasi mężczyźni, koła kobiet, młodzieży śląskiej, tam organizujemy majowe nabożeństwa i spotkania przy tradycyjnym śląskim kołocu - makowcu i serniku, a także dożynki, spotkania mikołajowe dla dzieci. Śpiewamy też po śląsku i po niemiecku kolędy. W niektórych imprezach uczestniczy nawet 500 osób - opowiada Maria Kampa, która co dwa lata przyjeżdża na pielgrzymkę mniejszości.
Większość pątników przyjechała ze Śląska. Zarówno z Opolszczyzny, jak i z Katowickiego. Przyjechali posłowie, samorządowcy i zwykli ludzie.
- Myślę, że Góra św. Anny jest jedynym punktem, który łączy Ślązaków z obu części Śląska. Dlatego właśnie tu spotykają się raz do roku mniejszości - powiedziała Lidia Burdzik, przewodnicząca TSKN Województwa Śląskiego. - Do świętej Anny przynoszę problem zbliżających się wyborów. Chcemy jak najwięcej swoich przedstawicieli wprowadzić do samorządów i o to chcę dziś świętą Annę prosić - dodała.
- Szkoda, że pogoda jest taka zła, bo przez nią było nas o połowę mniej niż zwykle - powiedział Franciszek Nocoń z Gogolina. - Przyjechałem, by prosić św. Annę, by na Śląsku był spokój i harmonia jak dotychczas, a także, by ułożyło się nasze życie materialne.
Jednych zatrzymała w domu zła pogoda, innych mundialowe mecze. Kędzierzyńscy Romowie - jak nas zapewnił przewodniczący Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego Romów Jan Korzeniowski - towarzyszyli w większości w szpitalu rodzinie ciężko chorego chłopca. Kilkunastu Romów przybyło jednak do groty lurdzkiej.
- Przynosimy tu radości i smutki. Cieszymy się, bo bliskie jest udokumentowanie romskiego holokaustu. Wkrótce w Pilicy będą uroczystości upamiętniające śmierć naszych kobiet i dzieci. Martwimy się, bo wszyscy Romowie są zarejestrowani w biurze pracy, ale bez prawa do zasiłku, a nawet jeśli ktoś z naszych dostanie skierowanie do pracy, to na miejscu okazuje się zwykle, że zajęcia dla Roma nie ma - mówi Jan Korzeniowski.
Przed mszą św. mniejszościowe chóry miały okazje do zaprezentowania swych umiejętności. Grupy młodzieżowe pokazały inscenizację pt. "Nasz stół rodzinny".
- Cieszymy się, że możemy tu po niemiecku śpiewać, bo na co dzień utożsamiamy się z niemieckością. U nas, w Ostropie pod Gliwicami, mniejszość jest znaczną większością i jest nam razem dobrze i wesoło. Jako taka zgrana ferajna przyjechaliśmy na pielgrzymkę, więc żaden deszcz nas nie odstraszył - powiedziała Maria Gilner, Kulturreferent w Kole DFK w Ostropie.
W wystąpieniach oficjalnych najczęściej powracał problem jedności, zgodnie z hasłem pielgrzymki: "Wszyscy jesteśmy gośćmi przy stole Pana".
- Przestała być aktualna międzynarodówka zbudowana wokół hasła "Proletariusze wszystkich krajów łączcie się". Trwa inna międzynarodówka wokół słów św. Pawła: "Nie ma już Żyda ani Greka, niewolnika ani wolnego, mężczyzny ani niewiasty, ale wszyscy jesteśmy jedno w Chrystusie" - mówił w kazaniu ordynariusz opolski. Abp Nossol porównał Śląsk do szmaragdu, który składa się z wielu części i to dopiero tworzy jego piękno. Przypomniał, że ten szmaragd kultury polskiej, niemieckiej, morawskiej i austriackiej zawsze kształtowany był na Górze św. Anny, gdzie od pokoleń przychodzili ci, którzy pragnęli być ludźmi dobrej woli.
- Mrokwie (chmury) nam nie przajom, ale niebo nas kocha - kończył kazanie w strumieniach deszczu.
Ci, których deszcz nie przestraszył, mieli okazję po południu słuchać w wielkim namiocie programu artystycznego. Zaprezentowali się laureaci XI Przeglądu Zespołów Dziecięcych i Młodzieżowych Mniejszości Niemieckiej Leśnica 2002.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?